O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

niedziela, 8 października 2017

Rozdział LXXI – Sabotaż

Jednak, przez następny miesiąc, nie działo się nic odmiennego. Codziennie robiliśmy to samo i w sumie nie przeszkadzało mi to, gdyż życie tutaj było naprawdę w porządku. Lecz oprócz tego, że przyjemnie mnie się tu żyło, czułam również, że niedługo mógłby nadejść nieuchronny koniec. Starałam się tym nie przejmować, gdyż w końcu najważniejsze było to, co działo się tu i teraz, ale jednak to nie było łatwe. No, ale któregoś dnia, ponownie stało się coś, co można było określić mianem niecodziennego.


Jednego dnia, gdy było jeszcze bardzo wcześnie rano i w sumie większość z nas jeszcze spała, jako iż budziłam się wcześniej od tak, z przyzwyczajenia, postanowiłam wyjść z naszego budynku i przejść się po naszej okolicy. Od razu to wykonałam i tak sobie chodząc, rozmyślałam o różnych sprawach. Trochę o mojej przeszłości, trochę o tym, co będę robić, gdy to wszystko się skończy, trochę o tym, jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień i tak dalej.


Lecz, w którymś momencie, gdy wracałam do budynku, mając nadzieję, że nikt by mnie nie zauważył, bo jakoś tak miałam, że nie chciałam, aby ktokolwiek zorientował się, co dokładniej robiłam z samego rana, nagle usłyszałam taki dźwięk, jakby obok mnie ktoś się przeteleportował. Cholera, czyli nie dane mi było w spokoju wyjść na godzinę i po tej godzinie wrócić niezauważona. Mimo wszystko, odwróciłam się i, gdy to zrobiłam, ujrzałam Szpiega, oczywiście tego z drużyny, w której ja byłam.

– Czasem zastanawiałem się, co ty robisz, gdy tak wcześnie wstajesz. Teraz przynajmniej to wiem. – powiedział

– No nie mów mi, że przez cały ten czas za mną chodziłeś. – odparłam

– Dokładnie tak było.

– … Nie miałeś co robić ze swoim życiem?

– Sorki. Po prostu ciekawiło mnie, co można robić tak wcześnie rano.

– Wiele rzeczy. Jedyna różnica jest taka, że wypada być cicho.

– Mnie by się pewnie nudziło. W każdym razie, zmieniając temat, skoro jest jeszcze tak wcześnie, to może utrudnilibyśmy BLU ten dzień, np. uszkadzając broń Demomanowi czy podmieniając Snajperowi snajperkę na wadliwą? Taki mały sabotaż.

– Ty, dobry pomysł.

Po tej rozmowie, jako iż Snajpera przeciwnej drużyny nie było jeszcze na stanowisku, po cichu zakradliśmy się do ich budynku.


Będąc tam, zaczęliśmy szukać miejsca, w którym trzymali oni swoje bronie. W końcu, udało nam się znaleźć stół, na którym leżało to wszystko. Widząc to, od razu cicho tam podeszliśmy i przystąpiliśmy do pracy.


Najpierw ja nieco pomajstrowałam przy snajperce Snajpera, aby jej celownik pokazywał alternatywną rzeczywistość i żeby Snajper strzelał do swoich. Trochę to zajęło, ale w końcu udało się tak pogmerać ze światłem i szkłem, że wykonałam to. Szpieg zaś, podmienił urządzenie medyka na takie, które zamiast leczyć, miało wylewać na daną osobę kwas, ja zatkałam lufę broni Demomana tak, aby przy próbie jej użycia wybuchła wysadzając go, Szpieg zamienił w broni Grubego magazynek na łatwopalny, potem ja wylałam z puszki z napojem Skauta prawowity napój i wlałam tam po prostu napój energetyczny, Szpieg zamienił rakiety w wyrzutni rakiet Żołnierza na wadliwe modele, ja rozmontowałam zegarek, jeden i drugi, Szpiega z BLU, Szpieg coś pomajstrował przy miotaczu płomieni Pyro, aby zamiast ognia wylewał wodę oraz wykrzywił ostrze jego siekiery, a ja stopiłam pirokinezą wszystkie narzędzia Inżyniera.


