Po tamtej wyjątkowo łatwej akcji, nie działo
się nic nadzwyczajnego. Ciągle, jak co dzień, staraliśmy się odebrać BLU ich
teczkę oraz nie dopuścić do ukradnięcia naszej. Nadal mnie się tu podobało,
muszę przyznać. Co do poprzedniego wydarzenia, zaczęłam przeczuwać, że to po
prostu był przypadek i nie powinnam się tym przejmować. W końcu czasami coś
może pójść wyjątkowo łatwo i wcale nie musi to oznaczać niczego złego, czyż
nie? Jednak, któregoś dnia, stało się coś, co utwierdziło mnie w przekonaniu,
że to był jednak zwiastun czegoś złego…
Otóż, jednego dnia, około godziny piątej rano,
gdy wszyscy członkowie mojej oraz przeciwnej drużyny jeszcze spali, ja jako iż
wstawałam o tak wczesnych porach, udałam się na zewnątrz aby pooglądać wschód
słońca. Na początku nie działo się nic nadzwyczajnego, ot stałam sobie i
patrzyłam przed siebie. Lecz, w pewnej chwili, wzrok zaczął mnie się zamazywać.
Wiedziałam, że to oznaczało pojawienie się kolejnej wizji i już bałam się, co
tym razem moja umiejętność chciała mi powiedzieć.
Chwilę potem, pojawiła się wizja, której teraz
nie mogę wam powiedzieć, bo inaczej musiałabym wam zaspoilerować przyszłość, a
nie chcę tego robić. Po prostu była ona nieprzyjemna, ale to nie powinno was
dziwić, gdyż każde moje wizje takie były. Gdy się skończyła, do moich oczu
napłynęły łzy. Dlaczego ta umiejętność nigdy nie mogła pokazać mi niczego
przyjemnego? Co z nią było nie tak? A może po prostu musiałam nauczyć się nią
kontrolować, aby móc widzieć przyjemne rzeczy? Nie wiedziałam, ale to, co
widziałam obecnie było okropne.
Parę sekund potem, poczułam na swoim ramieniu
czyjąś dłoń, ale kiedy się odwróciłam, nie zauważyłam za sobą nikogo. Musiało
to oznaczać, że tym razem był to Breen. Przynajmniej on zawsze za mną podążał.
Chwilę później, usłyszałam w swojej głowie jego głos:
„Wiem, że to co widziałaś jest nieprzyjemne,
ale nie przejmuj się. Po prostu miej nadzieję, że spotkasz się z nimi po
śmierci.”
Nie było to zbyt pocieszające, ale faktycznie,
nie mogłam obecnie wiedzieć, co działo się po śmierci. Jednak, bałam się, że ta
wizja byłaby kolejną, która by się spełniła.
Aż w końcu…