O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

niedziela, 28 stycznia 2018

Rozdział LXXIV – Brutalna wizja.


Po tamtej wyjątkowo łatwej akcji, nie działo się nic nadzwyczajnego. Ciągle, jak co dzień, staraliśmy się odebrać BLU ich teczkę oraz nie dopuścić do ukradnięcia naszej. Nadal mnie się tu podobało, muszę przyznać. Co do poprzedniego wydarzenia, zaczęłam przeczuwać, że to po prostu był przypadek i nie powinnam się tym przejmować. W końcu czasami coś może pójść wyjątkowo łatwo i wcale nie musi to oznaczać niczego złego, czyż nie? Jednak, któregoś dnia, stało się coś, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to był jednak zwiastun czegoś złego…


Otóż, jednego dnia, około godziny piątej rano, gdy wszyscy członkowie mojej oraz przeciwnej drużyny jeszcze spali, ja jako iż wstawałam o tak wczesnych porach, udałam się na zewnątrz aby pooglądać wschód słońca. Na początku nie działo się nic nadzwyczajnego, ot stałam sobie i patrzyłam przed siebie. Lecz, w pewnej chwili, wzrok zaczął mnie się zamazywać. Wiedziałam, że to oznaczało pojawienie się kolejnej wizji i już bałam się, co tym razem moja umiejętność chciała mi powiedzieć.


Chwilę potem, pojawiła się wizja, której teraz nie mogę wam powiedzieć, bo inaczej musiałabym wam zaspoilerować przyszłość, a nie chcę tego robić. Po prostu była ona nieprzyjemna, ale to nie powinno was dziwić, gdyż każde moje wizje takie były. Gdy się skończyła, do moich oczu napłynęły łzy. Dlaczego ta umiejętność nigdy nie mogła pokazać mi niczego przyjemnego? Co z nią było nie tak? A może po prostu musiałam nauczyć się nią kontrolować, aby móc widzieć przyjemne rzeczy? Nie wiedziałam, ale to, co widziałam obecnie było okropne.


Parę sekund potem, poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, ale kiedy się odwróciłam, nie zauważyłam za sobą nikogo. Musiało to oznaczać, że tym razem był to Breen. Przynajmniej on zawsze za mną podążał. Chwilę później, usłyszałam w swojej głowie jego głos:

„Wiem, że to co widziałaś jest nieprzyjemne, ale nie przejmuj się. Po prostu miej nadzieję, że spotkasz się z nimi po śmierci.”

Nie było to zbyt pocieszające, ale faktycznie, nie mogłam obecnie wiedzieć, co działo się po śmierci. Jednak, bałam się, że ta wizja byłaby kolejną, która by się spełniła.


Aż w końcu…

sobota, 13 stycznia 2018

Rozdział LXXIII – Like A Assasin

Jednak, w kolejnych dniach po odkryciu tego, co odkryliśmy, nie działo się nic wartego uwagi. Nadal ja i mój zespół dążyliśmy do przejęcia teczki BLU, i tak dzień w dzień. Nadal było to przyjemne, jednak moje dni tutaj nie wyglądały już tak samo jak kiedyś. To znaczy nie zrozumcie mnie źle, nadal podobało mnie się to, co dotychczas robiliśmy, ale zaczęłam się bardziej zastanawiać nad wydarzeniami z poprzednich dni. W każdym razie, po około miesiącu, stało się coś wyjątkowego.


Otóż, jak co dzień dążyliśmy do przejęcia teczki BLU. Jednak, tym razem, ja i Szpieg postanowiliśmy, nie jak dotychczas działać w duecie, tylko rozdzielić się i sprawdzić, jak po tak długim czasie wspólnego pomagania członkom naszego zespołu udałoby nam się wykonywać to samo zadanie w pojedynkę. Kiedy zaś zaczęła się właściwa, że tak to nazwę, rozgrywka, ja na początku zlikwidowałam Snajpera przeciwnej drużyny używając do tego Portal Gun. Kiedy zaś spadł on z wysokości na ziemię i się zabił, unikając ostrzału Grubego z BLU, wbiegłam na drewniany most, który dzielił dwie części 2Fort i, za pomocą działa pulsacyjnego, zdezintegrowałam Grubego i Medyka przy okazji.


Kiedy nasi przeciwnicy byli pozbawieni trzech najistotniejszych osób, ujrzałam że Skaut zabił wykonującego rakietowy skok Żołnierza. W tym momencie ja, za pomocą lewitacji, wleciałam na pobliski dach. Kiedy to robiłam, usłyszałam że Gruby z naszej drużyny kogoś zastrzelił, jednak nie zauważyłam kto to był. Chwilę potem, Demoman przeciwnej drużyny został rozgromiony przez naszego Snajpera. W tym momencie, ja zleciałam niżej i wleciałam do budynku. Gdy to robiłam, usłyszałam dźwięk umierającego Pyro, co znaczyło, że ktoś z naszej drużyny go zabił.


Ja zaś, zaczęłam szukać kogoś, komu mogłabym pomóc. Z tego co widziałam, na zewnątrz radzili sobie dobrze, więc tam już nie byłam potrzebna. Chwilę potem, kiedy już chciałam zawrócić, gdyż nie widziałam ani nikogo z mojej drużyny, ani nikogo z przeciwnej drużyny, kogo można byłoby pokonać, usłyszałam za sobą taki dźwięk jaki słychać było, gdy Szpieg się teleportował, a po sekundzie strzał. Słysząc to, gwałtownie odwróciłam się i, po zrobieniu tego, ujrzałam martwego Szpiega z BLU oraz tego z mej drużyny. Chwilę potem, powiedziałam:

– Dzięki

– Nie ma za co. Trzeba sobie pomagać. – odparł

Po tych słowach, jako iż widziałam, że trzymał w ręku teczkę BLU, za pomocą mej pirokinezy przeniosłam go i siebie do miejsca, w którym leżała nasza. Będąc tam, położył ją na biurku, dzięki czemu znów wygraliśmy.



Dzisiaj to wszystko poszło zbyt prosto. Przez to, zaczęłam przeczuwać, że w najbliższych dniach nie byłoby już tak łatwo.