Otóż, przez
pewien czas, panował spokój. Jednak, w pewnym momencie, kiedy do naszej komnaty
ponownie przyszedł Alojzy, w którejś chwili Wielki Elektronik rzekł:
- Niech pan
spojrzy, panie Alojzy, na pomysły naszych uczonych. Na te prototypy wynalazków,
pożal się Boże.
Po czym
nacisnął na przycisk na tym metalowym, okrągłym cosiu, które stało obok niego i
całkowicie wyprostował rękę. Gdy to zrobił, ujrzeliśmy wyświetlone poszczególne
prototypy. Zaś Wielki Elektronik zaczął mówić:
- Oto jakieś
połączenie golarki z radioodbiornikiem.
Jebłam. Kto to
wymyślił, będzie moim nowym mistrzem ds. humoru. Lecz, kilka chwil później,
przy kolejnym projekcie, Elektronik powiedział:
- Zapalniczki
z latarką.
Ej, to akurat
nie było takie głupie. Widział kto kiedyś latarkę, która świeciła ogniem? Mnie
tam to się nawet podobało. Zawsze jakieś niekonwencjonalne rozwiązanie. Jednak,
przy trzecim slajdzie, Wielki Elektronik rzekł:
- Super
muchołapka.
To również nie
było najgłupsze rozwiązanie. W końcu nie trzeba by było biegać za muchami aby
je zabić czy wydawać pieniądze na lep na muchy. Powiedziałabym coś na ten
temat, jednak wolałam siedzieć cicho.
Kilka chwil
potem, Wielki Elektronik kontynuował:
- I inne
duperele.
Po czym na chwilę
przerwał i dodał:
- Nasze
najważniejsze zadanie. Odnaleźć, schwytać i uwięzić Arcymechanika.
„NIE MOGŁEŚ O
TYM POMYŚLEĆ NA POCZĄTKU?! JA PIERDOLĘ, JAKI Z CIEBIE IDIOTA!!!” – Krzyczały
moje myśli.
No, bo serio.
Niby on taki inteligentny był, a nie pomyślał O NAJWAŻNIEJSZYM na początku. W
dawnym Kombinacie, taka istota jak Arcymechanik już dawno nie pamiętałaby
swojej przeszłości i zapierdalała po Cytadeli jako stalker. No, ale mniejsza.
Mimo wszystko, Wielki Elektronik ciągnął dalej swój wywód:
- Cóż z tego
bowiem, że zdobyliśmy Wyspę Wynalazców i zapanowaliśmy nad jej stolicą,
Patentonią. Kiedy ich ulubiony przywódca umknął. I może z ukrycia spiskować
przeciwko naszej władzy. Niech pan posłucha.
Przy ostatnim
zdaniu zwrócił się do Alojzego. Chwilę potem, usłyszeliśmy głos Arcymechanika
dochodzący z komputera:
- Uczeni!
Zbliża się godzina uwolnienia Patentonii spod okrutnej władzy Wielkiego
Elektronika. Nie pracujcie nad nowymi wynalazkami, które służyć mogą przemocy.
Chwila powrotu Arcymechanika jest już bliska!
Kurwa no.
Kolejny, który nie umiał poprawnie składać zdań. Powinien powiedzieć: „Nie
pracujcie nad nowymi wynalazkami, które MOGĄ służyć przemocy.”! Ja pierdolę,
widać, kto nie uważał na polskim. Mimo wszystko, kiedy odtwarzanie skończyło
się, Wielki Elektronik powiedział:
- Musimy im
pokazać złapanego i potulnego Arcymechanika. Wtedy stracą ochotę na drwiny z
naszej mocy. Niech pan spojrzy.
Po czym
wskazał na jedną z ciemnej części komnaty. Kiedy to zrobił, zaczęły się w
tamtym miejscu wyświetlać różne zawiłe, acz naprawdę ładne, grafiki. W czasie
ich pokazu, Wielki Elektronik mówił:
- Oto wizja
nowego świata w którym ludzie naszego pokroju napawać się będą estetycznym
ładem brył geometrycznych. Wysprzątamy stary, bajkowy śmietnik!
Czym?