Kiedy to zrobiliśmy, za pomocą pirokinezy przeniosłam mnie i Szpiega do naszej części 2Fort. Gdy tam byliśmy, Szpieg rzekł:

– Tego to się raczej nie spodziewali. W każdym razie, jakim cudem ty ustawiłaś celownik w snajperce Snajpera tak, aby pokazywał alternatywną rzeczywistość?

– Wiesz…Doświadczenie, że tak powiem. Co prawda nigdy tego nie robiłam, ale po tym, co przeszłam w przeszłości potrafię zrobić wiele, wieeele rzeczy, których normalnie ludziom się nie śniło. – odpowiedziałam

– No niby tak, ale cholera, tego to nawet ja nie umiałbym zrobić.

– Skąd wiesz. Nie jesteś mną, więc nie możesz wiedzieć, co po takich wydarzeniach, jakie mnie spotkały, byłbyś w stanie wykonać.

– Powinnaś dzielić się z innymi swoimi umiejętnościami.

– Nie ma tak łatwo.

Jednak, po tej rozmowie, weszliśmy do naszego budynku 2Fort i zaczęliśmy czekać na dalszy rozwój wydarzeń.


Rzeczywiście, dzięki naszemu sabotażowi dzisiaj o wiele łatwiej poszło nam zdobycie Inteligencji BLU. Bardzo śmieszne było patrzenie, jak na przykład Medyk, nieświadomie oczywiście, zabił Grubego ze swojej drużyny oblewając go kwasem przy próbie uleczenia go, czy jak Pyro, zamiast spalić Skauta z mojej drużyny, po prostu oblał go wodą. Chociaż swoją drogą, w tym wypadku wolałabym, aby go spalił, ale to szczegół. Widziałam, że pod koniec naszej walki o zdobycie Inteligencji, członkowie BLU byli poddenerwowani.


Jednak, to nie był koniec. Około godziny osiemnastej, gdy wracałam z mego popołudniowego spaceru, bo akurat zaczęło nieziemsko padać, udałam się do pomieszczenia, w którym zwykle zaczynaliśmy nasz kolejny dzień i zajrzałam do mojej szafki. Tam, pozornie nie było nic podejrzanego. Bronie nie były zniszczone ani ukradzione, ale gdy wyjęłam karabin pulsacyjny ujrzałam, że…lufa była wykrzywiona w prawo, a magazynek na kule energii poturbowany.


KURWA MAĆ, MÓWIŁAM TYM DEBILOM, ABY NIE RUSZALI MOICH BRONI, BO NIE UMIEJĄ Z NICH KORZYSTAĆ!!! Od razu, wściekła, zaczęłam ich szukać. Akurat okazało się, że wszyscy byli w jednym z głównych pomieszczeń budynku. Będąc tam, stanęłam w drzwiach i wysyczałam przez zęby:

Kto…Zniszczył…Mój…KARABIN?! Wiecie, ile zajmie naprawa tego? DWA DNI!!!

– Na pewno nikt z nas. Przecież nigdy nie ruszaliśmy twoich broni. – odparł Żołnierz.

Czyli to musiał być ktoś z BLU. Najprawdopodobniej Szpieg, bo któżby inny chciał mi utrudnić życie. W każdym razie, jako iż w tymże pomieszczeniu był też Skaut, postanowiłam jeszcze trochę poudawać. Od razu, odwróciłam się w jego kierunku i krzyknęłam, ale udając na tyle, że każdy inteligentny człowiek zorientowałby się, że już nie byłam na serio wściekła:

– Skaut! To na pewno ty jesteś za to odpowiedzialny!

– Co? Nie!!! Przecież wiesz, że ja nigdy nie ruszałem twoich broni! – zaczął się bronić.

– Jakoś nie chce mnie się wierzyć. Nie wiem jak to zrobisz, ale masz mi ten karabin naprawić JAK NAJSZYBCIEJ! Ciesz się, że to nie Portal Gun, bo nie byłoby tak łatwo!

Po czym rzuciłam karabin w jego stronę, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. Za sobą, usłyszałam cichy śmiech pozostałych członków RED. Oni się domyślili, ale Skaut najprawdopodobniej dalej nie wiedział, o co chodziło.



Powiem szczerze, że ten dzień nie był taki zły. Udało mnie się udupić Skauta i przy okazji mieliśmy ułatwiony dzień. Byłam ciekawa, co stałoby się w kolejnych dniach…