O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

sobota, 29 lipca 2017

Rozdział LXV – Niektórzy są zbyt łatwowierni.

Po tamtym zdarzeniu, moje życie w 2Fort dalej wyglądało tak samo, tyle że od teraz i ja mogłam, łaskawie, brać tą nieszczęsną teczkę. W każdym razie, przez pierwszy tydzień od tamtego wieczoru, niewiele się zmieniło, ale Skaut ciągle nie chciał się ode mnie odczepić, co zaczynało być wkurzające, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Jednak, wieczorem tydzień po tamtym dniu, znowu stało się coś ciekawego.


Otóż, jednego deszczowego wieczoru, kiedy wszyscy siedzieliśmy w naszej części 2Fort, w pewnym momencie ujrzałam, że Szpieg gdzieś szedł, jednak z tego co widziałam, zmierzał w kierunku wyjścia. Nie wiedziałam, gdzie mógłby iść w tak deszczowy wieczór, więc podeszłam do niego i spytałam z ciekawości:

– Gdzie idzieeesz?

– Ukraść od BLU teczkę… – Odpowiedział

Widać nie mógł sobie darować po dzisiejszym dniu, gdyż dzisiaj już było tak blisko, abyśmy ukradli tę inteligencję (nadal uważam, że to głupia nazwa dla teczki, tak swoją drogą), ale jednak nam się nie udało i najgorsze było też to, że swoją drogą nie było do końca wiadomo, czy to była nasza, czy BLU wina, a jeśli nasza, to kto najbardziej zawinił. Mimo wszystko, po chwili, rzekłam:

– Mogę iść z tobą? Proooszę!

– Jasne, czemu nie. Zawsze przyda się dodatkowa pomoc. – Odpowiedział

Po tej krótkiej rozmowie, oboje ruszyliśmy jeszcze do miejsca, w którym na co dzień się spawnowaliśmy, aby wziąć nasze bronie.


Kiedy tam byliśmy, ja wzięłam ze swoich broni mój niezawodny Portal Gun, działo pulsacyjne i miecz. Wolałam zawsze mieć przy sobie moje wszystkie trzy bronie, gdyż nigdy nie wiadomo, która mogłaby mnie się przydać. Chwilę potem, gdy oboje wzięliśmy wszystko, co potrzebowaliśmy, wyszliśmy z naszej części 2Fort.


Gdy byliśmy na zewnątrz, ujrzeliśmy że po stronie BLU nie było dzisiaj żadnych kontenerów, co było nie lada utrudnieniem, zważywszy na fakt, że Snajper, jak zwykle, stał na swojej pozycji i tylko czekał, aby kogoś ustrzelić. Na dodatek, przed drzwiami do drugiej części 2Fort, stał Gruby, co było dodatkowym utrudnieniem. Jednak, w tym momencie przypomniałam sobie, że Snajpera mogłabym ustrzelić z działa pulsacyjnego, tak samo jak Grubego.


Od razu nacelowałam na Snajpera i, za pomocą mojego sztucznego oka, przybliżyłam sobie widok, po czym strzeliłam. Trafiłam idealnie i na miejscu go zdezintegrowałam, dzięki czemu jeden na dziewięć problemów było z głowy. Następnie, to samo zrobiłam z Grubym. Na szczęście, przed wejściem nie było nikogo innego. W tym momencie, aby było szybciej, jeden portal dałam koło nas, a drugi na ścianie obok wejścia. Chwilę potem, ja i Szpieg przeszliśmy na drugą stronę. Naprawdę bardzo cieszę się z tego, że mogłam zachować Portal Gun, bo teraz ułatwiał mi życie.


Mimo wszystko, po znalezieniu się po drugiej stronie 2Fort, cicho weszliśmy do środka. Na parterze nie było nikogo, więc udaliśmy się na pierwsze piętro. Tam, z ukrycia, wyjrzeliśmy przez drzwi, dzięki czemu zobaczyliśmy Inżyniera oraz Medyka, którzy o czymś rozmawiali, a także znane i nielubiane, przynajmniej w tym wypadku, działko stworzone przez Inżyniera. Widząc to, Szpieg wyjął swój elektrosaper, po czym włączył go i tak rzucił w kierunku urządzenia, aby owy elektrosaper przesuwał się po podłodze. I, chwilę potem, działko wybuchło, a nim Inżynier i Medyk zdążyli zareagować, Szpieg zastrzelił Medyka, ale w Inżyniera już nie trafił, gdyż pocisk uderzył w ścianę.


W tym momencie, zauważyliśmy że Inżynier zaczął biec w kierunku pomieszczenia z inteligencją. Widząc to, rozdzieliliśmy się. Szpieg zaczął gonić Inżyniera i próbować go zabić, a ja pobiegłam w drugą stronę, aby rozprawić się z resztą BLU. W pewnym momencie, dobiegłam do zakrętu, zza którego słyszałam rozmowy. Od razu stanęłam przy ścianie i, nim się wychyliłam, próbowałam ustalić kto z kim rozmawiał. Okazało się, że byli to Demoman i Pyro. W sumie, ta rozmowa nie była zbyt ekscytująca, wiadomo czemu.


Mimo wszystko, wychyliłam się tak, aby mnie nie zauważyli i jednocześnie abym mogła ich ustrzelić, po czym jeden portal umieściłam na suficie, a drugi pod stopami Demomana, a gdy spadał on na ziemię, szybko umieściłam portal pod portalem. To była fajna zabawa, ale tylko jeżeli miało się takie buty jak ja, bo inaczej to zawsze kończyło się śmiercią. Jednak, gdy nabrał odpowiedniej prędkości, portal który był na podłodze, umieściłam na pobliskiej ścianie, dzięki czemu po uderzeniu w podłogę zginął na miejscu.


