O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział XLII – Testy od 00 – 05 i pierwszy Portal Gun.

Test zerowy był tak prosty, że nawet noworodek bez problemu by go zrobił. Był tam podajnik, który po paru chwilach wyrzucił kostkę oraz przycisk otwierający drzwi. Test polegał na postawieniu owej kostki na przycisku. Od razu podeszłam do owego przedmiotu, podniosłam go i umieściłam na przycisku, czym otworzyłam drzwi. Kiedy to zrobiłam, kobieta z głośników powiedziała:

- Wspaniale. Po zakończeniu każdego testu przejdź do komory transportowej.

W tym momencie, przeszłam przez drzwi. Przed wejściem do windy, ujrzałam jakieś dwa panele po prawej i lewej stronie ściany, które emitowały jakieś pole. Kobieta zaś kontynuowała:

- Najpierw jednak zwróć uwagę na żarzące się pole cząsteczek w przejściu. To Siatka Dematerializująca Aperture Science, która powoduje wyparowanie każdego przechodzącego przez nią niedozwolonego przedmiotu, np. Obciążeniowej Kostki Magazynującej Aperture Science.

Kiedy skończyła, weszłam do windy, która zamknęła się i ruszyła. Jechała parę chwil, po czym zatrzymała się, a drzwi otworzyły się. Chwilę potem, wyszłam przez nie i ujrzałam tą samą, podświetloną tablicę z cyfrą „01” oraz z napisem, iż był to test pierwszy z dziewiętnastu. Zaś pod spodem nie świeciła się żadna z ikonek. Chwilę potem, skręciłam w lewo i zeskoczyłam. Natomiast kobiecy głos powiedział:

- Umieść Obciążeniową Kostkę Magazynującą na tysiącpięćset megawatowym Wysokowydajnym Superzderzeniowym Superprzycisku Aperture Science.

W tej placówce mieli na serio dziwne nazwy na zwykłe przedmioty. Dla mnie to był po prostu zwykły, wielki przycisk, ale OK, nie kwestionujmy logiki tego miejsca.

Test pierwszy polegał właśnie na tym. Automatycznie otwierały się portale do pomieszczenia z przyciskiem, kostką i drzwiami. Od razu podeszłam do pomarańczowego przejścia i, gdy zauważyłam za nim pomieszczenie z kostką, weszłam tam i wzięłam owy przedmiot. Po zrobieniu tego, szybko wyszłam i zaczęłam czekać na pomieszczenie z przyciskiem. Kiedy się pojawiło, weszłam do środka i umieściłam kostkę w odpowiednim miejscu, po czym szybko wyszłam. Kiedy to zrobiłam, moja przewodniczka powiedziała:

- Doskonale. Przejdź szybko do komory transportowej, ponieważ przedłużające się wystawienie na działanie Przycisku nie jest częścią tego testu.

Kilka chwil potem, gdy widoczne były drzwi, przeszłam przez portal i udałam się do windy. Kiedy otworzyła się ona, weszłam do środka, a po chwili winda zamknęła się i ruszyła.


Kiedy wyszłam, ujrzałam przed sobą długą szybę z widokiem na pomieszczenie testowe. Na lewej ścianie, ujrzałam ekran, który po paru sekundach włączył się, ukazując wielką cyfrę „02”. Ponownie, żadna z ikonek nie była podświetlona. Od razu podeszłam do szyby i wyjrzałam przez nią. Po środku pomieszczenia ujrzałam jakieś urządzenie, strzelające niebieskimi portalami. Zaś kobieta z głośników rzekła:

- Idzie ci bardzo dobrze! Odczuwalny posmak krwi w ustach nie jest elementem procedury testowej, lecz niezamierzonym efektem ubocznym działania Siatki Dematerializującej Aperture Science, która w nielicznych przypadkach może zdematerializować wypełnienia dentystyczne, koronki, szkliwo zębów i same zęby.

Ło mój Boże, dobrze że ja nie odczuwałam żadnego posmaku krwi w ustach. Mimo wszystko, gdy skończyła mówić, usłyszałam obok mnie dźwięk otwierających się drzwi. Od razu odwróciłam się i ujrzałam, że obok mnie były drzwi prowadzące do pomieszczenia testowego. Od razu je przekroczyłam i zeszłam po schodach tam się znajdujących.

Drugi test polegał na brawurowym przejęciu broni, która strzelała portalami. Od razu, gdy niebieski portal pojawił się na ścianie obok mnie, przeszłam przez niego i, gdy byłam na podwyższeniu, zeskoczyłam z niego na środek pomieszczenia, po czym uniosłam ten przedmiot, a podest, na którym owy leżał, schował się. Natomiast znany mi już głos powiedział:

- Bardzo dobrze! Jesteś teraz w posiadaniu Podręcznego Urządzenia Portalowego Aperture Science. Za jego pomocą możesz teraz tworzyć własne portale. Te wewnątrzwymiarowe przejścia są całkiem bezpieczne. Niebezpieczne jest jednak samo urządzenie. Nie dotykaj aktywnej końcówki urządzenia. Nie patrz wprost na aktywną końcówkę urządzenia. Nie zanurzaj urządzenia w cieczach, nawet częściowo. Co najważniejsze, w żadnym przypadku nie wolno ci…

W tym momencie, głos się urwał. Aha, fajnie, czyli nie dowiedziałam się, czego przede wszystkim nie mogłam. Poza tym, mogłam strzelać tylko jednym portalem, gdyż na tym urządzeniu był tylko jeden przycisk. Mimo wszystko, wystrzeliłam portal koło siatki dematerializującej i przeszłam przez ten pomarańczowy. Gdy zaś, po paru chwilach, przekroczyłam siatkę dematerializującą, urządzenie zatrząsnęło się, co mogło znaczyć, że zostało zresetowane. Jednak, chwilę potem, weszłam do windy, która przetransportowała mnie do trzeciego testu.

