Kiedy weszłam do owego pomieszczenia, GLaDOS
powiedziała:
- Podłącz mnie, a ja cię wywiozę na górę.
W tym momencie ja zrobiłam to. Nawet nie
wiecie, jakim śmiesznym widokiem była ziemniaczana bateria podłączona do tego
czegoś na rdzenie i obracająca się. Jednak, kiedy GLaDOS była podłączona,
rzekła:
- Posłuchaj, nawet jeśli nadal uważasz, że
jesteśmy wrogami, to przynajmniej jesteśmy wrogami ze wspólnym interesem:
zemstą.
Czy wrogami, to jeszcze nie wiem, to by się
okazało po wymianie rdzenia. W każdym razie, po chwili, podłoga ruszyła w górę.
Kiedy jechałyśmy, dodała:
- Lubisz zemstę, prawda? Każdy lubi zemstę. No
to już, idziemy się mścić.
Po chwili dojechałyśmy do silosu z Wheatleyem.
Silos wyglądał inaczej, więc nieźle się tu urządził, jak na małego debila. Ja
zaś, zeszłam z tej podłogi, którą tu wjechałam, a ona zjechała z powrotem na
górę. Zaś Wheatley rzekł:
- Proszę, proszę. Witaj w MOJEJ KRYJÓWCE!
Według lampki na tym tutaj panelu sterowania za sześć minut cały budynek wyleci
w powietrze. Jestem prawie pewien, że to problem z lampką. Ale na wszelki
wypadek i tak muszę cię zabić. O czym już rozmawialiśmy.
ZA JEBANE SZEŚĆ MINUT?! W tyle to nawet nie
zdążyłabym zgadnąć mojego hasła do starego komputera! Jednak, Wheatley nadal
ględził, a za ścianą palił się pożar. Jej.
- Czyli powiedzmy, że to będą trzy minuty,
potem minuta przerwy, wtedy zostają komfortowe dwie minuty na wyłączenie tego,
co powoduje te wszystkie pożary. No, to taki jest plan. - Mówił
Brawo, debilu. Prawdziwy czarny charakter
NIGDY nie zdradzał swojego planu. Ale on napierdalał dalej:
- Poza tym oglądałem z taśmy, jak ją zabiłaś i
nie zamierzam popełniać tych samych błędów. Mój plan ma cztery części:
Pierwsza: żadnych powierzchni portalowych. Druga: natychmiast puszczam
neurotoksynę. Trzecia: osłony bombowe dla mnie. Co wiąże się bezpośrednio z
punktem numer cztery: bomby do rzucania w ciebie. Ty wiesz co? Ten plan jest
tak dobry, że dam ci fory i zakręcę neurotoksynę. Oczywiście żartuję. Żegnaj.
- Pełna wydajność neurotoksyn za pięć minut. –
Odparł Komunikat.
„O, fajnie. Bo ta rura z białym żelem wygląda
obiecująco.” – Pomyślałam
Jednak on osłonił się takimi panelami, jeśli
to mogę tak nazwać i zaczął rzucać we mnie bombami. Od razu pobiegłam za rurę z
białym żelem. Kiedy tak się za nią chowałam, Wheatley rzekł:
- Dokąd to? Nie biegnij, nie biegnij! Im
głębiej oddychasz, tym więcej wdychasz neurotoksyny. Cholernie to sprytne.
Diabelnie.
No, ale po chwili bomba trafiła w rurę
niszcząc ją i rozlewając żel po podłodze. Właśnie rozjebałam pierwszy punkt
jego planu. Zaś on krzyknął:
- Nieee!
Jak dramatycznie. Jednak on dodał:
- Eee…tak naprawdę to udawałem ciebie. Bo
właśnie wpadłaś w moją pułapkę. Właśnie tu i właśnie teraz. Ha. Bo tak naprawdę
to ja chciałem, żebyś mnie podstępem nakłoniła do rozwalenia tej rury. To
znaczy żeby ci się wydawało, że podstępem. To daje fałszywą nadzieję, a to
rodzi zbytnią pewność siebie i prowadzi do błędów. I katastrofalnych w skutkach
potknięć. Wszystko jest częścią mojego planu.