Pyro oczywiście mnie zauważył, dlatego nie było co się dłużej ukrywać. Od razu wyszłam zza ściany i, nim zdążyłam cokolwiek zrobić, on uruchomił swój miotacz płomieni i chciał mnie spalić. Ja jednak, zablokowałam ogień Portal Gunem, gdyż w końcu, podobno, wytrzymywał nawet do czterech tysięcy stopni Kelvina, więc nie powinno być problemu. Rzeczywiście, nie było, gdyż broń się nie stopiła ani w żaden sposób nie uszkodziła, więc było dobrze. Jednak, po chwili, wyjęłam swój miecz i oboje zaczęliśmy walczyć tak, jak tydzień temu, czyli ja za pomocą miecza, a on za pomocą siekiery.


Jednak, w pewnym momencie walki, wyskoczyłam w powietrze, zrobiłam efektowny obrót i wylądowałam za Pyro. Następnie, mieczem szybko przecięłam go w pół, dzięki czemu się wykrwawił. Kiedy był z nim spokój, ruszyłam przed siebie, co chwilę rozglądając się, gdyż zawsze Szpieg z BLU mógł gdzieś się panoszyć. Szczerze powiedziawszy, dzisiaj nie chciałabym z nim walczyć. Nie, żeby był jakiś super trudny do pokonania, bo jak się ma Portal Gun to wszystko staje się choć odrobinę łatwiejsze, ale po prostu akurat z nim nie miałam dzisiaj ochoty walczyć.


Na szczęście, jego nie spotkałam, co musiało znaczyć, że już został zabity. Jednak, po chwili, dotarłam do takiego drewnianego mostu, który łączył dwie części 2Fort. Zauważyłam tam, z tego, co się zorientowałam, końcową fazę walki pomiędzy Szpiegiem, a Inżynierem. Znaczy teraz, Szpieg był pod postacią Skauta z BLU, ale Inżynier najprawdopodobniej się nie zorientował, gdyż podał mu teczkę z inteligencją. Jednak, chwilę potem, gdy Inżynier się odwrócił, Szpieg przyjął swoją prawdziwą postać, szybko wyjął nóż i zabił Inżyniera.


Widząc to, szybko wystrzeliłam ogień w wolne miejsce na moście, a następnie, za pomocą pirokinezy, przeniosłam się w miejsce, w którym wytworzyłam wysoki, niezbyt szeroki słup ognia. Szczerze powiedziawszy, odkryłam tą możliwość pirokinezy stosunkowo niedawno, ale już mnie się ona podobała. Mimo wszystko, będąc tam, gdy słup ognia opadł i, gdy ruszyliśmy w drogę powrotną, powiedziałam:

– Coś szybko dzisiaj poszło. Jesteś pewien, że wszystkich zabiliśmy?

– Tak. Snajpera i Grubego zabiłaś ty za pomocą tego twojego działa, Medyka, Skauta, Żołnierza, Inżyniera i Szpiega zabiłem ja, a Demomana i Pyro musiałaś zabić ty. – Odpowiedział

– Bo zabiłam tych dwóch ostatnich.

– To w takim razie wszyscy. Ale faktycznie, dzisiaj wyjątkowo szybko nam poszło.
Po tej rozmowie, na resztę drogi nastała cisza, czasem tylko przerywana naszymi krótkimi rozmowami.


Po jakimś czasie, gdy doszliśmy do naszej części 2Fort, po wejściu do miejsca, w którym spawnowaliśmy się oraz trzymaliśmy nasze bronie, gdy odłożyłam miecz, Portal Gun i działo pulsacyjne do mej szafki, gdy wyszłam z owego miejsca ani się nie obejrzałam, a ujrzałam obok siebie Skauta. Nie, żeby coś, ale ta jego nachalność w stosunku do mnie stawała się powoli denerwująca i zabawna jednocześnie. Mimo to, chwilę potem, spytał:

– Gdzie byłaś?

– Razem ze Szpiegiem byliśmy w części 2Fort należącej do BLU, aby ukraść inteligencję, co nam się udało. – Wyjaśniłam

– Widać nie mogliście sobie darować po dzisiejszej porażce?

– Znaczy ja tam mogłam sobie darować, ale Szpieg najwidoczniej nie, a skoro pozwolił, to postanowiłam iść z nim. Zawsze to jakaś rozrywka.

– Na dobrą sprawę, jedna z nielicznych tutaj.

– Tjaaa…Przekonałam się już o tym.

Jednak, rozmawialiśmy ze sobą jeszcze długo, długo, nie dlatego, że ja chciałam, tylko dlatego, że Skaut nawijał jak najęty.



W każdym razie, byłam ciekawa, co przyniosłyby mi kolejne dni…

sobota, 22 lipca 2017

Rozdział LXIV – Dowód odpowiedzialności.