Kiedy dotarłam do kolejnego pomieszczenia, po wejściu do niego, ujrzałam wielki, podświetlony ekran z wielką cyfrą „03”. Ponownie, żadna ikonka się nie świeciła. Zaś po środku pomieszczenia była przepaść. Chwilę później, kobieta z głośników rzekła:

- Przejdź do komory transportowej. Uważaj na lukę.

W tym momencie, wystrzeliłam portal na ścianę i przeszłam przez niego. Gdy znalazłam się na jednym z wysuniętych paneli, zobaczyłam kolejną lukę, po prawej stronie. Od razu wystrzeliłam na ścianę koło wyjścia portal i przekroczyłam pomarańczowe przejście, będące obok mnie. Po zrobieniu tego, głos powiedział:

- Dobra robota! Pamiętaj, że w Dni Otwarte Aperture Science w teście może wziąć udział także ktoś z twojej rodziny.

Ale moja rodzina nie żyła. Nawet sama zabiłam moich rodziców, ale mniejsza. Mimo wszystko, przekroczyłam siatkę dematerializującą i weszłam do windy, która zabrała mnie do czwartego testu.

Po wejściu do pomieszczenia, po prawej stronie, na ścianie, ujrzałam podświetlony ekran z wielką cyfrą „04”. Tym razem podświetlone były ikonki dyspozytora wyrzucającego kostkę i ludzika trafionego nią w głowę. Mimo wszystko, kiedy szłam do pomieszczenia testowego, kobita z głośników powiedziała:

- Witaj w komorze testowej numer cztery. Radzisz sobie całkiem dobrze.

„A pomyśl dlaczego. Może dlatego, że te testy są CHOLERNIE ŁATWE?!” – Pomyślałam

Mimo wszystko, podeszłam do zapadni. Kiedy to zrobiłam, dyspozytor wyrzucił kostkę, która spadła na podłogę. Od razu wystrzeliłam pod nią portal, dzięki czemu została przeniesiona na moją wysokość. Chwilę potem, podeszłam do kostki i za pomocą Portal Guna, czyli tej mojej broni, gdyż tak ją będę nazywać, podniosłam kostkę i umieściłam ją na przycisku. W tym momencie, drzwi otworzyły się, a głos powiedział:

- Znowu doskonale. W ramach wymaganej procedury nie będziemy monitorować następnej komory testowej. Będziesz zdany wyłącznie na siebie. Powodzenia.

Kiedy skończyła, przeszłam do windy przez niedługi, ciemny korytarz i wsiadłam do niej. Chwilę potem, przeniosła mnie do piątego testu.


Po zatrzymaniu się windy i mym wyjściu, na ścianie przed sobą ujrzałam wielki ekran z czarną, dużą cyfrą „05” oraz podświetlonymi tymi samymi ikonkami co w pomieszczeniu wcześniej. Poza tym, ta kobita niby nie monitorowała tego pomieszczenia. W takim razie, co nad drzwiami robiła ta kamera? Mimo wszystko, przeszłam do komory testowej.


Były tam dwa przyciski otwierające drzwi, dwa pomieszczenia, z czego na jednym była kostka oraz zapadnia z kostką leżącą na podłodze. Od razu podeszłam do luki i wystrzeliłam portal pod kostkę, dzięki czemu została przeniesiona na podwyższenie, na którym był pomarańczowy portal. Gdy to nastąpiło, strzeliłam portal na jedną ze ścian i przeszłam przez niego, dzięki czemu stanęłam przed kostką. Od razu chwyciłam ją moją bronią i zrzuciłam na ziemię. Następnie, wystrzeliłam portal na ścianę naprzeciwko mnie i przeszłam na drugie podwyższenie, wzięłam kolejną kostkę i zeskoczyłam. Następnie, po kolei, jedną i drugą umieściłam na każdym z przycisków. W tym momencie, drzwi otworzyły się.


Po wyjściu przez nie, ujrzałam szybę znajdującą się nade mną. Natomiast kobieta mówiła:

- Zgodnie z procedurą testową poprzednie stwierdzenie, że nie będziemy monitorować tej komory, było nieprawdziwe. Dobra robota! W ramach procedury testowej zaprzestaniemy ubarwiania rzeczywistości za trzy…dwa…jeden…

Po czym usłyszałam szum. Jednak, gdy ona mówiła, usłyszałam dźwięk otwierającego się portalu nade mną. Od razu wystrzeliłam niebieski na ścianę przede mną i wskoczyłam w niego. Chwilę później, gdy spadłam na szybę, przeszłam korytarzem do windy, która zabrała mnie do szóstego testu…

_______________________________________________

Wybaczcie, jednak nie mogę od tak zostawić tego opowiadania. I tak, w zeszłym roku, mocno je zaniedbałam, więc teraz nadrabiam zaległości. :-)

sobota, 25 lutego 2017

Informacja

                                                            Guten Abend!

Muszę was poinformować o jednej rzeczy. Otóż, przez miesiąc, może trochę mniej, nie pojawi się żaden rozdział. Bowiem chciałabym sobie zrobić przerwę od pisania opowiadań, gdyż w czasie tych ferii zaczęłam czuć, że się od tego uzależniałam, a ja tego nie chcę. ;_;

czwartek, 23 lutego 2017

Rozdział XLI – Nowy początek.

Otóż, któregoś deszczowego i burzowego dnia, wyszłam sobie na spacer. Obecnie byłam w mym rodzinnym kraju, czyli Ameryce. Chodziłam tak sobie przez parę minut, jednak w którejś chwili dostrzegłam coś, co mnie zaciekawiło. Była to jakaś budka z szlabanem, za którymi był pusty parking. Widząc to, z ciekawości, przeskoczyłam przez szlaban i zaczęłam chodzić po tym miejscu, z nadzieją, że znalazłabym coś ciekawego. Niestety, w pewnym momencie, ni stąd, ni z owąd, poczułam że zostałam trafiona piorunem. Parę sekund potem, jęknęłam z bólu i osunęłam się nieprzytomna na ziemię…


Nie wiedziałam, ile byłam nieprzytomna. Jednak, w pewnym momencie, kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą jakąś szklaną powłokę, a nad nią biały sufit, z którego zwisała lampa oraz fragmenty jakichś szklanych ścian. Parę sekund później, szkło rozsunęło się. Widząc to, od razu wstałam z miejsca, w którym leżałam.