„Tak, tak, ale gdzie te uszkodzone rdzenie?” –
Pomyślałam
No, ale po chwili ustawiłam portale tak, aby
bomby uderzyły w Wheatley’a. Kiedy to nastąpiło, ten krzyknął:
- Aaa!
Po czym bariery odsłoniły go. Gdy to
nastąpiło, usłyszałam GLaDOS:
- Dobra robota! Umieszczam pierwszy rdzeń w
pobliżu kładki! Bierz go i spróbuj mu przyczepić!
Kiedy zaś umieszczałam portale tak, aby dostać
się do rdzenia, usłyszałam że ten mówił:
- Kosmos, kosmos, chcę lecieć w kosmos, tak,
proszę, kosmos. Kosmos, kosmos. Lecieć w kosmos.
LOOOL, ten rdzeń musiał być jakimś maniakiem
Wszechświata. Jednak, nie słuchając, co tam dalej mówił, portalami dostałam się
na kładkę i podeszłam do jej końca, po czym chwyciłam rdzeń i zeskoczyłam na
dół. W tym momencie, ujrzałam że wylał się niebieski żel. Widząc to, zaczęłam
się na nim odbijać tak, aby przyczepić rdzeń, co po chwili mnie się udało.
Kiedy to zrobiłam, Komunikat oznajmił:
- Ostrzeżenie: Uszkodzenie rdzenia na poziomie
pięćdziesiąt procent. Naruszono system wentylacyjny: neurotoksyny nieaktywne.
Eksplozja reaktora za cztery minuty.
- Uuuu…Co…co się stało? Co się stało? Co…Co…co
ty mi przyczepiłaś? No co to jest? Momencik [klik klik klik] Ech, te przeklęte
bomby są przyklejone. Ale nic – przekonfigurowałem osłony. Jedziemy dalej. – Spytał Wheatley.
„Uszkodziłam cię w pięćdziesięciu procentach,
ale to nic takiego. Nie przejmuj się tym.” – Pomyślałam
Jednak, po chwili, znowu osłonił się tymi
barierami i zaczął we mnie rzucać bombami. Kiedy ja przekierowałam portale tak,
aby znowu w niego uderzyły, ten rzekł:
- Aha, rdzeń do mnie przyczepiłaś! A kto ci
podpowiedział? Ona? [Tu niby się rozglądał.] To na nic, skarbie, to mnie tylko
wzmocni!
„Ta…Wzmocni…Jesteś w pięćdziesięciu procentach
uszkodzony, karakanie ty.” – Pomyślałam
Jednak, kiedy bomba w niego leciała, dodał:
- Pamiętasz, jak ci powiedziałem, gdzie
znaleźć to portalowe cacko, co je tak lubisz? Szczerze mówiąc, myślałem że po
drodze zginiesz. Wszyscy inni zginęli.
Lecz, gdy bomba w niego uderzyła, krzyknął:
- Aaa!
I osłony znowu się schowały. Zaś po chwili
GLaDOS rzekła:
- Dobra, świetnie! Teraz następny rdzeń!
W tym momencie, ujrzałam owy. Chwilę potem,
drugi rdzeń zaczął mówić:
- SZYBKO: JAK WYGLĄDA SYTUACJA? O, hej tam,
cześć, ślicznotko. Jestem Rick. Co tu porabiasz? Czyżby jakaś mała przygoda?
„A tam, staram się nie wylecieć w kosmos.” –
Pomyślałam, odbijając się na niebieskim żelu i umieszczając portal tak, aby
dostać się na kładkę.
Kiedy zaś dostałam się tam portalami,
podeszłam do jej końca, zeskoczyłam na żel, odbiłam się i chwyciłam rdzeń.
Chwilę potem, zeskoczyłam z drugiej kładki, na którą przypadkowo się dostałam i
za pomocą pędu przyczepiłam drugi rdzeń.
Po zrobieniu tego, Komunikat powiedział:
- Ostrzeżenie: Uszkodzenie rdzenia na poziomie
siedemdziesięciu pięciu procent. Zegar eksplozji reaktora zniszczony.