Moje życie w 2Fort wyglądało codziennie tak samo. Na co dzień, ciągle zabijaliśmy członków BLU i zabieraliśmy im tę walizkę oraz przenosiliśmy do odpowiedniego miejsca po naszej części 2Fort. Ale i tak, każdy później się respawnował, co było dość dziwne. W naszej drużynie, z respawnem było to samo. To było dość dziwne, bo nie byliśmy w grze komputerowej, chyba że ja o czymś nie wiedziałam. No, ale było to też dość magiczne, bo wiecie ile razy ja w takim razie zginęłam? Tak, ja również nie wiem. Było tutaj również dziewięć klas, chociaż jakby popatrzyć jeszcze na drużynę BLU to trzeba by to pomnożyć razy dwa i z osiemnaście by wyszło jak nic, czyli Skaut, Żołnierz, Pyro, Demoman, Gruby, Inżynier, Medyk, Snajper i Szpieg. Z tym ostatnim najbardziej się lubiłam. Nie no, serio, Szpieg był chyba najfajniejszy z całej naszej drużyny, ale to szczegół. W czasie codziennego podpierdalania teczki drużynie przeciwnej, pracowaliśmy w takim jakby duecie. Oboje, po cichu, eliminowaliśmy przeciwników, tym samym pomagając naszemu zespołowi.


W ogóle, to może przedstawię mój stosunek do poszczególnych osób z mego składu:

  • ·         Skaut – Nie lubiłam go. W ogóle go nie lubiłam i najchętniej spaliłabym go na stosie. Nie okazywałam mojej antypatii do niego i zachowywałam się w jego stosunku normalnie, aby nie robić sobie wrogów we własnej drużynie, ale nie lubiłam go za jego charakter. Jednak on chyba mnie lubił i to aż za bardzo, gdyż ciągle się za mną uganiał. Oczywiście tylko wtedy, gdy Szpieg nie patrzył, a i z tym wiązały się różne zabawne sytuacje.

  • ·         Żołnierz – Ogólnie był nawet spoko, ale nieco mnie denerwował. Był trochę za bardzo wczuty w swoją rolę, ale nie był najgorszy. Czasami dało się z nim pogadać.

  • ·         Pyro – No tego to się trochę bałam. Wiedziałam, że ten z mojej drużyny nic by mi nie zrobił, ale i tak się go trochę bałam. Nie rozmawiałam z nim za wiele, gdyż w ogóle nie dało się nic zrozumieć z tego, co on mówił przez tą swoją maskę przeciwgazową.

  • ·         Demoman – Lubiłam sobie z nim czasem pogadać, ale to, czego w nim nie lubiłam to to, że pił za dużo alkoholu. No po prostu denerwowali mnie tacy ludzie. Jednak tak normalnie był nawet spoko gościem.

  • ·         Gruby – Zaraz po Szpiegu, najfajniejszy członek naszej drużyny. Ej, serio, lubiłam z nim gadać i jak się go nie sprowokowało, to był super oraz ogólnie był miły. Po prostu lubiłam go i tyle.

  • ·         Inżynier – Całkiem miły i sympatyczny koleś. W czasie, kiedy nie robiliśmy tego, co zwykle, czasami z nim rozmawiałam i przyjemnie się z nim gadało. Nawet go lubiłam. No i na dodatek fajnie grał na tej swojej gitarze.

  • ·         Medyk – Powiem prosto z mostu: Niemiec = Fajny. Tak było i w tym wypadku, i nie pomyliłam się, oceniając go po narodowości. Poza tym, że był on przydatny, szczególnie na polu bitwy, to miło mnie się z nim rozmawiało, gdy akurat nikt go nie potrzebował.

  • ·         Snajper – Podziwiałam go za to, że potrafił stać z tą swoją snajperką nawet cały dzień w jednym miejscu. Co do lubienia go, to…miałam do niego neutralny stosunek. Nie rozmawiałam z nim za często, choćby z faktu, że nie chciałam mu przeszkadzać oraz też dlatego, że sam za wiele nie mówił.

  • ·         Szpieg – Chyba nie zdziwi was fakt, że jego lubiłam najbardziej. Nie wiem, co sądzili o nim inni, ale ja tam go lubiłam i najczęściej spędzałam czas właśnie z nim. Co tu dużo mówić, był po prostu najlepszy.


Ogólnie wszyscy traktowali mnie na równi z innymi członkami drużyny, bo w końcu ja też do nich należałam, ale nie pozwalali mi na jedno, a mianowicie na wzięcie tej teczki, która, nie wiem dlaczego, była przez wszystkich nazywana Inteligencją. Jakby bali się, że bym ją zniszczyła, czy coś. Jednak, ja też chciałam choć raz przenieść ją w odpowiednie miejsce i się przysłużyć. Aż pewnej nocy, uznałam że, potajemnie, zrobię to i pokażę, że też jestem odpowiedzialna i nie zniszczyłabym owego przedmiotu.


Otóż, w tą noc, a właściwie jeszcze wieczór, chciałam potajemnie wyjść z naszej części 2Fort. Jednak, nim zdążyłam wyjść, usłyszałam głos Skauta, który pytał:

- Gdzie idziesz?

Czy on zawsze musiał mnie śledzić? Stalker jeden się znalazł, ale mimo wszystko odpowiedziałam mu niezgodnie z prawdą:

- Przejść się wokół naszej części 2Fort.

- Mogę iść z tobą? Proszę, proszę, proszę! – Zawołał błagalnym tonem.

- Skaut, zostaw ją! Jeżeli nie chce z tobą rozmawiać, a tym bardziej spędzić tego wieczoru, to po prostu to uszanuj! – Usłyszeliśmy głos Szpiega z pomieszczenia, które znajdowało się niedaleko.