„Estetycznym ładem brył geometrycznych”? Do dziś nie wiem, co to. Mimo
wszystko, gdy pokaz się skończył, usłyszeliśmy głos komputera, który mówił:
- Uwaga!
Przerywam emisję! Tu centralny komputer systemu!
W tym
momencie, oboje wstaliśmy, po czym Wielki Elektronik powiedział do Alojzego:
- Niech pan
spojrzy, pułkowniku…
Na komputerze
zaś ujrzeliśmy jakieś nadlatujące do Patentonii wielkie COŚ, co wyglądało jak
wielkie żelazko w kolorach tęczy. Zaś komputer przemówił:
- Podaję
komunikat nadzwyczajny. Alarmowy system ochrony granic sygnalizuje:
Nierozpoznany obiekt latający zbliża się do zachodnich granic obszaru wyspy!
Koniec raportu.
- Jakiś
bajkowy pojazd kosmiczny, od którego na milę pachnie Panem Kleksem. Zbliża się
ku nam, z ogromną prędkością…
Chwila,
chwila. Ciągnik stop! Przecież to coś leciało wolniej niż pojazdy Kombinatu.
Nie było co dramatyzować! Chociaż fakt, że tym czymś najprawdopodobniej
sterował Pan Kleks było niepokojące. Mimo wszystko, po chwili, Wielki
Elektronik zwrócił się do Alojzego:
- Niech pan
ogłasza alarm bojowy!
Eh…Czyżby moja
wizja powoli zaczynała się wypełniać? Fakt, Wielki Elektronik jeszcze żył, ale
w końcu…W mojej wizji widoczny był też rozpad tego Imperium na czynniki
pierwsze i drugie w sumie też. Mimo wszystko, gdy zostaliśmy sami, przynajmniej
u nas, na pewien czas zapanował spokój. Jednak, w którymś momencie, Wielki
Elektronik nacisnął przycisk na tym okrągłym, metalowym cosiu, które stało obok
niego (naprawdę nie wiem, jak to się nazywało), po czym machnął lewą ręką tak,
jakby coś przywoływał. I, kilka chwil później, podjechało do niego takie coś,
co wyglądało jak wielka lorneta.
Kiedy to do
niego podjechało, wstał on, zniżył to na swoją wysokość i spojrzał w lornetkę
tego czegoś. Nie wiem, co tam zobaczył, jednak, w pewnym momencie, powiedział:
- Dziwne.
Dziwnie dziwne.
Normalnie
zapytałabym się, co takiego dziwnego tam zobaczył, jednak, nie wiem dlaczego,
jakoś nie interesowało mnie to. Naprawdę nie wiedziałam, czemu. Jednak, na
pewien czas, ponownie nastał spokój. Lecz, w pewnym momencie, przyszedł do nas
Alojzy i powiedział:
- Straciliśmy
trzysta robotów piątej generacji!
- Uderzono w
nasze najczulsze miejsce… - Odparł Wielki Elektronik.
- Imperatorze!
Nasze lasery nie są w stanie strącić obiektu atakującego!
- Trzeba
poznać zamiary Kleksa. W tym celu należy ostrzej zabrać się – mówiąc te słowa,
Elektronik wstał – do tego brudnego smarkacza…
Nie wiem
dlaczego, ale wtedy nawet to mnie nie interesowało. Może dlatego, że
wiedziałam, iż opór nic by nie dał? Ech…Mimo wszystko, w pewnym momencie,
Wielki Elektronik wyjął jakiś nadajnik, wyciągnął jego antenę i powiedział:
- Wielki
Elektronik do centralnego komputera. Z jakiego materiału zbudowane są
szturmujące pociski?
- Woda, mąka,
jajka, - Odpowiedział komputer.
A na ekranie
ujrzeliśmy miskę z makaronem. No tego jeszcze nie grali. Żeby ktoś zrzucał na
nas makaron. Aż się głodna zrobiłam. Mimo wszystko, chwilę później, Alojzy
rzekł:
-
Nieszczęście. Komputer zwariował.
- Roboty
piątej generacji posiadają system neutralizacji wszystkich możliwych pocisków.
