O mnie

Moje zdjęcie
-> Zofia Ziętek -> Studentka niestacjonarna dietetyki na SGGW. -> 24 lata. -> Kocham koty, koty to NadZwierzęta. -> Dumny wróg publiczny lewicowej części Pinteresta. -> Lubię wkurwiać lewicowe dzieci. -> Zardonic to Nadbóg, jego po prostu nie da się nie wielbić z czystym sumieniem. -> Moja wiocha to Kolonia Jurki a miasto Grójec i mam w piździe to, że nadal jestem zameldowana w Warszawie. -> Aktywna użytkowniczka Reddita. -> Jestem w wielu fandomach, jednak pięć podstawowych to Zealots, BL3NDERS, C&C, Gachowate gry i Half-Life. -> Lubię czytać wszędzie, ale nie w domu. Cholera wie czemu. -> Obecnie uczę się hiszpańskiego i rosyjskiego. -> Jestem nietolerancyjnym kartoflem i jestem z tego dumna. -> Mam niedojebaną matkę, która nie przeżyje dnia bez opierdolenia mnie o byle gówno. -> Nie chcę mieć chłopaka. Po prostu nie, nie chcę mieć w życiu żadnych nieobowiązkowych ograniczeń. -> W tym roku wreszcie znalazłam postać fikcyjną, z którą mogę się utożsamiać. ;"-) -> Lubię z ChatGPT korzystać, często mi pomaga. -> Yuri z Red Alert 2 jest seksi as fuck, change my mind. -> Kocham swoje życie, jest zajebiste.

Informacje

...

niedziela, 20 września 2015

Rozdział VII – Koniec był bliski.



Po zobaczeniu tej smutnej przyszłości, całe dnie siedziałam w mej komnacie i ze łzami w oczach rozmyślałam o tym, co się zbliżało i nad ostatnimi słowami mej matki. Byłam bardzo smutna i rozdrażniona. Dało się to też odczuć w Cytadeli. Była cała szara i było w niej bardzo chłodno. Z zewnątrz zaś, codziennie odpadał z niej jeden mały kawałek. Działo się tak, gdy byłam bardzo smutna przez długi czas. Także, dało się to odczuć przez ludzi z zewnątrz. Aż w końcu, któreś wydarzenie uświadomiło mnie, że Kombinat zbliżał się do swego przeznaczenia. Do końca…


Któregoś dnia, kiedy tak siedziałam i myślałam ze smutkiem, w pewnym momencie usłyszałam, że Breen mówił przez intercom:

- Uwaga wszystkie wojska! Ogłaszam zwiększoną mobilizację! Rozkazuję jak najszybciej znaleźć i zabić lub pojmać Gordona Freemana oraz rozbić Ruch Oporu!

Co tam się do cholery działo? Przecież Breen, mimo iż miał taką możliwość, NIGDY nie wydawał rozkazów! Czasem zastanawiałam się, czy nie odciąć mu tej możliwości, skoro mu nie była potrzebna lecz zawsze dochodziłam do wniosku, że władca bez możliwości wydawania rozkazów jest jak deszcz bez wody. Nie istnieje. Musiało się coś naprawdę złego stać, skoro osobiście wydał rozkaz. Od razu zeszłam z mego fotelu i pierwszy raz od bardzo długiego czasu, wyszłam z mej komnaty, a następnie udałam się do gabinetu Breena. Szło się tam przez długi i ciemny korytarz. Wejścia do pomieszczenia strzegli dwaj żołnierze z Elity Kombinatu. Gdy zaś weszłam do środka, ujrzałam, że Breen siedział przy biurku i przeglądał jakieś papiery. Chwilę później zaś, uniósł wzrok. Kiedy mnie zobaczył, rzekł:

- O. Ramoninth. Co cię do mnie sprowadza?

- Breen, co się stało? Dlaczego wydałeś rozkaz zwiększonej mobilizacji wojsk? – Spytałam

W tym momencie, zaśmiał się on, po czym wstał i powiedział:

- Wiedziałem, że o to zapytasz. Otóż, posłuchaj. Bowiem niedawno był tu jeden żołnierz z naszych wojsk i przekazał mi, że Overwatch Nexus został od środka zniszczony oraz podbity przez rebeliantów. Postanowiłem więc, że skoro dałaś mi możliwość wydawania rozkazów, pierwszy raz z tego skorzystam i wydam rozkaz. 

- Jak cię poznałam, to wiedziałam, że dobrym wyborem będzie danie ci władzy nad Ziemią. – Rzekłam

No, bo rzeczywiście. W kwestii kontroli nad planetą wykazywał się inteligencją. Chwilę później, zaśmiał się on, po czym powiedział:
- Oj, dzięki, że tak mówisz.

- Ale chwila. REBELIANCI PODBILI I ZNISZCZYLI OD ŚRODKA OVERWATCH NEXUS?! Oni się zaraz do Cytadeli dobiorą! – Krzyknęłam

- Właśnie dlatego wydałem rozkaz zwiększonej mobilizacji żołnierzy. Aby spowolnić ich dotarcie do Cytadeli i żeby Kombinat miał czas na przygotowanie jakichś dróg ucieczki. – Odparł Breen.

W tym momencie, powiedziałam ze łzami w oczach:

- Przyszłość, którą widziałam się spełnia…Teraz Overwatch Nexus, później my…

Po tych słowach, Breen podszedł do mnie, objął mnie, otarł łzy spływające z mych oczu i rzekł:

- Nie płacz…Nie mogę patrzeć, jak cierpisz…Nawet jeśli rzeczywiście Kombinat upadnie, to ja będę z tobą na zawsze…
Kiedy wypowiedział te słowa, rzuciłam mu się w ramiona. Parę sekund później i on mnie przytulił. Czułam się przy nim tak bezpiecznie…


Mimo wszystko, kiedy emocje opadły, wyszłam do swej komnaty. Przyszłość…Ona nadchodziła…Zbliżał się kres Kombinatu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.