W tym momencie, zobaczyłam że Skaut zrobił zażenowaną minę, a następnie spytał ściszonym głosem, jakby chciał, żeby Szpieg go nie usłyszał:

- Jak ty dajesz radę z nim wytrzymywać?

- Po prostu go lubię, ot co. On jest po prostu fajny. – Odpowiedziałam

- Dzięki! – Usłyszeliśmy ponownie głos Szpiega.

Po tym słowie, Skaut zrobił jeszcze bardziej zażenowaną minę, a ja zachichotałam i ruszyłam do wyjścia, zostawiając mego oryginalnego rozmówcę samego.


Kiedy dotarłam do pomieszczenia, w którym zwykle się spawnowaliśmy i zaczynaliśmy misję, podeszłam do mojej szafki. Następnie, rozejrzałam się, czy aby na pewno nikt nie patrzył, a szczególnie nie Skaut. Na szczęście, o tej porze w owym pomieszczeniu, poza mną, nie było nikogo.


Z mojej szafki wyjęłam więc miecz, gdyż uważałam, że jeden by mi wystarczył, mój jakże niezawodny Portal Gun, który miałam ledwo parę tygodni, działo pulsacyjne jeszcze z czasów Kombinatu, które naładowałam do pełna i pistolet dziewięć milimetrów.


Tak uzbrojona, po cichu wydostałam się z naszej części 2Fort i podeszłam jak najciszej mogłam na parę metrów od drugiej części fortu. Będąc tam, ukryłam się za jednym kontenerem i lekko wyjrzałam, aby zobaczyć, jak miała się sytuacja u naszych przeciwników.


Snajper, jak zwykle, stał na straży i czekał na zestrzelenie intruza. Inżyniera i Medyka nie widziałam, co znaczyło, że najprawdopodobniej byli gdzieś w środku budynku. Żołnierza widziałam za jednym z okien, a Gruby stał przy drzwiach. Skaut natomiast patrolował teren. Szpiega przeciwnej drużyny nigdzie nie było, tak samo jak Demomana oraz Pyro.


Widząc to, na nowo schowałam się całkowicie i zaczęłam obmyślać plan działania. Na początku postanowiłam zestrzelić Snajpera kulą energii, a później chciałam zająć się Skautem. Po zrobieniu tego, zamierzałam zabić Grubego, dostać się do środka i wykończyć Żołnierza oraz Inżyniera. Potem już tylko do Inteligencji.


Od razu zaczęłam wdrażać mój plan w życie. Wzięłam moje działo pulsacyjne i ustawiłam je w kierunku, w którym widoczny był Snajper, a następnie wychyliłam je zza kontenera, wystrzeliłam w jego kierunku i szybko schowałam się. Po paru chwilach, usłyszałam dźwięk uderzenia i dezintegracji. Od razu, delikatnie, tak aby nikt mnie nie zauważył, wychyliłam się. Najprawdopodobniej dźwięk był donośny, gdyż ujrzałam, że wszyscy zaczęli się rozglądać, ale nikogo podejrzanego nie zauważyli. Parę minut później, wrócili do swoich poprzednich zajęć.


Widząc to, wzięłam głęboki oddech i przeskoczyłam za drugi kontener, robiąc przy lądowaniu efektywnego fikołka. Po zrobieniu tego, zaczęłam zauważać światło latarki za kontenerem. Od razu chwyciłam swój pistolet i uderzyłam nim w ścianę kontenera, aby zwabić Skauta. Rzeczywiście, parę minut później, zobaczyłam owe światło po mojej stronie. Widząc to, wycelowałam w niego pistoletem i, gdy się odwrócił oraz zauważył mnie, strzeliłam mu kulkę między oczy. Zdążył krzyknąć, jednak ja myślałam, że tutaj nikt nie zajrzy.


Po rozprawieniu się z drugim z dziewięciu członków BLU, spojrzałam w, z mojej perspektywy, prawą stronę. W tym momencie, zobaczyłam że kontenerów już nie było. Teraz musiałam radzić sobie bez kryjówek. Wyjęłam więc zza siebie Portal Gun i wybiegłam, po czym strzeliłam pod nogi Grubego niebieski portal. Ten najprawdopodobniej usłyszał dźwięk strzału, gdyż odwrócił się w moim kierunku. Widząc mnie, strzelił w moim kierunku, ale tylko raz, gdyż strzeliłam pomarańczowym portalem najwyżej, jak się dało. Przez to, Gruby został przeteleportowany na dużą wysokość i z niej spadł, zabijając się na miejscu.


Niestety, ja też zostałam ranna, ale nie ciężko, gdyż strzelił mnie w rękę tak, że nabój nie przebił się przez mą kończynę, a drasnął ją tak, że zrobił po prostu krwawiącą ranę. Czując pieczenie, syknęłam z bólu, ale postanowiłam się nie poddawać. Już prawie połowa wrogiego zespołu była zabita. Od razu, cicho, dostałam się do środka.


Na parterze, ujrzałam rozglądającego się Medyka, który najprawdopodobniej słyszał dźwięk zdezintegrowania Snajpera, krzyk Skauta oraz dźwięk uderzenia o ziemię Grubego. Widząc go, po cichu wyjęłam miecz i przebiłam mu serce. Po paru sekundach, osunął się martwy na ziemię. Moim skromnym zdaniem, Medyk był najłatwiejszym celem do załatwienia.