Po zrobieniu tego, przed sobą ujrzałam jakąś szybę, z dwoma rzędami czarnych pasków oraz fragment jakiegoś zamkniętego przejścia. Za szybą natomiast, były dwa szare słupki z niebieskim pasem na nich, przyczepione do ściany, wiszące równolegle do siebie. Nad nimi wisiał jakiś zegar, odmierzający czas, najprawdopodobniej do otworzenia się przejścia. Niedaleko niego, widoczny był pionowy rząd kwadratowych płytek ściennych, a obok niego, wyłączony ekran.


Od razu rozejrzałam się po miejscu, w którym byłam. Był to jakiś szklany pokój, bez wyjścia. W jego lewym kącie stał niewielki, biały stolik z półką, która była pusta. Na samym stoliku stało radio grające jakąś przyjemną dla ucha melodię.


Samo radio też było niecodzienne. Bowiem, miało kształt półkola z przyciskiem po prawej stronie oraz mniejszym, czarnym półkolem pośrodku, na którym widoczna była dioda, oznaczająca że był włączony oraz numer odbieranej stacji. Obok leżała jakaś teczka, czy jak ten przedmiot z metalowym klipsem, dzięki któremu można było przyczepić jakiś papier się nazywał oraz brązowy kubek.


Pod środkową ścianą stał otwarty kibel, a niedaleko niego jakieś łóżko o dziwnym kształcie. Bowiem było ono na podwyższeniu. Samo podwyższenie wyglądało jak jakaś dziwna wanna. Z tyłu miało prawdopodobnie jakieś wysokie przyciski. Z przodu widoczny był niebieski ekran, kształtem przypominający, przynajmniej mi, protista. Owe podwyższenie stało na nodze łączącej miejsca z ekranem i przyciskami. We wgłębieniu podwyższenia było łóżko, wyglądające jak wypukłe półkole z białym fragmentem w miejscu na nogi oraz szklaną otoczką. We wnętrzu natomiast, był szary materac.


Poza tym, przez szyby widziałam też kamerę, a obok niej jakąś szybę, za którą było puste pomieszczenie. Lecz, chwilę potem, usłyszałam jakiś żeński głos, brzmiący jak syntezator mowy:

- Dzień dobry. Witamy ponownie we wspomaganym komputerowo Aperture Science Enrichment Center. Mamy nadzieję, że twój krótki pobyt w komorze relaksacyjnej był przyjemny.

Tu zauważyłam, że ekran za lewą szybą włączył się, ukazując wielki numer „00”, jakieś paski wyglądające na kod kreskowy i dwa obrazki. Jeden przedstawiał jakieś urządzenie wyrzucające kostkę, a drugie ludzika, który został uderzony kostką w głowę. Zaś kobieta z głośników mówiła:

- Twoja próbka została przetworzona i jesteśmy teraz gotowi do rozpoczęcia właściwego testu. Zanim jednak zaczniemy przypominam, że chociaż podstawowym celem działania centrum wzbogacania jest zabawa i nauka, można też odnieść poważne obrażenia. Ze względu na bezpieczeństwo własne i innych, powstrzymaj się od dotykania…

Tutaj coś przerwało, a głos zaczął paplać coś, co nawet nie było słowami. Widziałam również, że żarówka zaiskrzyła i lekko przygasła. Jednak, parę chwil potem, głos zaczął mówić jakieś zdanie chyba po włosku lub francusku. Lecz, po paru sekundach, rzekła:

- Cofnij się. Portal otworzy się za trzy, dwa, jeden.

Po chwili, portal otworzył się. Ja natomiast, ujrzałam siebie w owej komorze. Jednak, obecnie miałam na sobie jakiś pomarańczowy kombinezon z logiem tej placówki oraz przyczepione do stóp jakieś metalowe, wygięte kijki czy co tam bądź. Na szczęście widziałam, że nie zabrano mi płaszcza Breena, który od wielu lat miałam przewiązany w pasie. Mimo wszystko, wyszłam przez portal.

Jednak nazwa „Aperture” mi coś mówiła. Aperture…Aperture…Aperture…Ah tak! Breen mi kiedyś coś niecoś opowiadał o tej placówce! Podobno Black Mesa, inna placówka badawcza, której kiedyś Breen był szefem oraz Aperture Science konkurowało ze sobą. Jednak, w którymś momencie, o Aperture słuch zaginął. Poza tym, testowali oni tutaj technologię portali i do tego celu używali obiektów testowych pod postacią ludzi.

Czyli to znaczyło, że teraz ja miałam być kolejnym obiektem, przemierzającym tor testów? Wszystko na to wskazywało…

środa, 22 lutego 2017

Rozdział XL – Ucieczka i powrót na Ziemię.

Cicho wyszłam z mego pokoju i rozejrzałam się. Na szczęście, nie było tam nikogo, kto mógłby przeszkodzić mi w ucieczce. Od razu, najciszej jak potrafiłam, zaczęłam szukać pokoju, w którym mieszkała Claire.


Nie szukałam owego pomieszczenia długo, gdyż już po paru minutach dotarłam do odpowiedniego miejsca. Po wejściu do jednego pokoju, ujrzałam moją koleżankę, która leżała na łóżku i, z tego co widziałam, płynęły jej z oczu łzy. No, ale czy po tym wszystkim można ją było winić? Mimo wszystko, jako iż leżała z głową skierowaną w kierunku drzwi, po usłyszeniu, iż otwierały się one, uniosła wzrok. Widząc mnie, spytała ze słyszalnym zdziwieniem w głosie:

- R-Ramoninth? Co ty tu robisz o tej porze?

