O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

sobota, 24 grudnia 2016

Rozdział XXVI – Masz się nas słuchać, albo zrobimy ci z dupy jesień średniowiecza.



Przynajmniej nie zostaliśmy teraz zabici przez Pana Kleksa. Jednak ja wiedziałam, że prędzej czy później, Wielki Elektronik zginąłby z jego rąk. I właśnie to w chwili obecnej napawało mnie smutkiem. Zastanawiałam się, kiedy i jak ja zginęłabym, bo jakoś nie chciało mnie się wierzyć, że umarłabym ze starości. Lecz wizje nie mówiły nic na mój temat. No, ale przejdźmy do tego, co się działo u mnie. Otóż, lecieliśmy sobie, przemierzając przestrzeń kosmiczną. Zastanawiałam się, gdzie lecieliśmy. I, w pewnym momencie, spytałam Wielkiego Elektronika:


- Ty, a gdzie my właściwie lecimy?


- O, Ramoninth się odezwała. Czyżby dzień cudów? No, ale wracając do pytania, nie mam pojęcia. Jak znajdę jakąś w miarę w porządku planetę, to się tam zatrzymamy. – Odpowiedział


- Co jest dziwnego w tym, że mało mówię? Jak nie mam nic do powiedzenia, to siedzę cicho.


- Nie no, nic, tyle że ty na serio mało mówisz.


- Wolę odezwać się raz na dwa lata i powiedzieć coś mądrego niż odzywać się co dwie minuty i mówić głupoty.


- Nie no, aż tak gadatliwa to lepiej żebyś nie była.


- Właśnie. Więc nie narzekaj.


Po tej rozmowie, zapanowała cisza i panowała ona przez resztę lotu…


Szczerze powiedziawszy, nie miałam zielonego pojęcia ile czasu przemierzaliśmy przestrzeń kosmiczną. Jednak, w pewnym momencie, dolecieliśmy do jakieś dziwnej planety, która nawet nie wyglądała jak planeta, tylko bardziej jak jakieś coś zwisające w przestrzeni kosmicznej. Teraz już nie za bardzo pamiętam, jak dokładnie wyglądała z kosmosu. Mimo wszystko, widząc ją, Wielki Elektronik rzekł:


- O, ta planeta wydaje się być ciekawa.


- Mnie to wygląda na sondę kosmiczną, niżli planetę. – Skomentowałam


- Faktycznie, ale skąd wiesz czy jeszcze jesteśmy w naszym Układzie Słonecznym, czy to już jest jakiś inny? Może poza granicami naszego Układu planety wyglądają właśnie tak.


- Wątpię, ale dobra. Zobaczymy, co to jest.


Po tej krótkiej rozmowie, podlecieliśmy do planety i, gdy znajdowaliśmy się w jej atmosferze, wylądowaliśmy. Okazało się, że…była to zwykła planeta, nawet trochę podobna do Ziemi. Obecnie znajdowaliśmy się w jakimś ogromnym ogrodzie, w którym znajdował się jakiś zamek.


Mimo wszystko, kiedy zatrzymaliśmy się, pierwszy wyszedł Wielki Elektronik, a zaraz po nim, ja. Nie wiem, co było w atmosferze tej planety, ale dało się na niej normalnie oddychać. Kiedy staliśmy już na zewnątrz, spytałam:


- Co teraz robimy?


- Wypadałoby poszukać jakiegoś miejsca, w którym można by się osiedlić i dalej planować jak zniszczyć Kleksa. – Odpowiedział


- Jedyne, co tu widzę, to ten o zamek. 


I wskazałam w kierunku, w którym znajdował się owy zamek. W tym momencie, Elektronik spojrzał w tamtym kierunku. Widząc owy budynek, odparł:


- Moglibyśmy zobaczyć, czy ktoś tam mieszka i, jeżeli tak, przekonać go abyśmy mogli się tam osiedlić.


Po tych słowach, oboje podeszliśmy tam. Jednak, gdy byliśmy niedaleko, ujrzeliśmy że drzwi otworzyły się i z budynku wyszedł jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej właściciel nieruchomości. Chwilę potem, przywitał się z nami, a następnie nawiązała się rozmowa pomiędzy nim, a Wielkim Elektronikiem. Nie będę jej tutaj opisywać, gdyż właściwie podczas niej nie zdarzyło się nic ciekawego. Wielki Elektronik próbował przekonać, jak się okazało, gubernatora tej planety, Manuel Karmello de Bazar (zajebiste drugie imię, nie ma co, nazwisko w sumie też), do tego aby pozwolił nam osiedlić się w jego posiadłości.

Nie wiem, ile to trwało, ale UDAŁO SIĘ. W pewnym momencie, Wielki Elektronik spróbował poprowadzić rozmowę tak, aby Manuel powiedział o tym, co najbardziej chciałby mieć. Gdy w końcu cel został osiągnięty i gubernator powiedział to, iż najbardziej chciałby mieć córkę, Elektronik obiecał mu, że gdy stworzy swoją nową maszynę, a chciał zrobić fantomizator, sprowadzi mu z Ziemi jakąś dziewczynkę. I tym optymistycznym akcentem, udało się go przekonać.


Gdy zaś prowadził nas do komnaty, która miała być nasza, powiedziałam nieco ściszonym głosem do mego towarzysza:


- Mistrz perswazji z ciebie, nie ma co.


- Dzięki. Zawsze trzeba znaleźć czyiś słaby punkt i go wykorzystać. – Odparł


- Tak w ogóle, chcesz stworzyć fantomizator?


- Tak. Może się przydać do mego kolejnego planu.


- Nie sądzisz, że to jest takie trochę nie możliwe do wykonania na dzisiejsze standardy technologiczne?


Po tym pytaniu, spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem, W tym momencie, od razu rzekłam:


- Nie było tematu.


W tym momencie, nastała cisza na resztę drogi…


W czasie drogi do komnaty, spotkaliśmy również żonę Manuela, Linellę. Co jest tutaj nie tak z imionami? Chyba tylko „Manuel” jest w miarę normalnym imieniem. Mimo wszystko, owa kobieta na razie nie miała nic przeciwko nam. Jednak, w pewnym momencie, kiedy w końcu dotarliśmy do komnaty i zostaliśmy sami, odparłam:


- Wypadałoby tu się trochę urządzić.


- Czytasz mi w myślach? O tym samym pomyślałem. – Odparł Wielki Elektronik.


- No popatrz, ta intuicja.


Mimo to, po tej krótkiej rozmowie, zajęliśmy się urządzaniem komnaty zgodnie z naszymi potrzebami…