W następnej kolejności, dostałam się na piętro. Kiedy cicho szłam przy jednej ze ścian, słyszałam dźwięk działka strażniczego Inżyniera. Cholera, przydałby się teraz Szpieg i te jego elektrosapery, no ale jego tu nie było, więc musiałam radzić sobie sama. Od razu przywołałam ogień, podeszłam do wejścia i lekko wychyliłam się. Obecnie Inżynier stał odwrócony, więc mogłam łatwiej zniszczyć jego działko. Wystrzeliłam więc w jego kierunku kulą ognia, wysadzając je.


Po wybuchu, Inżynier odwrócił się, a ja ujrzałam jeszcze Żołnierza i Pyro, którzy zwabieni wybuchem, przyszli w to samo miejsce. Chwilę potem, Żołnierz spytał:

- Co się stało?

- Ramoninth zniszczyła moje działko. Tylko nie wiem, gdzie ona jest. – Odpowiedział Inżynier.

W tym momencie, wyjęłam moje działo pulsacyjne, wycelowałam w Inżyniera i wystrzeliłam kulą energii.


Kiedy został zdezintegrowany, Żołnierz i Pyro odwrócili się w kierunku drzwi. Ja, wiedząc że już i tak wiedzieli o mojej obecności w tym miejscu, wyjęłam pistolet, wyszłam zza ściany i powiedziałam:

- Witam

A następnie wycelowałam w Żołnierza i, nim zdążył jakkolwiek zareagować, wystrzeliłam mu w głowę, przez co zginął na miejscu.


Widząc to, Pyro wyjął siekierę i podbiegł do mnie, z zamiarem zaatakowania. Jednak, gdy zamachnął się we mnie, ja odsunęłam się na bok, przez co tylko przeciął powietrze. W tym momencie, wyjęłam miecz i zaczęliśmy ze sobą walczyć. Dziwnie musiała wyglądać walka kobiety ze sztucznym okiem i mężczyzny w masce przeciwgazowej, z czego jedna walczyła mieczem, a drugi siekierą.


Mimo wszystko, parę minut później, silnym kopniakiem wybiłam mu siekierę z ręki, gwałtownie zamachnęłam się mieczem i przecięłam go na pół. Po zrobieniu tego, jego obie połowy upadły na prawą i lewą stronę, obryzgując część mego kombinezonu krwią. No, to teraz zostali mi jeszcze Demoman i Szpieg.


Po zabiciu Pyro, udałam się w, z mojej perspektywy, lewą stronę. Jednak, nie przeszłam zbyt dużo kroków, gdyż przed pokojem, nad którym wisiała wielka, podświetlona na niebiesko tablica z białym napisem „INTELLIGENCE”, zauważyłam Demomana. On najprawdopodobniej mnie nie dostrzegł, gdyż był zajęty piciem alkoholu. Widząc to, uderzyłam mieczem w ścianę i, gdy to zrobiłam, dostrzegłam że Demoman chwycił w prawą rękę butelkę, jednak od drugiej strony, a w drugą dłoń broń i zaczął się rozglądać.


Chwilę potem, dostrzegł mnie i od razu zaczął biec w moim kierunku. Ja jednak, zamachnęłam się mieczem i, gdy ten podbiegł do mnie, gwałtownie przecięłam go w pasie, oddzielając tułów od nóg. Kiedy obie jego części opadły na podłogę, przy okazji znowu obryzgując mój kombinezon oraz część twarzy i włosów krwią, podeszłam do wejścia do pokoju z teczką, weszłam tam, podeszłam do biurka i już chciałam chwycić owy przedmiot, ale w tym momencie, poczułam przystawioną do tyłu mojej głowy lufę jakieś broni.


Czując to, odwróciłam się i, po zrobieniu tego, ujrzałam Szpiega, który celował we mnie swym rewolwerem. Widząc to, odruchowo nieco odsunęłam się i wyjęłam swój pistolet.

- Czy czasem nie zakazano ci przychodzić tu samotnie, Ramoninth? - Spytał

- Może i tak, ale co poradzisz. Przyszłam tu, czy tego chcesz, czy nie. – Odpowiedziałam

Jednak, chwilę potem, zaczęliśmy ze sobą walczyć. Szczerze powiedziawszy, pierwszy raz walczyłam ze Szpiegiem z BLU w pojedynkę.


Jednak, przejdźmy do rzeczy. Najpierw ja wystrzeliłam w jego kierunku ze swojego pistoletu, lecz on był szybszy i odskoczył na bok. Chwilę potem, on wystrzelił w moim kierunku ze swego rewolweru, ale ja osłoniłam strzał mieczem. W tym momencie, kopnął mnie w brzuch i, gdy zgięłam się z bólu, przygniótł mnie za ramię do ściany, i chciał strzelić mi w głowę. Jednak ja, kopnęłam go w krocze, tak, wiem że tak się nie robi, przez co krzyknął i zgiął się z bólu, przez co ja stanęłam za nim, przytrzymałam go, aby nie mógł się ruszyć, przystawiłam miecz do szyi i podcięłam gardło. Gdy zginął, puściłam go i pozwoliłam jego ciału bezwładnie opaść na podłogę.


Lecz, nie byłam głupia i wiedziałam, że to nie był koniec. Byłam świadoma tego, iż posiadał on ten swój zegarek, dzięki któremu miał drugie życie, dlatego jeszcze nie tryumfowałam. Rzeczywiście, nie myliłam się, gdyż po paru sekundach poczułam, że Szpieg przytrzymał mnie i przystawił nóż do szyi. W tym momencie, ponownie kopnęłam go w krocze i, gdy puścił mnie, odwróciłam się, po czym wycelowałam w niego pistoletem. Chwilę potem, wystrzeliłam, lecz on znowu odskoczył na bok. Następnie, kopnął mnie tak, że wylądowałam pod ścianą. Nie zdążyłam wstać, gdyż wycelował w moim kierunku rewolwerem.