Aktywowano awaryjny protokół zapobiegania niepewności eksplozji reaktora: ta
placówka ulegnie samozniszczeniu za dwie minuty.
- Dość! Mówiłem ci, żebyś nie przyczepiała mi
tych rdzeni! Ale ty nie słuchasz. Ani trochę. Cały czas tylko milczysz. W
milczeniu nie słuchasz ani słowa. Bezgłośnie mnie osądzasz. Tacy ludzie są
najgorsi. – Powiedział Wheatley, otaczając się barierami u dołu i u góry.
Tak, wiedziałam że byłam super hiper zła, ale
nie przesadzajmy. No, ale po chwili zaczął we mnie ciskać bombami. Ja zaś,
przekierowałam bomby, aby go uderzyły, co po chwili się udało. Kiedy to
nastąpiło, krzyknął:
- Aaa!
- Masz kolejny rdzeń! Ten powinien już
wystarczyć! – Powiedziała GLaDOS.
Chwilę potem, fragment ściany zawalił się i
ujrzałam trzeci rdzeń, najprawdopodobniej chodzącą Wikipedię, gdyż mówił fakty,
ale w większości bzdurne, na przykład że kosmos nie istnieje.
Mimo wszystko, jako iż wylał się pomarańczowy
żel, robiąc mi bieżnię, strzeliłam portale tak, aby dostać się do rdzenia,
rozpędziłam się i chwyciłam owy. Gdy to nastąpiło, drugi portal dałam pod tym
małym debilem, rozpędziłam się i przyczepiłam mu trzeci rdzeń.
- Ostrzeżenie: Uszkodzenie rdzenia na poziomie
stu procent. – Odparł Komunikat.
- Aaaaaaaa! – Krzyknął Wheatley.
- Wymagana jest ręczna wymiana rdzenia.
- Achaaa. Rozumiem. [Chichocze]
- Rdzeń zastępczy: gotowy, aby rozpocząć?
- Tak jest! Dawaj! – Odpowiedziała GLaDOS.
- Rdzeń uszkodzony: gotowy, aby rozpocząć? –
Spytał Komunikat.
- Co ty na to? – Odpowiedział Wheatley.
- Interpretacja niejasnej odpowiedzi jako TAK.
- Nie! Nie! NIE NIE NIE! Ktoś nie załapał
mojego sarkazmu.
- Wykryto sytuację patową. Wykryto pożar w
pomieszczeniu rozwiązywania sytuacji patowych. Trwa gaszenie.
- A to się tak po prostu zmywa? Pożyteczna
informacja. To znaczy byłaby pożyteczna, ale nieco wcześniej.
- Do asystenta w rozwiązywaniu sytuacji
patowych: proszę wcisnąć przycisk rozwiązywania sytuacji patowej.
W tym momencie, od razu zaczęłam iść, a
właściwie biec w kierunku owego pomieszczenia.
- Idź nacisnąć guzik! Naciśnij go! – Krzyknęła
GLaDOS, gdy podeszłam do zakratowanego pomieszczenia.
W tym momencie, zaczęli się przekrzykiwać, ale
ja i tak tam szłam. Miałam cichą nadzieję, że GLaDOS w końcu by mnie wypuściła.
Lecz, chwilę potem, jeden portal umieściłam na białej części sufitu, po czym
wróciłam i dałam portal na białym fragmencie podłogi, po czym przeskoczyłam
tam. Jednak, gdy go nacisnęłam, uderzyły mnie bomby, wypychając mnie przez
zakratowaną część, po czym upadłam na podłogę. Zaś Wheatley krzyknął:
- CZĘŚĆ PIĄTA! ZAMINOWAĆ GUZIK PATA!
Kiedy zaś podparłam się na rękach, Wheatley
rzekł:
- Co? Jeszcze żyjesz? Żartujesz. No cóż, nadal
jestem w tej obudowie i nadal tu rządzę. I NIE MAM BLADEGO POJĘCIA JAK TO
WSZYSTKO NAPRAWIĆ.
