O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział XXV – Wizja nowego świata i wojna.



Otóż, przez pewien czas, panował spokój. Jednak, w pewnym momencie, kiedy do naszej komnaty ponownie przyszedł Alojzy, w którejś chwili Wielki Elektronik rzekł:

- Niech pan spojrzy, panie Alojzy, na pomysły naszych uczonych. Na te prototypy wynalazków, pożal się Boże.

Po czym nacisnął na przycisk na tym metalowym, okrągłym cosiu, które stało obok niego i całkowicie wyprostował rękę. Gdy to zrobił, ujrzeliśmy wyświetlone poszczególne prototypy. Zaś Wielki Elektronik zaczął mówić:

- Oto jakieś połączenie golarki z radioodbiornikiem.

Jebłam. Kto to wymyślił, będzie moim nowym mistrzem ds. humoru. Lecz, kilka chwil później, przy kolejnym projekcie, Elektronik powiedział:

- Zapalniczki z latarką.

Ej, to akurat nie było takie głupie. Widział kto kiedyś latarkę, która świeciła ogniem? Mnie tam to się nawet podobało. Zawsze jakieś niekonwencjonalne rozwiązanie. Jednak, przy trzecim slajdzie, Wielki Elektronik rzekł:

- Super muchołapka.

To również nie było najgłupsze rozwiązanie. W końcu nie trzeba by było biegać za muchami aby je zabić czy wydawać pieniądze na lep na muchy. Powiedziałabym coś na ten temat, jednak wolałam siedzieć cicho.

Kilka chwil potem, Wielki Elektronik kontynuował:

- I inne duperele. 

Po czym na chwilę przerwał i dodał:

- Nasze najważniejsze zadanie. Odnaleźć, schwytać i uwięzić Arcymechanika.

„NIE MOGŁEŚ O TYM POMYŚLEĆ NA POCZĄTKU?! JA PIERDOLĘ, JAKI Z CIEBIE IDIOTA!!!” – Krzyczały moje myśli.

No, bo serio. Niby on taki inteligentny był, a nie pomyślał O NAJWAŻNIEJSZYM na początku. W dawnym Kombinacie, taka istota jak Arcymechanik już dawno nie pamiętałaby swojej przeszłości i zapierdalała po Cytadeli jako stalker. No, ale mniejsza. Mimo wszystko, Wielki Elektronik ciągnął dalej swój wywód:

- Cóż z tego bowiem, że zdobyliśmy Wyspę Wynalazców i zapanowaliśmy nad jej stolicą, Patentonią. Kiedy ich ulubiony przywódca umknął. I może z ukrycia spiskować przeciwko naszej władzy. Niech pan posłucha.

Przy ostatnim zdaniu zwrócił się do Alojzego. Chwilę potem, usłyszeliśmy głos Arcymechanika dochodzący z komputera:

- Uczeni! Zbliża się godzina uwolnienia Patentonii spod okrutnej władzy Wielkiego Elektronika. Nie pracujcie nad nowymi wynalazkami, które służyć mogą przemocy. Chwila powrotu Arcymechanika jest już bliska!

Kurwa no. Kolejny, który nie umiał poprawnie składać zdań. Powinien powiedzieć: „Nie pracujcie nad nowymi wynalazkami, które MOGĄ służyć przemocy.”! Ja pierdolę, widać, kto nie uważał na polskim. Mimo wszystko, kiedy odtwarzanie skończyło się, Wielki Elektronik powiedział:

- Musimy im pokazać złapanego i potulnego Arcymechanika. Wtedy stracą ochotę na drwiny z naszej mocy. Niech pan spojrzy.

Po czym wskazał na jedną z ciemnej części komnaty. Kiedy to zrobił, zaczęły się w tamtym miejscu wyświetlać różne zawiłe, acz naprawdę ładne, grafiki. W czasie ich pokazu, Wielki Elektronik mówił:

- Oto wizja nowego świata w którym ludzie naszego pokroju napawać się będą estetycznym ładem brył geometrycznych. Wysprzątamy stary, bajkowy śmietnik!