- Może i zabiłaś innych, ale zostałem jeszcze ja, a ja nie dam się tak łatwo zabić. – Powiedział

W tym momencie, ujrzałam przez fragment dachu księżyc. Widząc go, przypomniało mnie się to, jak oficjalnie pokonałam Whetley’a. Po przypomnieniu sobie tego, szyderczo uśmiechnęłam się, wyjęłam zza siebie Portal Gun i spytałam:

- Jesteś pewien? A co powiesz na podróż na księżyc?

Po czym, wystrzeliłam pod zdziwionego Szpiega niebieski portal, a pomarańczowy w kierunku naturalnego satelity ziemskiego oraz szybko wytworzyłam wokół siebie barierę z ognia.


Dzięki temu, ja nie zostałam wessana, ale Szpieg już tak, dzięki czemu zginął. Po chwili, kiedy zniknął w przestrzeni kosmicznej, zresetowałam portale i opuściłam ogniste pole ochronne. Chwilę potem, wstałam, podeszłam do teczki, wzięłam ją i, aby było szybciej, za pomocą portali wydostałam się z siedziby BLU.


Jakiś czas potem, kiedy dotarłam do siedziby RED, czyli mojej drużyny, weszłam do środka i odłożyłam moje bronie na miejsce. Kiedy zamykałam szafkę, usłyszałam głos Skauta, który mówił:

- O, Ramoninth. Już wróciłaś.

Kurwa, no znowu on. Mimo wszystko, odwróciłam się i, gdy zobaczył, w jakim byłam stanie, spojrzał na mnie z przestrachem i spytał:

- Co ci się stało?

- Noc zapadła, księżyc świecił, sowy pohukiwały, a ja pozbawiłam życia dziewięciu matołów. – Odpowiedziałam, po czym uśmiechnęłam się i dodałam:

- Przespacerowałam się do BLU i podpierdoliłam Inteligencję, przy okazji zabijając ich wszystkich.

- Uuu…Gratulacje! Twoja pierwsza, samodzielnie wykonana akcja! – Zawołał

- Ćśśś…Nie chcę, aby Szpieg o tym usłyszał. Ma się zdziwić, gdy zobaczy zakrwawioną mnie z teczką BLU. – Rzekłam szeptem, rozglądając się.

- Sorki…Nie wiedziałem. – Odparł szeptem.

Mimo wszystko, po tych słowach, poszłam do pomieszczenia, w którym ostatnio był Szpieg. Po dojściu tam, zobaczyłam że nadal siedział w tym samym miejscu, tyle że z nogami na stole oraz czytał jakąś gazetę i, co u niego było normalne, palił papierosa. Od razu, cichutko podeszłam do biurka i, w wolnym miejscu, położyłam Inteligencję na tyle głośno, aby to usłyszał.


I faktycznie, chwilę potem, opuścił gazetę i spojrzał w moim kierunku. Po zobaczeniu mnie, patrzył zaskoczonym wzrokiem to na zakrwawioną mnie, to na teczkę. Chyba nawet zapomniał, że sam najbardziej pilnował, abym jej nie dotknęła. Chwilę potem, ujrzałam że ze zdziwienia opadła mu szczęka tak, że aż papieros wypadł mu z ust. Widząc to, pomachałam w jego kierunku i uśmiechnęłam się.

- Proszę! Zrobiłam coś dobrze! – Zawołałam, a następnie, palcem, zamknęłam mu opadającą szczękę.

- Jak ty to tak szybko zrobiłaś? Nawet godzina nie minęła, odkąd ostatni raz tu byłaś. – Rzekł zdziwionym głosem.

Szczerze powiedziawszy, podejrzewałam że spytałby się o to, dlaczego zrobiłam coś, co było mi zakazane. Jednak, od razu odpowiedziałam:

- Robiłam wszystko, w miarę możliwości, po cichu. Skauta rozstrzelałam, Żołnierza zresztą też, Pyro przepołowiłam na pół mieczem, dosłownie, Demomana przecięłam wpół mieczem, oddzielając jego nogi od tułowia, Grubego zabiłam za pomocą portali i wysokości, Inżyniera zdezintegrowałam kulami energii, Medykowi przebiłam serce mieczem, Snajpera również zdematerializowałam za pomocą działa pulsacyjnego, a Szpiegowi najpierw poderżnęłam gardło, a potem odesłałam w przestrzeń kosmiczną za pomocą Portal Guna.

- To, szczerze powiedziawszy, naprawdę szybko ci poszło. A poza tym, czy ty czasem miałaś tam sama nie chodzić? – Spytał

Cholera, musiał zadać to pytanie, bo bez tego by chyba nie przeżył. Mimo wszystko, szeroko uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:

- Hehe…Wiesz…Chciałam pokazać, że ja też coś potrafię.

W tym momencie, zauważyłam że przewrócił oczami i rzekł:

- Oj Ramoninth, Ramoninth…No, ale teraz idź się przebrać i umyć sobie twarz, bo jesteś cała we krwi.

Po tej rozmowie, on wrócił do czytania gazety, a ja udałam się do łazienki.