Stalowych, kamiennych, chemicznych. Poza jednym. – Powiedział Wielki
Elektronik.
- Ktoś rzuca w
nas ciastem.
W tym
momencie, Wielki Elektronik ponownie powiedział do nadajnika:
- Wielki
Elektronik do centralnego komputera. Jak odeprzeć atak?!
- Rozgotować
ciasto. Uruchomić hydranty z gorącą wodą. – Odpowiedział komputer.
- Genialne,
GENIALNE – w tym momencie Wielki Elektronik się zaśmiał – wykonać!
Meh…Czy tylko
ja wiedziałam, że rozgotowane ciasto spadałoby na ziemię i przetapiałoby obwody
robotów znajdujących się niżej? To wcale nie był taki genialny pomysł, jak
mogłoby się Wielkiemu Elektronikowi wydawać. Lecz, w pewnym momencie, na
komputerze wyświetlił się obecny stan broniącej armii. Iiiiii…Miałam rację.
Powoli liczba zmniejszała się. Widząc to, Elektronik aż wstał. Chwilę później,
widocznie się wkurzył. A tak nie lubił, gdy się krytykowało jego decyzje…A
czasem podejmował naprawdę głupie wybory.
Jednak, kiedy
został ostatni rząd robotów, Wielki Elektronik usiadł.
- Zagrożenie
dla wszystkich stanowisk obrony. Pierwsze trzy linie zabezpieczenia wyłączone z
walki. Eliminacja podstawowego stanu robotów piątej generacji – Rzekł komputer.
- Wszystkie roboty
piątej generacji można wyrzucić na złom. Przyszłość naszego Imperium należy do
robotów systemu „Filip”. – Odparł Elektronik.
Ale…Przyszłość
tego Imperium miała nigdy nie nadejść. Ono już się kończyło. I miałam rację, bowiem w
pewnej chwili, komputer rzekł:
- Uwaga! Robot
trzynastej generacji systemu „Filip” w niebezpieczeństwie!
- Jest pan
osobiście odpowiedzialny, pułkowniku Bąbel, za jego bezpieczeństwo! – Rozkazał
Wielki Elektronik, wskazując na Alojzego.
- Tak jest! –
Powiedział Alojzy, po czym nałożył swoją czapkę pułkownika i wyszedł.
Przez długi
czas, panował u nas spokój. Lecz, w pewnym momencie, usłyszeliśmy, że komputer
zaczął mówić:
- Centralny
komputer do kopii przekaźnika. Brak zgodności z wzorcem głosu. Proszę o podanie
kodu podstawowego. Czekam. Po upływie trzydziestu sekund zamykam śluzy,
wyłączam zasilanie, likwiduję sektor szósty. Uwaga! Melduję stan zagrożenia w
sektorze szóstym.
Kiedy komputer
to wypowiedział, i ja, i Wielki Elektronik spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, po
czym wstaliśmy. Jednak, po owych trzydziestu sekundach, ponownie usłyszeliśmy
głos komputera, który mówił:
- Uwaga! Przy
sygnale „zero” sektor szósty ulega likwidacji.
Dziesięć…Dziewięć…Osiem…Siedem…Sześć…Pięć…Cztery…Trzy…
Dwa…Dwa…Dwa…Dwa...Awaria…A…Ala
ma kota…Awaria…
Em…Chyba ktoś
nam rozpierniczył komputer główny. Suuuper. Lecz, po chwili, komputer dalej
kontynuował swój bełkot:
- Pałka
zapałka dwa kije, kto się nie schowa…
W tym
momencie, Wielki Elektronik obszedł dookoła miejsce, w którym normalnie
siedzieliśmy. I w pewnym momencie chyba do czegoś doszedł, gdyż, szyderczo się
śmiejąc, wszedł na to podwyższenie, usiadł i nacisnął przycisk tego metalowego,
okrągłego cosia. Chwilę później, otwarta przestrzeń została zamknięta. Serio?
To ja nawet nie zdawałam sobie sprawy, że cały czas przebywaliśmy W RAKIECIE?!
Bowiem, w pewnym momencie, wystartowała ona, a my odlecieliśmy w przestworza…
I tak nastał
koniec drugiego Imperium…