Czym? „Estetycznym ładem brył geometrycznych”? Do dziś nie wiem, co to. Mimo wszystko, gdy pokaz się skończył, usłyszeliśmy głos komputera, który mówił: 

- Uwaga! Przerywam emisję! Tu centralny komputer systemu!
W tym momencie, oboje wstaliśmy, po czym Wielki Elektronik powiedział do Alojzego:

- Niech pan spojrzy, pułkowniku…

Na komputerze zaś ujrzeliśmy jakieś nadlatujące do Patentonii wielkie COŚ, co wyglądało jak wielkie żelazko w kolorach tęczy. Zaś komputer przemówił:

- Podaję komunikat nadzwyczajny. Alarmowy system ochrony granic sygnalizuje: Nierozpoznany obiekt latający zbliża się do zachodnich granic obszaru wyspy! Koniec raportu.

- Jakiś bajkowy pojazd kosmiczny, od którego na milę pachnie Panem Kleksem. Zbliża się ku nam, z ogromną prędkością…

Chwila, chwila. Ciągnik stop! Przecież to coś leciało wolniej niż pojazdy Kombinatu. Nie było co dramatyzować! Chociaż fakt, że tym czymś najprawdopodobniej sterował Pan Kleks było niepokojące. Mimo wszystko, po chwili, Wielki Elektronik zwrócił się do Alojzego:

- Niech pan ogłasza alarm bojowy!

Eh…Czyżby moja wizja powoli zaczynała się wypełniać? Fakt, Wielki Elektronik jeszcze żył, ale w końcu…W mojej wizji widoczny był też rozpad tego Imperium na czynniki pierwsze i drugie w sumie też. Mimo wszystko, gdy zostaliśmy sami, przynajmniej u nas, na pewien czas zapanował spokój. Jednak, w którymś momencie, Wielki Elektronik nacisnął przycisk na tym okrągłym, metalowym cosiu, które stało obok niego (naprawdę nie wiem, jak to się nazywało), po czym machnął lewą ręką tak, jakby coś przywoływał. I, kilka chwil później, podjechało do niego takie coś, co wyglądało jak wielka lorneta.

Kiedy to do niego podjechało, wstał on, zniżył to na swoją wysokość i spojrzał w lornetkę tego czegoś. Nie wiem, co tam zobaczył, jednak, w pewnym momencie, powiedział:

- Dziwne. Dziwnie dziwne.

Normalnie zapytałabym się, co takiego dziwnego tam zobaczył, jednak, nie wiem dlaczego, jakoś nie interesowało mnie to. Naprawdę nie wiedziałam, czemu. Jednak, na pewien czas, ponownie nastał spokój. Lecz, w pewnym momencie, przyszedł do nas Alojzy i powiedział:

- Straciliśmy trzysta robotów piątej generacji!

- Uderzono w nasze najczulsze miejsce… - Odparł Wielki Elektronik.

- Imperatorze! Nasze lasery nie są w stanie strącić obiektu atakującego!

- Trzeba poznać zamiary Kleksa. W tym celu należy ostrzej zabrać się – mówiąc te słowa, Elektronik wstał – do tego brudnego smarkacza…

Nie wiem dlaczego, ale wtedy nawet to mnie nie interesowało. Może dlatego, że wiedziałam, iż opór nic by nie dał? Ech…Mimo wszystko, w pewnym momencie, Wielki Elektronik wyjął jakiś nadajnik, wyciągnął jego antenę i powiedział:

- Wielki Elektronik do centralnego komputera. Z jakiego materiału zbudowane są szturmujące pociski?

- Woda, mąka, jajka, - Odpowiedział komputer.

A na ekranie ujrzeliśmy miskę z makaronem. No tego jeszcze nie grali. Żeby ktoś zrzucał na nas makaron. Aż się głodna zrobiłam. Mimo wszystko, chwilę później, Alojzy rzekł:

- Nieszczęście. Komputer zwariował.

- Roboty piątej generacji posiadają system neutralizacji wszystkich możliwych pocisków. Stalowych, kamiennych, chemicznych. Poza jednym. – Powiedział Wielki Elektronik.

- Ktoś rzuca w nas ciastem. 

W tym momencie, Wielki Elektronik ponownie powiedział do nadajnika:

- Wielki Elektronik do centralnego komputera. Jak odeprzeć atak?!

- Rozgotować ciasto. Uruchomić hydranty z gorącą wodą. – Odpowiedział komputer.