Przynajmniej pokazałam, że ja również jestem odpowiedzialna.

sobota, 8 lipca 2017

Informacja

Hi! 
Chciałam tylko powiedzieć, że od jutra, od godziny dziesiątej, do dwudziestego drugiego lipca nie pojawi się kolejny rozdział, gdyż wyjeżdżam na kolonię, a mimo iż mam nowy telefon z aplikacją Bloggera, to chcę trochę odpocząć od pisania. ;3

niedziela, 2 lipca 2017

Rozdział LXIII – Nowa praca.

Po wejściu do łazienki, przed przebraniem się, postanowiłam przejrzeć się w lustrze, aby zobaczyć, jak po tych ponad dwóch tysiącach lat wyglądałam. Naprawdę, dawno się nie widziałam. Kiedy spojrzałam w lustro, ujrzałam że bardzo się zmieniłam.


Moje białe włosy stały się bardzo długie, no po prostu sięgały mi do łydek. Moje sztuczne oko, było nieco brudne, a przynajmniej na tej białej części. Ja sama jakoś tak zbladłam, ale to pewnie dlatego, że bardzo dawno nie byłam na słońcu. Na sobie, z tego, co widziałam, miałam biały podkoszulek z logiem Aperture Science. Na szczęście, z tego, co widziałam, płaszcz który przed dostaniem się tam miałam przewiązany w pasie, nadal tam był.


Postanowiłam, że włosów nie będę ścinać, bo po co, według mnie w długich ładnie wyglądałam oraz, że będę często wychodziła na słońce, aby nie być aż tak bladą. Mimo wszystko, od razu przebrałam się w czarny kombinezon z żółtymi pasami, ten który miałam na sobie przed dostaniem się do Aperture.


Jednak, gdy przebrałam się, wrzuciłam mój dotychczasowy ubiór do prania i spięłam włosy w kucyka, usłyszałam z głównego pomieszczenia pojazdu, w którym byłam, dzwonek mojego telefonu. Dawno go nie słyszałam, szczerze powiedziawszy. Mimo wszystko, sądząc że to mogłoby być coś ważnego, wybiegłam z łazienki i chwyciłam telefon, po czym odebrałam go. Po zrobieniu tego, usłyszałam w słuchawce jakiś nieznany mi, kobiecy głos:

- Czy dodzwoniłam się do Ramoninth Arconth Nereil?

- Tak, to ja. Kim pani jest i czy coś się stało? – Odpowiedziałam

- Moja tożsamość na razie nie jest istotna. Dzwonię do pani, gdyż mam dla pani pewną propozycję, że tak się wyrażę, pracy.

Pracy? To brzmiało ciekawie, zważywszy na to, że miałam już dosyć niecodziennych zdarzeń. Od razu spytałam zaciekawionym głosem:

- Pracy? Brzmi interesująco, ale co to się stało, że z tylu osób na świecie dzwoni pani akurat do mnie?

- Słyszeliśmy o twoich wyczynach oraz tym, co dotychczas zrobiłaś i uznaliśmy, że byłabyś odpowiednią osobą do tego zadania. – Odpowiedziała

”Słyszeliśmy”? To ich tam jest kilku?” – Pomyślałam, ale od razu, niewiele myśląc, odpowiedziałam:

- OK, zgadzam się. Zawsze może być ciekawie.

- Cieszę się, że się pani zgodziła. W każdym razie, niech pani jutro przybędzie pod tak zwany „2Fort”. – Odparła i, nim zdążyłam jeszcze o cokolwiek zapytać, rozłączyła się.

Nie miałam pojęcia, gdzie był ten, nazwany przez nią, „2Fort”. Jedyne, co z tego wnioskowałam, to że chodziło o jakieś dwa forty, ale nie ważne, musiałam to znaleźć sama.


Następnego dnia, od razu usiadłam za sterami mego pojazdu i, pierwszy raz od wielu lat, ruszyłam nim w drogę. Bądźmy szczerzy, nie wiedziałam, że po tak wielu latach bez pilotowania tego statku kosmicznego, nadal umiałabym się nim poruszać. W każdym razie, tych nieszczęsnych fortów szukałam chyba z dwie i pół godziny, może trochę więcej. Po tym czasie, ujrzałam jakieś budynki wyglądające na drewniane oraz kilku ludzi, którzy przebywali w owym miejscu.


Po zatrzymaniu pojazdu, przed wyjściem, na wszelki wypadek, wzięłam jakąś broń. Nie wiedziałam, jak mogliby być w stosunku do mnie nastawieni, więc wolałam mieć przy sobie coś, czym w razie potrzeby mogłabym się obronić. Wzięłam więc mój Portal Gun, jakiś miecz, tak, wiem że nie wspominałam o nim wcześniej, ale on był w owym pojeździe i czasem go widywałam, ale nie wiem, skąd się tam wziął oraz jedno z mych dział, które pozostały mi po moim pierwszym imperium, a następnie wyszłam na zewnątrz i ruszyłam w kierunku miejsca, przed którym wylądowałam.


Kiedy tam szłam, owi ludzie, którzy tam byli, zauważyli mnie. Nie wydawali się negatywnie nastawieni w stosunku do mnie. Ogólnie zachowywali się tak, jakby wiedzieli o tym, że przybędę. Jeden z nich, nawet mi pomachał. Oczywiście, z kultury, odmachałam i podeszłam bliżej. Ciekawiło mnie, co to było dokładniej za miejsce i kim byli owi ludzie oraz, czy było tutaj więcej osób niż tylko ci, których widziałam.