- Chodź. Uciekniemy stąd dzisiaj. – Odpowiedziałam

W tym momencie, spojrzała na mnie z nadzieją w oczach i wstała, a następnie podeszła do mnie. Gdy to zrobiła, obie, tak cicho jak umiałyśmy, wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w kierunku drzwi.


Droga nie zajęła nam zbyt dużo czasu, gdyż doskonale wiedziałyśmy, gdzie były drzwi wyjściowe. Jednak, nim do nich podeszłyśmy, ujrzałyśmy przed nami…Gregory’ego. Skąd on kurwa wziął się w tamtym miejscu? Nie widać było, żeby tutaj podbiegł czy nawet nie było oznak, że się przeteleportował. Mimo wszystko, chwilę potem, powiedział:

- Widzę, że próbuje się uciekać.

- Tak i uda nam się to, choćbyś nie wiem co zrobił. – Odparłam, po czym, niespodziewanie, wokół moich dłoni pojawił się ogień.

Nie wiedziałam, skąd u mnie tak nagle zdolności pirokinezy, gdyż przecież dotychczas ich nie posiadałam. Mimo wszystko, parę chwil potem, oboje rzuciliśmy się do walki.


Na początku, była ona wyrównana. Ja i Gregory walczyliśmy prawie tak samo, z tą różnicą, że ja posiadałam nadprzyrodzone zdolności, a on, z tego, co widziałam, nie. Jednak, w którejś chwili, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się na moją stronę. I, w pewnym momencie, to ja wygrałam, gdyż za pomocą mych nowo odkrytych umiejętności, odepchnęłam go na pobliską ścianę z taką siłą, że po uderzeniu stracił przytomność.


Widząc to, chwyciłam Claire za rękę i obie wybiegłyśmy ze studia. Jednak, na naszej drodze ku wolności, stanął mur. Od razu, będąc pewna, że to nic by nie dało, podskoczyłam jakbym chciała chwycić się górnej części muru. Lecz, zamiast opaść, zawisłam w powietrzu, od tak po prostu. Kolejna nowa umiejętność, z tego wniosek. Jednak, po odkryciu tego, nieco zniżyłam się na wysokość mej znajomej, chwyciłam ją za rękę i, po zrobieniu tego, obie przeleciałyśmy przez mur, a następnie wylądowałyśmy. Gdy stałyśmy już na ziemi, ruszyłyśmy przed siebie.


W czasie drogi, Claire spytała:

- Jakim cudem ty kontrolowałaś ogień i unosiłaś się w powietrzu?

- Nie mam zielonego pojęcia. Być może to zasługa tych eksperymentów. – Odpowiedziałam

- Ej, to w takim razie fajnie!

- No oczywiście, że tak. Takie umiejętności zawsze mogłyby mi pomóc w przyszłym życiu.

Później, rozmawiałyśmy jeszcze ze sobą na różne tematy, dopóki nie doszłyśmy do mego pojazdu. Nad nim zaś, ujrzałam przedwczesne wyjście czasoprzestrzenne, które oznaczało, że mogłam wydostać się z tego miejsca. Widząc to, powiedziałam:

- To tutaj musimy się rozdzielić.

- Miło było ciebie poznać. – Odparła Claire.

- I nawzajem. Tak w ogóle, to może wymienimy się numerami telefonów i od czasu do czasu będziemy ze sobą pisać?

- Czemu nie.

Po tej rozmowie, wymieniłyśmy się numerami telefonów, po czym przytuliłyśmy się na pożegnanie. Następnie, ja wsiadłam do mego pojazdu i, po wystartowaniu, zobaczyłam że Claire mi pomachała na pożegnanie. Od razu odmachałam jej i wyleciałam z krainy.


Nie wiem dokładnie, ile zajęła mi droga na Ziemię. Jednak, w pewnym momencie, gdy znalazłam ową planetę oraz znalazłam się w jej atmosferze, wylądowałam w pierwszym miejscu, do jakiego trafiłam, czyli na jakimś polu. Od teraz, przez jakiś czas, miałam normalne życie. Jednak, któregoś dnia, to się zmieniło…

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział XXXIX – Eksperymenty

Tej nocy, o dziwo, zasnęłam bardzo szybko, bo już o godzinie dwudziestej pierwszej, co było bardzo dziwne jak na to miejsce. Podejrzewałam, że następnego dnia mogło stać się, dla mnie, coś złego. Nie myliłam się.


Otóż, następnego dnia, po przebudzeniu, ujrzałam jakiś czarny sufit, co znaczyło, że nie leżałam w mym pokoju. Kiedy chciałam wstać, poczułam że byłam czymś przykuta do miejsca, w którym leżałam. Od razu, spojrzałam w bok i zobaczyłam jeszcze osiem jakichś metalowych stołów, do których przykuci byli wszyscy ci, którzy odgrywali różne role w tym dziwnym serialu. W tamtym momencie, zaczęłam żałować, że nie miałam żadnych nadprzyrodzonych zdolności.


Jakieś parę minut potem, zobaczyłam wchodzących do pomieszczenia Gregory’ego oraz jakichś pięciu innych ludzi, których nie znałam. Nieśli oni jakieś przedmioty, które wyglądały na różne sprzęty medyczne. Czyżby zamierzali na nas eksperymentować? Nie wiedziałam, ale wkrótce się dowiedziałam.


Rzeczywiście, zaczęli nad nami przeprowadzać różne mniej lub bardziej bolesne eksperymenty, których wolę tutaj nie wspominać, gdyż były dość brutalne. Najmniej brutalniejsze były momenty, w których wstrzykiwano nam jakieś, prawdopodobnie, trucizny i sprawdzano, jak reagowały nasze organizmy. Pod koniec tych męczarni byłam tak wykończona, że myślałam, iż tego dnia umarłabym w tamtym miejscu.