Lecz, w tym momencie spojrzałam na niego, a
potem chwyciłam działo portalowe, które leżało obok mnie i uniosłam wzrok. Dach
się odsunął, ukazując księżyc.
- Musiałaś się bawić w kotka i myszkę, co? A
inni próbowali tu pracować. No to teraz wszyscy za to zapłacimy. WSZYSCY TU
ZGINIEMY. – Powiedział Wheatley.
A ja portalem strzeliłam w księżyc, gdyż i tak
nie miałam wyjścia. Kiedy portal na księżycu się otworzył, zaczęliśmy być
zasysani do drugiego portalu.
- Aaa! Aaaaaaaa! – Krzyknął Wheatley.
Po chwili, zostałam zassana do portalu.
Oczywiście odruchowo chwyciłam Wheatley’a, bo był podłączony, więc daleko bym
nie odleciała. Jednak, gdy wylecieliśmy przez portal, krzyknął:
- KOSMOS!
Uniosłam wzrok. Fakt, byliśmy na księżycu. Jak
ja dawno w kosmosie nie byłam, szczerze powiedziawszy. Chwilę potem, spuściłam
wzrok.
- Aaa! Puść! Jesteśmy w kosmosie! – Krzyknął
- Kosmos? KOSMOS! – Krzyknął pierwszy rdzeń i
wyleciał daleko w kosmos.
- Puszczaj! Puszczaj! Nadal jestem podłączony.
Dam radę się wciągnąć. Mogę jeszcze to naprawić!
- Już to naprawiłam. I ty już NIE wrócisz. –
Wtrąciła się GLaDOS, a następnie przez portal wysunął się chwytak i wytrącił
Wheatley’a, który mówił:
- O nie. Zmiana planu. Trzymaj mnie. Mocno!
Kiedy zaś został wytrącony, ja spojrzałam za
nim w górę, a on wołał:
- Złap mnie złap mnie złap mnie! Złap mnieee!
Chwilę potem, spojrzałam w dół. Byłam trzymana
przez chwytak, który wciągnął mnie z powrotem do Aperture Science. Gdy tam
byłam, gwałtownie puścił mnie na ziemię. Ostatnie, co ujrzałam przed utratą
przytomności to ciągniętą przez chwytak głowę GLaDOS, która rozglądała się.
Wtedy zemdlałam…
Woah, co to była za przygoda. Nie wiem, ile
byłam nieprzytomna, ale kiedy się obudziłam i podniosłam się, zauważyłam że
byłam w windzie. Widziałam przed sobą dwa, nieznane mi roboty oraz to, że
GLaDOS, już na swoim miejscu, odwróciła się. Chwilę potem, gdy stałam, zaczęła
mówić:
- Bogu dzięki, nic ci nie jest. Wiesz co?
Będąc Caroline, dowiedziałam się czegoś bardzo cennego. Myślałam, że jesteś
moim najgorszym wrogiem, a tak naprawdę przez cały czas byłaś moją najlepszą
przyjaciółką.
„Ooo…Jakie słooodkie.” – Pomyślałam, a ona
kontynuowała:
- Dzięki temu nagłemu wzruszeniu, którego
doświadczyłam, gdy ratowałam ci życie dowiedziałam się innej ważnej rzeczy:
gdzie w moim mózgu mieszka Caroline.
- Usunięto Caroline. – Przemówił Komunikat.
- Żegnaj, Caroline.
Po czym, nawet panele się schowały w dół, a
GLaDOS mówiła nadal:
- Powiem ci, że kasując przed chwilą Caroline,
dowiedziałam się czegoś bardzo cennego. Najprostsze rozwiązanie problemu jest
na ogół najlepsze. Powiem szczerze. Zabicie cię nie jest łatwe.
„I to chyba jest najlepszy komplement, jaki
człowiek może usłyszeć od robota.” – Skomentowałam w myślach, a ona
kontynuowała:
- Wiesz, jak wyglądały moje dni? Po prostu
testowałam. Nikt mnie nie mordował. Ani nie wsadzał w ziemniak. Ani nie karmił
mną ptaków. Miałam całkiem przyjemne życie. Ale pojawiłaś się ty, ty
niebezpieczna, niema wariatko. I wiesz co? Wygrałaś. Idź sobie.