Kiedy podeszłam, tak jak patrzyłam po tych ludziach oraz tym, jak zachowywali się w stosunku do mnie, jako nowej członkini ich zespołu, to wydawali się być miłymi i sympatycznymi ludźmi. Witali się ze mną, czasem o coś zapytali, no po prostu cudowni ludzie!


Jednak, w którejś chwili, ujrzałam że podbiegł do mnie jakiś chłopak. Był on trochę niższy ode mnie oraz szczupły. Widziałam, że miał na głowie czarną czapkę z daszkiem, a na jednym uchu taką żółtą słuchawkę, jaką noszą osoby pracujące z młotami pneumatycznymi, jednak w jego wypadku była ona tylko jedna oraz miała mikrofon. Na szyi miał naszyjnik z dwoma prostokątami. Widziałam również bandaże na jego dłoniach. Ubrany był w czerwoną bluzkę z krótkim rękawem, brązowe spodnie, szare, długie skarpety i czarne, płaskie buty z dwoma, białymi paskami.


Chwilę potem, nim zdążyłam nawet się przywitać, zaczął nawijać:

- Hej, jak się nazywasz? Skąd pochodzisz? Jak tu trafiłaś? Oprowadzić cię po 2Fort? Świetnie, więc chodźmy!

Wow, wow, wow. Ja jeszcze nawet nie zdążyłam odpowiedzieć na jedno pytanie! Nie żeby coś, cieszyłam się, że ktoś aż tak się mną zainteresował, ale nie tak gwałtownie! Jednak, w pewnym momencie, usłyszeliśmy za mną taki dźwięk, jakby ktoś się przeteleportował. Słysząc to, od razu odwróciliśmy się i, po zrobieniu tego, ujrzeliśmy jakiegoś mężczyznę.


Widziałam, że był wyższy ode mnie oraz chudy. Na głowę miał założoną ciemnobrązową kominiarkę, przez co nie widziałam większości jego twarzy. Zauważyłam tylko, że miał niebieskie oczy. Ubrany był w jasnobrązowy garnitur, spod którego widać było fragmenty białej koszuli oraz krawat. Widoczne było również to, iż miał jakieś czarne rękawiczki oraz czarne, długie i spiczaste buty.


Chwilę potem, owy mężczyzna zwrócił się do tego chłopaka, który tak gwałtownie się ze mną przywitał:

- Skaut, Skaut, Skaut. Ty jak zwykle źle zaczynasz konwersację. Rozumiem, że chcesz jej się przypodobać, ale nie tak gwałtownie, bo się jeszcze dziewczyna przestraszy. A nie o to nam przecież chodzi.

Skaut? Czyżby oni mieli tutaj jakieś klasy? Być może, na razie tego nie wiedziałam, gdyż w końcu ledwo co do nich dołączyłam. Mimo wszystko, chwilę potem, ten mężczyzna w kominiarce zwrócił się do mnie, właściwie z tymi samymi pytaniami co Skaut, tylko że bardziej spokojnie i nie tak na raz.

- Cześć. Widzę, że jesteś tu nowa. Jak się nazywasz?

- Ramoninth Arconth Nereil, ale można do mnie mówić po prostu Ramoninth. – Odpowiedziałam

- Trochę dziwne imiona i nazwisko. Jeszcze nigdy się z takim nie spotkałem.

- Domyślam się i nie dziwię się panu. Moi rodzice po prostu mieli jakąś dziwną chęć nazwania mnie imionami wziętymi z Układu Okresowego Pierwiastków, a nazwisko to po prostu pewne słowo po niemiecku, tyle że od tyłu. W ogóle, to jak pan się nazywa?

- Zwracaj się do mnie po prostu tak, jak zwie się moja profesja, czyli Szpieg. 
Zmieniając temat, skąd pochodzisz i jak tu trafiłaś?

- Pochodzę ze Stanów Zjednoczonych. – Odparłam, po czym opowiedziałam historię tego, jak zjawiłam się w tym miejscu.

Nie była ona jakoś nad wyraz długa, więc opowiadanie jej zajęło mi parę chwil. Kiedy skończyłam, Szpieg rzekł:

- Całkiem oryginalny sposób dostania się tu, zważywszy na to, jak my pojawiliśmy się w tym miejscu. Ale, przechodząc do rzeczy, oprowadzić cię po 2Fort?

- Jasne, czemu nie. – Odparłam

Po tej rozmowie, ruszyłam wraz z nim. Idąc zaś, odwróciłam się jeszcze i spojrzałam na Skauta. Wyglądał na zażenowanego tym, co właśnie zaszło i tym, że nie udało mu się porządnie ze mną pogadać. Widząc to, zachichotałam i, ponownie, odwróciłam się. Szpieg prawdopodobnie nie zauważył zaistniałej sytuacji.


Jednak, w czasie przechadzki, dowiedziałam się co nieco o miejscu, w którym się znajdowałam, o osobach, które były w drużynie, do której miałam należeć, o osobach z drużyny przeciwnej oraz o tym, co się tutaj robiło. A wykonywana czynność była z pozoru łatwa, czyli przejęcie teczki przeciwnego zespołu i przetransportowanie jej do odpowiedniego miejsca na naszym terenie. No, ale wcześniej trzeba było rozgromić członków wrogiej grupy.



Bądźmy szczerzy, nie mogłam się już doczekać, co mogłyby przynieść mi kolejne dni.