Jednak, nie umarłam, gdyż byłam żywa, kiedy ponownie znalazłam się na łóżku, w swoim pokoju. Leżąc tam, rozpłakałam się z bólu, jednak tak, aby nikt tego nie usłyszał. Płakałam tak bardzo długo, lecz w którejś chwili poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Od razu, przestraszona, odwróciłam się i spojrzałam przed siebie, ale nikogo nie zauważyłam. A skoro nikogo nie widziałam, a czułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, to mogło to znaczyć, iż tutaj, razem ze mną, był Breen. Przynajmniej wiedziałam, że nie byłam sama ze swoim cierpieniem.


Mimo wszystko, parę minut potem, kiedy przestałam czuć jego dłoń na mym ramieniu, postanowiłam wstać, cicho obudzić Claire i wraz z nią uciec z tego piekła…

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział XXXVIII – Ogień to zło.

Dzisiejszej nocy, nie mogłam zasnąć do godziny drugiej nad ranem. Nie dość, że nie mogłam zasnąć, to jeszcze źle się czułam. Naprawdę, bałam się, że to była wina tych trucizn wstrzykiwanych mi do organizmu. Mimo wszystko, o godzinie drugiej w nocy, zmęczona wierceniem się na łóżku, usnęłam. Przez to wszystko, spałam tylko trzy godziny.


Jednak, kiedy się obudziłam i wstałam, zobaczyłam że na moje naturalne oko wszystko widziałam na czarno-biało. Od razu, nieco wystraszona, mrugnęłam. Nadal cały pokój był czarno-biały. No świetnie, trucizna czy co to tam było, namieszała mi w oku. Na szczęście miałam jeszcze to sztuczne, w którym mogłam ustawić sobie widok tak, żeby nie widzieć tylko w żółtawym odcieniu, ale i na kolorowo, jak normalne oko.


Mimo wszystko, wyszłam z pokoju i udałam się do miejsca, w którym nagrywaliśmy. Po znalezieniu się tam, widziałam że dzisiaj obecni byli wszyscy aktorzy, czyli razem ze mną, pięć kobiet i czterech mężczyzn. Chwilę potem, przyszedł do nas Gregory i powiedział:

- Mam wam do przekazania tylko jedną informację. Otóż, odcinek który zostanie dziś nagrany, będzie waszym ostatnim odcinkiem.

Ostatnie trzy słowa nie brzmiały za dobrze. Jednak, po tych dwóch zdaniach, przekazał on nas w ręce charakteryzatorów.


Mnie umalowano dość mocno, tak jak w odcinku trzecim. Następnie, wstrzyknięto mi do ciała tę truciznę, która powodowała paraliż mięśni oka oraz jakąś, która zmieniła kolor mojej skóry na tak granatowy, jakby ktoś pomalował mi skórę farbą o tym kolorze. Kiedy zaś wszyscy byli gotowi, rozpoczęło się nagrywanie.


Ten filmik był tak porąbany, że już nic nie rozumiałam z tego, co robiłam. Wiedziałam tylko, że akacja kręciła się wokół ognia i zapałek. Naprawdę, ostatni odcinek był tak porąbany, że po prostu szok. Trwał on jakieś dziesięć minut, ale ostateczna wersja nagrywana była godzinę. Po tym czasie, nagrywanie zostało zakończone, a nam pozwolono wyjść na podwórko. Od razu zaczekałam, aż Claire podbiegła do mnie i razem wyszłyśmy na zewnątrz.


Na początku, spacerowałyśmy sobie w ciszy. Jednak, w którymś momencie, moja koleżanka zaczęła rozmowę:

- Te trucizny są naprawdę dziwne. Dzisiaj rano, zaczęłam widzieć w bliskiej podczerwieni.

- Naprawdę? Ja na moje naturalne oko widzę w kolorach czarnym i białym. – Odpowiedziałam

- Ty to masz jeszcze o tyle dobrze, że twoje drugie oko jest sztuczne, więc trucizna nie mogła na nie w żaden sposób wpłynąć i możesz widzieć także na kolorowo, ale ja już zawsze będę widzieć wszystko na biało i czerwono.

- Faktycznie, nie pomyślałam o tym. Jednak ja, w mym sztucznym oku, mogę sobie ustawiać, jak chcę widzieć. Mogę nawet oglądać świat w barwie niebieskiej.

- Ty, to fajne musi być!

- I mogę przeglądać Internet za pomocą tego oka, robić zdjęcia i inne bajery.

- Ja też tak chcę!

W tym momencie, zaśmiałam się i powiedziałam:

- Jednak to oko ma też swoją wadę. Czasem lubi się zawieszać oraz nieco przeszkadza, ale nie jest złe.

Później, porozmawiałyśmy ze sobą jeszcze na różne tematy, a po półtorej godzinie kazano nam wrócić do studia. Będąc tam, do wieczora, chodziłyśmy sobie i rozmawiałyśmy.


Bałam się tego, co mogło mnie spotkać następnego dnia…

piątek, 17 lutego 2017

Rozdział XXXVII – Ten dźwięk będzie nawiedzał mnie w snach.

Tej nocy, wyjątkowo, nie mogłam zasnąć do drugiej godziny. Ciągle wierciłam się w łóżku i nie mogłam usnąć. Bałam się, że to, w pewien sposób, była wina tych wszystkich trucizn, które były mi wstrzykiwane. Na szczęście, o godzinie drugiej w nocy, usnęłam. Oczywiście, przez to, spałam tylko trzy godziny, ale zawsze lepsze to niż nic.