Winda ruszyła po ostatnich dwóch słowach. Gdy
jechała, GLaDOS dodała tylko:
- Było miło. Nie wracaj.
Nie zamierzałam tam wracać. Wystarczająco dużo
nasiedziałam się w Aperture Science. Ale miło mi było, że jednak na serio mnie
wypuściła na wolność. Jednak, po jakimś czasie, winda zatrzymała się przed
jakimiś zamkniętymi drzwiami, które się zamknęły. Gdy się otworzyły,
ujrzałam…wieżyczki, które we mnie celowały.
No tak. Czego ja mogłam się spodziewać po
GLaDOS? Czyli miałam tu zginąć? Nigdy się nie wydostać? Ale po chwili stało się
coś, co mnie zdziwiło. Promienie wieżyczek wyłączyły się, a one zaczęły swoimi
skrzydłami, że tak to nazwę, przygrywać przyjemną muzyczkę. Chwilę potem, winda
ruszyła dalej, a ja dostrzegłam kolejne wieżyczki, które grały tą samą
muzyczkę.
Chwilę potem, winda nieco spowolniła, a ja
wjechałam do pomieszczenia pełnego stojących wieżyczek. Jedna z nich grała tą
samą muzykę, a druga śpiewała „Cara mia”.
Chwilę potem, wszystkie wieżyczki zaczęły grać, a jedna z nich śpiewała. Aż
uśmiechnęłam się, widząc i słysząc to. Było to naprawdę miłe pożegnanie ze
strony GLaDOS. Winda jechała powoli przez jakiś czas, widziałam nawet z tyłu
wielką wieżyczkę z inną teksturą niż pozostałe. Jakiś czas później, gdy była
wysoko, przyspieszyła. W czasie jazdy widziałam też pomieszczenia Aperture,
które jeszcze nie były odbudowane.
No, ale w końcu dojechała do drzwi
wyjściowych, które otworzyły się. Od razu oślepiło mnie światło słoneczne,
którego tyle nie widziałam. Od razu wyszłam z Aperture i ujrzałam, że byłam na
jakimś słonecznym polu pełnym pszenicy, złocistej pszenicy. Zaczęłam się
rozglądać, ale po chwili usłyszałam trzask drzwi i odwróciłam się. Ujrzałam
jakąś starą komórkę, co mnie zdziwiło. Drugim wejściem do Aperture Science było
takie małe zadupie? Jednak, chwilę potem, drzwi otworzyły się raz jeszcze i
wypadła z nich, uwaga, brudna Kostka Towarzysząca! Widać było jej serduszko,
dlatego wiedziałam, że to była ta. Chwilę potem, drzwi zamknęły się, a
właściwie zatrzasnęły.
W tym momencie, przed chwyceniem kostki,
odwróciłam się tyłem i krzyknęłam na cały głos, rozpościerając ramiona:
- WOLNOŚĆ!!!
Tak dawno nie słyszałam swojego głosu, że już
zapomniałam, jak on brzmiał. Mimo wszystko, po chwili, odwróciłam się jeszcze
raz i od razu chwyciłam przedmiot za pomocą działa portalowego, które ciągle
miałam przy sobie i ruszyłam przed siebie, na poszukiwania mojego starego
statku kosmicznego. Liczyłam na to, że odnalazłabym owy pojazd, który teraz
byłby moim jedynym domem. Cud chciał, że po około trzech godzinach błądzenia po
polu dotarłam do drogi, na której owy stał.
Widząc go, weszłam do środka. Od środka nie
zmienił się nic od mojej ostatniej wizyty w nim. Będąc znowu w domu, umyłam
kostkę, postawiłam ją koło tub z moimi kombinezonami, a na ową kostkę położyłam
działo portalowe, wzięłam kombinezon i poszłam się przebrać.
________________________________________________
Woah, nareszcie skończyłam wątek gier "Portal" i "Portal 2". Naprawdę, mozolnie szło mi pisanie tego typu FanFiction, ale ostatecznie się udało. <3