- Genialne, GENIALNE – w tym momencie Wielki Elektronik się zaśmiał – wykonać!

Meh…Czy tylko ja wiedziałam, że rozgotowane ciasto spadałoby na ziemię i przetapiałoby obwody robotów znajdujących się niżej? To wcale nie był taki genialny pomysł, jak mogłoby się Wielkiemu Elektronikowi wydawać. Lecz, w pewnym momencie, na komputerze wyświetlił się obecny stan broniącej armii. Iiiiii…Miałam rację. Powoli liczba zmniejszała się. Widząc to, Elektronik aż wstał. Chwilę później, widocznie się wkurzył. A tak nie lubił, gdy się krytykowało jego decyzje…A czasem podejmował naprawdę głupie wybory.

Jednak, kiedy został ostatni rząd robotów, Wielki Elektronik usiadł. 

- Zagrożenie dla wszystkich stanowisk obrony. Pierwsze trzy linie zabezpieczenia wyłączone z walki. Eliminacja podstawowego stanu robotów piątej generacji – Rzekł komputer.

- Wszystkie roboty piątej generacji można wyrzucić na złom. Przyszłość naszego Imperium należy do robotów systemu „Filip”. – Odparł Elektronik.

Ale…Przyszłość tego Imperium miała nigdy nie nadejść. Ono już się kończyło. I miałam rację, bowiem w pewnej chwili, komputer rzekł:

- Uwaga! Robot trzynastej generacji systemu „Filip” w niebezpieczeństwie!

- Jest pan osobiście odpowiedzialny, pułkowniku Bąbel, za jego bezpieczeństwo! – Rozkazał Wielki Elektronik, wskazując na Alojzego.

- Tak jest! – Powiedział Alojzy, po czym nałożył swoją czapkę pułkownika i wyszedł.

Przez długi czas, panował u nas spokój. Lecz, w pewnym momencie, usłyszeliśmy, że komputer zaczął mówić:

- Centralny komputer do kopii przekaźnika. Brak zgodności z wzorcem głosu. Proszę o podanie kodu podstawowego. Czekam. Po upływie trzydziestu sekund zamykam śluzy, wyłączam zasilanie, likwiduję sektor szósty. Uwaga! Melduję stan zagrożenia w sektorze szóstym. 

Kiedy komputer to wypowiedział, i ja, i Wielki Elektronik spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, po czym wstaliśmy. Jednak, po owych trzydziestu sekundach, ponownie usłyszeliśmy głos komputera, który mówił:

- Uwaga! Przy sygnale „zero” sektor szósty ulega likwidacji. Dziesięć…Dziewięć…Osiem…Siedem…Sześć…Pięć…Cztery…Trzy…
Dwa…Dwa…Dwa…Dwa...Awaria…A…Ala ma kota…Awaria…

Em…Chyba ktoś nam rozpierniczył komputer główny. Suuuper. Lecz, po chwili, komputer dalej kontynuował swój bełkot:

- Pałka zapałka dwa kije, kto się nie schowa…

W tym momencie, Wielki Elektronik obszedł dookoła miejsce, w którym normalnie siedzieliśmy. I w pewnym momencie chyba do czegoś doszedł, gdyż, szyderczo się śmiejąc, wszedł na to podwyższenie, usiadł i nacisnął przycisk tego metalowego, okrągłego cosia. Chwilę później, otwarta przestrzeń została zamknięta. Serio? To ja nawet nie zdawałam sobie sprawy, że cały czas przebywaliśmy W RAKIECIE?! Bowiem, w pewnym momencie, wystartowała ona, a my odlecieliśmy w przestworza…

I tak nastał koniec drugiego Imperium…

sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział XXIV – Zakładnik



Otóż, po odejściu Alojzego z naszej komnaty, przez długi czas panował spokój. Oboje siedzieliśmy w ciszy. Fakt, faktem, trochę mnie się tam nudziło. No naprawdę. Praktycznie nie miałam co robić, no ale cóż. Takie życie imperatora, jak widać.