Obudziłam się o tej samej godzinie, co zwykle. Po wstaniu, standardowo, wyszłam z pokoju i udałam się do miejsca, w którym nagrywano te chore filmiki. Będąc tam, standardowo zauważyłam Claire oraz dwie inne aktorki oraz dwóch innych aktorów, których nie znałam. Czyli, łącznie ze mną, dzisiaj miało grać sześć osób. Woah, czyli szykował się jakiś bardzo duży filmik. Mimo wszystko, parę minut potem, zobaczyłam że przyszedł Gregory. Widząc, że wszyscy się zjawili, oddał nas w ręce charakteryzatorów.


Poza standardową trucizną, wstrzyknięto nam też jakieś dwie inne. Przez jedną, na moje naturalne oko widziałam wszystko tak, jakby wylać wodę na rysunek narysowany pastelami, a przez drugą moja skóra sczerniała tak, jakby ktoś pomalował mnie całą, oprócz oczu i włosów, czarną farbą. Inne aktorki umalowano tak mocno, jak mnie wczoraj.


Kiedy skończono nas przygotowywać, rozpoczęło się nagrywanie filmiku. Szczerze powiedziawszy, był on tak wyjątkowo porąbany, że NIC, kompletnie NIC nie rozumiałam z tego, co musiałam wykonywać. Mogę wam tylko powiedzieć, że podczas tego wszystkiego słychać było szum, który od teraz nawiedzałby mnie w snach, tak bardzo był niepokojący. Sam odcinek trwał wyjątkowo długo, bo pół godziny, więc samo nagrywanie zajęło tak z dwie godziny.


Gdy skończono nagrywać owy filmik, na naturalne oko zaczęłam widzieć normalnie, a moja skóra przybrała normalny kolor. Po nagraniu, pozwolono nam chodzić po budynku, ale nie mogliśmy z niego wychodzić. Od razu zaczekałam na moją koleżankę, Claire i, gdy podbiegła do mnie, razem zaczęłyśmy się włóczyć.

- Wyjątkowo długi był dzisiaj ten film oraz tak porąbany, że kompletnie nic nie rozumiałam. – Zaczęła konwersację ma koleżanka.

- Rzeczywiście, nawet jak na standardy poprzednich odcinków oraz tego, czym był inspirowany, to jego długość była duża. Ja również nie ogarniałam, co robiłam. – Powiedziałam

- Już się boję, co ma nas czekać w kolejnym filmiku. Podobno następny ma być już ostatnim.

- Serio? Tak szybko?

Zdziwiło mnie to. Spodziewałam się tego, że byłoby więcej odcinków, a nie tylko sześć, plus jakiś teledysk do tego. Mimo wszystko, kilka chwil potem, Claire odpowiedziała:

- Tak, a przynajmniej z tego, co mi wiadomo.

- Nie, żebym jakoś się na to skarżyła, czy coś. Jednak obawiam się tego, co mogą z nami zrobić po całej tej akcji z tym krótkim serialem. – Odparłam

- Wolę nie wiedzieć.

Później, rozmawiałyśmy ze sobą jeszcze przez cały dzień, aż do wieczora.


Naprawę, jeżeli kolejny odcinek miał być ostatnim, to bałam się, co mogło nas po nim czekać…

czwartek, 16 lutego 2017

Rozdział XXXVI – Niestety, prawidłowa odpowiedź brzmi „Pies Zbigniew”.

Tej nocy, wyjątkowo, zasnęłam o godzinie dwudziestej pierwszej. W tym miejscu było to naprawdę niecodzienne, zważywszy na to, że najwcześniej zasypiałam około godziny dwudziestej drugiej-dwudziestej trzeciej. Jednak znaczyło to, że może w końcu wyspałabym się na kolejny, męczący dzień.


Następnego dnia, obudziłam się o tej samej godzinie, co zwykle i udałam do pomieszczenia, w którym nagrywane było to chore porąbaństwo. Będąc tam, ujrzałam również Claire, jakąś inną aktorkę, której nie znałam i, co było wyjątkowe, jakieś zwierzę, a konkretniej psa. Z tego, co się później dowiedziałam, owy psiak nazywał się tak, jak w piątym odcinku „Poradnika Uśmiechu”, czyli Zbigniew. Mimo wszystko, chwilę potem, przybył Gregory. Kolejną dziwną rzeczą było to, że wyjątkowo, nie był ubrany cały na czarno, gdyż miał dżinsowe spodnie oraz brązowe buty.


Jednak, kilka chwil potem, kiedy zobaczył, że wszystkie potrzebne osoby przybyły, na nowo oddał nas w ręce charakteryzatorów. Dzisiaj, wstrzyknięto nam zwyczajny płyn, który tylko paraliżował mięśnie oka, a mnie, dodatkowo, mocno umalowano. Po paru minutach, gdy byłyśmy gotowe, zaczęło się nagrywanie.


Dzisiejszy filmik był o wiele, wiele bardziej popierdolony niż poprzednie. Jednak zrozumiałam więcej, niż dotychczas, co było zaskakujące. Otóż, bardzo ogólnikowo chodziło o to, że, w przeciwieństwie do oryginalnego „Poradnika Uśmiechu”, byłam operatorką telefonu w jakimś, chyba, biurze i odbierałam połączenia. Jedno z nich było właśnie od tej aktorki, której nie znałam i dalej zaczęło się popierdoleństwo, którego nie ogarniałam. Jednak, sam filmik był wyjątkowo długi, jak na standardy akurat tej serii, gdyż trwał piętnaście minut. Wiadomo, samo nagrywanie trwało dłużej, aby wszystko wyszło tak, jak powinno.


Po zakończeniu, gdy moje naturalne oko ponownie przestało być sparaliżowane, okazało się, że dzisiaj, ponownie, pozwolono nam na trochę wyjść poza studio, jednak, tak jak wcześniej, nie mogliśmy przekraczać muru. Mimo wszystko, będąc na zewnątrz, zaczęłam sobie chodzić dookoła budynku i rozmyślać, co jeszcze czekałoby mnie, gdybym wydostała się z tego miejsca i wróciła na Ziemię.


Jednak, moje rozmyślania przerwał czyiś bieg, a następnie głos mej koleżanki, Claire, która wołała:

- Poczekaj!

Słysząc to, od razu przystanęłam i zaczekałam na nią. Kiedy do mnie podbiegła, zaczęłyśmy razem spacerować. Chwilę potem zaś, powiedziała ona:

- Szczerze powiedziawszy, dzisiejszy odcinek, w którym musiałyśmy grać, był nawet fajny.

- Rzeczywiście, mnie też się nawet podobał i jeszcze rozumiałam z niego więcej, niż zwykle. – Przyznałam

- Nie ma to jak być aktorami w jakichś filmach i prawie w ogóle nie rozumieć, co się robi na wizji.

- Jednak w tym wypadku to nie jest dziwne, gdyż wszystko, z odcinka na odcinek, staje się bardziej popieprzone.

- Tak w ogóle, nieco odchodząc od tematu filmów, zastanawiam się, co będę robiła, gdy już stąd uciekniemy. Prawdopodobnie wrócę do swojego domu, ale dalej to nie wiem.

- Ja też nie mam pojęcia, szczególnie że jako takiego domu to ja nie mam.

- To znaczy, że mieszkasz pod mostem?

- Nieee…Po prostu dużo czasu spędzałam w Europie, w czasie kiedy pochodzę ze Stanów Zjednoczonych i dużo przebywałam w różnych miejscach Europy, więc jedyne miejsce, w którym mieszkałam to mój pojazd, którym zresztą tu przybyłam i dlatego.

- Aaa…W sumie, jakbyś była bezdomna, to raczej nie miałabyś możliwości aby się tu dostać.

Później, porozmawiałyśmy ze sobą jeszcze na różne tematy. Po godzinie, gdy kazano nam wrócić do studia, również chodziłyśmy sobie i rozmawiałyśmy. Jednak ja, ciągle obawiałam się o następne dni oraz przyszłość, która miała nadejść po ucieczce z tego przeklętego miejsca…

środa, 15 lutego 2017

Rozdział XXXV – Pogadajmy o włosach.

Dzisiaj nie mogłam zasnąć do godziny dwudziestej trzeciej. Akurat dzisiaj było to usprawiedliwione przez to, że około godziny dwudziestej pierwszej, obraz przed oczami zaczynał mnie się rozmywać. Wiedziałam, że to oznaczało tylko tyle, iż szykowała się kolejna wizja przyszłości.

„Co tym razem ta umiejętność zamierza mi pokazać? To, że tu umrę?” – Pomyślałam, nieco zirytowana.

Jednak, o dziwo, ta wizja była wyjątkowo miła. Otóż, zobaczyłam w niej to, że w przyszłości uciekłabym z tego przeklętego studia. Nie będę wam jeszcze spoilerować jak to się stało, aby nie mówić tutaj tego, co nastąpiło dopiero później. Cieszyłam się, że chociaż raz ta zdolność pokazała mi coś przyjemnego. Lecz, gdy ona minęła, około godziny dwudziestej trzeciej, wreszcie, zasnęłam.


Następnego dnia, obudziłam się o tej samej co zwykle porze. Po wstaniu, udałam się do tego samego pomieszczenia, w którym nagrywane były te chore filmy. Będąc tam, zobaczyłam że oprócz mnie, była tylko moja koleżanka, Claire. No to przynajmniej wiedziałam, że za wiele osób nie miało grać w tym, już czwartym, odcinku. Mimo wszystko, parę minut później, przyszedł Gregory. Widząc, że już się zjawiłyśmy, oddał nas w ręce charakteryzatorów.


W dniu dzisiejszym zostałyśmy lekko umalowane oraz wstrzyknięto nam dwa płyny. Ten sam, co wczoraj, czyli ten powodujący u mnie, poza paraliżem oka, wyłączenie się mego sztucznego oraz widok na czarno-biało przez naturalne oraz jakąś nową ciecz, która spowodowała, że moje piękne, białe włosy sczerniały. Chociaż tym za bardzo się nie zmartwiłam, ponieważ po nagrywaniu wszystko wracało do normy.


Jednak, kiedy byłyśmy już gotowe, zaczęto nagrywać. Ten filmik był o wiele bardziej porąbany niż trzy pozostałe. Rozumiałam tylko tyle, że akcja obracała się wokół włosów i chyba jakiegoś spalenia, o czym mogło świadczyć to, że dzisiaj zmieniono mi ich kolor na czarny. A tak poza tym, to ponownie nie mogę wam opisać, co się działo, gdyż nie rozumiałam, co robiłam. Czasami zastanawiałam się, że to może i dobrze, że prawie nic nie pamiętałam z tego, co było nagrywane. Zaś sam filmik trwał jakieś sześć minut. Sześć długich i nieco męczących minut.


Po zakończeniu nagrywania, ponownie efekty działań wstrzykniętych mi płynów minęły, a ja i Claire miałyśmy wolną resztę dnia, jednak nie mogłyśmy wychodzić poza budynek. Żeby się nie nudzić, zaczęłam chodzić po budynku i rozmyślać na różne tematy. Po jakimś czasie, usłyszałam taki dźwięk, jakby ktoś biegł w moją stronę, a następnie głos mej koleżanki, która mówiła:

- Zaczekaj!

Słysząc to, od razu przystanęłam i zaczekałam na nią. Chwilę potem, gdy podbiegła do mnie, zaczęłyśmy razem chodzić. Ona zaś, powiedziała:

- Coraz bardziej porąbane robią się te filmy, co nie?

- No tak, to jest akurat fakt. Po każdym nagrywaniu nie wiem, co ja tam odpierdalałam. – Odpowiedziałam

- Ja zresztą też, chociaż dzisiaj za wiele nie robiłam. Jednak słyszałam, że już zaczęli te filmy wrzucać do Internetu i, że po montażu i innych takich dodatkach, wygląda to o wiele straszniej i bardziej popapranie niż tutaj.