Jednak, po jakimś czasie, ujrzałam że Alojzy ponownie przybył do naszej komnaty, tyle, że z jakimś chłopcem. Na cholerę? Nie wiedziałam. Dialogu pomiędzy tym chłopcem nie ma co opisywać. Były to próby przekonania go do powiedzenia treści zaklęcia doktora Paj-Chi-Wo i powiedzenia, skąd bierze się niezwykła moc i energia Pana Kleksa. Jednak, nasz zakładnik nie chciał mówić. W pewnym momencie, Alojzy powiedział coś, co mnie rozśmieszyło:

- Zrozum, głupi smarkaczu, że chodzi tutaj o twoje dobro. My i tak wszystko wiemy od pana Bonifacego. No?

- To rozsądny i sympatyczny chłopiec. I z pewnością odpowie na nasze pytanie.- Rzekł Wielki Elektronik.

- Masz natychmiast zdradzić treść zaklęcia doktora Paj-Chi-Wo i odpowiedzieć skąd się bierze niezwykła moc i energia Pana Kleksa!

- Nie wiem. A nawet jakbym wiedział, to niczego byście się ode mnie nie dowiedzieli! – Odparł chłopak.

- Straszny z ciebie uparciuch, ty gałganie. Nie wyobrażasz sobie chyba, że będziesz nas wodził za nos. – Powiedział Elektronik.

„Nie wyobrażasz sobie chyba.”. Kurwa, „NIE WYOBRAŻASZ SOBIE CHYBA.”! Ta zjebana konstrukcja zdania aż kuła w uszy. Powinno być „Chyba nie wyobrażasz sobie.”. No, ale mniejsza. Po chwili, Alojzy rzekł do tego gówniarza:

- No mów, syneczku. Nie ściągaj na siebie gniewu pana imperatora!

Po czym chwycił go za tył bluzki. 

- No więc? Zdecydujesz się wreszcie czy mam cię przerobić na automat do lizania znaczków pocztowych?! – Powiedział wkurzonym głosem Wielki Elektronik.

Automat do lizania znaczków pocztowych. Gdybym mogła, to w tym momencie roześmiałabym się na cały głos. Ale nie mogłam. Lecz, po chwili, owy chłopak pokazał Wielkiemu Elektronikowi język. 


Nie wiem, kto tego bachora wychowywał, ale tak się zachowywać w stosunku do osób starszych i to jeszcze wysoko postawionych? W byłym Kombinacie, przy takim zachowaniu, zastanawiałabym się czy tego dzieciaka spalić, czy rozstrzelać. 


Jednak, chwilę potem, Elektronik odparł:

- Mam dla ciebie niespodziankę. Ty mała, ruda pokrako. Ujrzycie za chwilę robota trzynastej generacji. Najnowszy model, oparty na formie pana byłego pryncypała.

Przy ostatnich słowach zwrócił się do Alojzego. W tym momencie, Alojzy rzekł:

- Golarz Filip?!

- Tak, panie Alojzy. – Odpowiedział Wielki Elektronik, po czym wskazał ręką w kierunku ciemności i dodał:

- Oto on.

W tym momencie, dało się dostrzec owego robota. No, no. Trzeba było temu Elektronikowi przyznać szacuneczek. 

- Jest pod względem technicznym wysoce doskonały. 

Po tych słowach wstał i podszedł do robota. Wait. WOOOW! Wielki Elektronik wstał! Róbmy imprezę! Mniejsza. Po chwili, zdejmując robotowi kapelusz, rzekł:

- Wczoraj właśnie wymontowałem mu obwód litości i współczucia.

Zaś pod kapeluszem robotycznej wersji Filipa ujrzeliśmy dużo różnych kabelków i diod. 

- Jak żywy… - Powiedział po chwili Alojzy.

W tym momencie, Wielki Elektronik zaśmiał się i ponownie założył robotowi kapelusz, wrócił na miejsce koło mnie, wskazał na robota i powiedział:

- Filip! Zajmij się naszym gagatkiem.

Po ostatnich słowach wskazał na tego gówniarza. W tym momencie, Alojzy puścił i odepchnął go w kierunku robota, a ten wyprowadził go z komnaty. Chwila! TO TU BYŁY DRZWI?!


Jednak, od tego momentu, wszystko zaczęło się sypać…
____________________________________

Witam ponownie. :-) Wiem, że przez bardzo długi czas nic nie było, ale teraz, aby nie niszczyć kanonu, muszę sobie pomagać filmem, a to jest żmudne i często mnie się nie chce. ;-)