- Jeżeli kiedykolwiek się stąd wydostanę, to chyba zobaczę je w Internecie, aby dowiedzieć się, w czym byłam zmuszona brać udział. Chociaż chwila. Wydostaniemy się stąd, bowiem wczoraj wieczorem miałam kolejną wizję, która właśnie to mi pokazała.

- Jest! Po siedmiu latach! Przydatne są te twoje wizje.

- Faktycznie, czasem się przydają. Jednak będziemy musiały jeszcze trochę poczekać.

Później, porozmawiałyśmy ze sobą jeszcze przez dość długi czas. Ja zaś, mimo iż wiedziałam, że nie zginęłabym w tamtym miejscu, bałam się tego, co mogło mnie czekać w następnych dniach…

poniedziałek, 13 lutego 2017

Rozdział XXXIV – Inspiracje z Czarnobyla.

Tego dnia już właściwie nic, związanego z nagrywaniem tych filmików, mnie nie spotkało. Jednak widziałam, że Gregory przygotowywał nagłośnienie, co mogłoby znaczyć, że kolejny filmik miał być jakimś teledyskiem do jakieś piosenki. Mimo wszystko, przez cały dzień miałam spokój oraz rozmawiałam z Claire. Była ona moją jedyną koleżanką w tymże miejscu. Gdy zaś nastała noc, nie mogłam spać do północy. Nie wiedziałam, czy to było ze strachu o to, co mogło mnie czekać, czy też po prostu ta trucizna jakoś wpływała na mój sen. Mimo wszystko, o godzinie dwudziestej czwartej, usnęłam.


Następnego dnia, obudziłam się o tej samej godzinie, co wczoraj. Mimo, iż nie słyszałam kroków, postanowiłam udać się tam, gdzie zwykle. Było tam jeszcze dwóch aktorów, poza mną. Mianowicie Claire i jakiś mężczyzna, co znaczyło, że dzisiaj mieliśmy grać jako trio. Wiem, że może powinnam zrobić to wcześniej, ale opiszę wam wygląd mej koleżanki.


Była ona niższa ode mnie oraz szczupła. Miała średniej długości, ciemnobrązowe i pofalowane włosy oraz szare oczy. Na sobie miała założoną ciemnozieloną bluzkę z jakimś czarnym wzorem, który mi kojarzył się z układem nerwowym człowieka, ale mogły to być na dobrą sprawę jakieś gałęzie drzew. Na nogach miała krótką, fioletową sukienkę, która była tak odstająca jak dół sukienki baleriny oraz czarne rajstopy. Posiadała również brązowe buty na niewielkim obcasie.


Jednak, chwilę później, przyszedł Gregory i, widząc że już się zjawiliśmy, kazał charakteryzatorom nas odpowiednio wystylizować. Ubrania mieliśmy, co prawda, takie same, ale mnie i Claire mocniej umalowano oraz wstrzyknięto nam jakąś inną, czerwoną ciecz, która również paraliżowała mięśnie oka, ale u mnie spowodowała także to, że przez moje zdrowe oko zaczęłam widzieć na czarno-biało, a mój sztuczny narząd wzroku to w ogóle się wyłączył, przez co widziałam na jedno oko.


Następnie, gdy wszyscy byli gotowi, zaczęliśmy nagrywanie. Dzisiejszy filmik to, rzeczywiście, był teledysk, jednak bardzo porąbany i, z tego jak nas nagrywali, widziałam dużo momentów, które mogły być zainspirowane katastrofą w Czarnobylu. Za wiele z tego, co my tam robiliśmy, nie pamiętam, ale jak na teledysk przystało, dużo tańczyliśmy. Sam filmik trwał z trzy minuty, które dla mnie ciągnęły się w nieskończoność.


Po tym czasie, gdy skończyliśmy, moje sztuczne oko ponownie się włączyło, a na to naturalne znów zaczęłam widzieć kolory. Nie miałam zielonego pojęcia, co oni mi tam wstrzyknęli, ale trochę bałam się o moje życie. Mimo wszystko, po zakończeniu, byliśmy, ekhm, wolni. Zaczęłam więc, zamyślona, chodzić po studiu. W pewnym momencie zaś, zobaczyłam że podbiegła do mnie Claire. Widząc ją, spytałam:

- Wiesz może, co to za czerwona ciecz, którą nam wstrzyknęli?

- Nie mam zielonego pojęcia, ale przez nią zaczęłam na te trzy minuty widzieć w podczerwieni. – Odpowiedziała

- A to ciekawe, bo ja, na moje zwykłe oko, zaczęłam widzieć wszystko w kolorach czarnym i białym, a sztuczne to już w ogóle się wyłączyło.

- Z tego wniosek, że na każdego działa inaczej. Jednak, znając to miejsce, na sto procent jest to jakaś trucizna.

- Już się boję, co po tych wszystkich truciznach w przyszłości będzie z moim zdrowiem.

- Może zyskasz jakieś supermoce, jak to zwykle w filmach bywa?

- Chciałabym, ale na razie wystarcza mi moja niekontrolowana umiejętność widzenia przyszłości.

- TO TY TAK UMIESZ?!

- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale tak. Niestety, jak na razie pokazuje mi tylko same nieprzyjemne zdarzenia, jak choćby śmierć mojego jednego, a potem drugiego ukochanego. Przyszłości zmieniać nie mogę, więc oboje już nie żyją. Bo gdyby żyli, nie byłoby mnie tu.

- OMG, mam do czynienia z nadprzyrodzoną osobą!

- Oj tam zaraz nadprzyrodzoną. Ja posiadam tylko taką umiejętność.

Mimo wszystko, rozmawiałyśmy jeszcze na różne tematy. Przyjemnie mnie się z nią gadało, szczególnie że tutaj była to jedyna osoba, do której mogłam się odezwać. Może dzięki temu tam nie oszalałam. Jednak ciągle bałam się tego, co mogła przynieść mi przyszłość…