Otóż, któregoś deszczowego i burzowego dnia,
wyszłam sobie na spacer. Obecnie byłam w mym rodzinnym kraju, czyli Ameryce.
Chodziłam tak sobie przez parę minut, jednak w którejś chwili dostrzegłam coś,
co mnie zaciekawiło. Była to jakaś budka z szlabanem, za którymi był pusty parking.
Widząc to, z ciekawości, przeskoczyłam przez szlaban i zaczęłam chodzić po tym
miejscu, z nadzieją, że znalazłabym coś ciekawego. Niestety, w pewnym momencie,
ni stąd, ni z owąd, poczułam że zostałam trafiona piorunem. Parę sekund potem,
jęknęłam z bólu i osunęłam się nieprzytomna na ziemię…
Nie wiedziałam, ile byłam nieprzytomna.
Jednak, w pewnym momencie, kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą jakąś
szklaną powłokę, a nad nią biały sufit, z którego zwisała lampa oraz fragmenty
jakichś szklanych ścian. Parę sekund później, szkło rozsunęło się. Widząc to,
od razu wstałam z miejsca, w którym leżałam.
Po zrobieniu tego, przed sobą ujrzałam jakąś
szybę, z dwoma rzędami czarnych pasków oraz fragment jakiegoś zamkniętego
przejścia. Za szybą natomiast, były dwa szare słupki z niebieskim pasem na
nich, przyczepione do ściany, wiszące równolegle do siebie. Nad nimi wisiał
jakiś zegar, odmierzający czas, najprawdopodobniej do otworzenia się przejścia.
Niedaleko niego, widoczny był pionowy rząd kwadratowych płytek ściennych, a
obok niego, wyłączony ekran.
Od razu rozejrzałam się po miejscu, w którym
byłam. Był to jakiś szklany pokój, bez wyjścia. W jego lewym kącie stał
niewielki, biały stolik z półką, która była pusta. Na samym stoliku stało radio
grające jakąś przyjemną dla ucha melodię.
Samo radio też było niecodzienne. Bowiem,
miało kształt półkola z przyciskiem po prawej stronie oraz mniejszym, czarnym
półkolem pośrodku, na którym widoczna była dioda, oznaczająca że był włączony
oraz numer odbieranej stacji. Obok leżała jakaś teczka, czy jak ten przedmiot z
metalowym klipsem, dzięki któremu można było przyczepić jakiś papier się
nazywał oraz brązowy kubek.
Pod środkową ścianą stał otwarty kibel, a
niedaleko niego jakieś łóżko o dziwnym kształcie. Bowiem było ono na
podwyższeniu. Samo podwyższenie wyglądało jak jakaś dziwna wanna. Z tyłu miało
prawdopodobnie jakieś wysokie przyciski. Z przodu widoczny był niebieski ekran,
kształtem przypominający, przynajmniej mi, protista. Owe podwyższenie stało na
nodze łączącej miejsca z ekranem i przyciskami. We wgłębieniu podwyższenia było
łóżko, wyglądające jak wypukłe półkole z białym fragmentem w miejscu na nogi
oraz szklaną otoczką. We wnętrzu natomiast, był szary materac.
Poza tym, przez szyby widziałam też kamerę, a
obok niej jakąś szybę, za którą było puste pomieszczenie. Lecz, chwilę potem,
usłyszałam jakiś żeński głos, brzmiący jak syntezator mowy:
- Dzień dobry. Witamy ponownie we wspomaganym
komputerowo Aperture Science Enrichment Center. Mamy nadzieję, że twój krótki
pobyt w komorze relaksacyjnej był przyjemny.
Tu zauważyłam, że ekran za lewą szybą włączył
się, ukazując wielki numer „00”,
jakieś paski wyglądające na kod kreskowy i dwa obrazki. Jeden przedstawiał
jakieś urządzenie wyrzucające kostkę, a drugie ludzika, który został uderzony
kostką w głowę. Zaś kobieta z głośników mówiła:
- Twoja próbka została przetworzona i jesteśmy
teraz gotowi do rozpoczęcia właściwego testu. Zanim jednak zaczniemy
przypominam, że chociaż podstawowym celem działania centrum wzbogacania jest
zabawa i nauka, można też odnieść poważne obrażenia. Ze względu na
bezpieczeństwo własne i innych, powstrzymaj się od dotykania…
Tutaj coś przerwało, a głos zaczął paplać coś,
co nawet nie było słowami. Widziałam również, że żarówka zaiskrzyła i lekko
przygasła. Jednak, parę chwil potem, głos zaczął mówić jakieś zdanie chyba po
włosku lub francusku. Lecz, po paru sekundach, rzekła:
- Cofnij się. Portal otworzy się za trzy, dwa,
jeden.
Po chwili, portal otworzył się. Ja natomiast, ujrzałam
siebie w owej komorze. Jednak, obecnie miałam na sobie jakiś pomarańczowy
kombinezon z logiem tej placówki oraz przyczepione do stóp jakieś metalowe,
wygięte kijki czy co tam bądź. Na szczęście widziałam, że nie zabrano mi
płaszcza Breena, który od wielu lat miałam przewiązany w pasie. Mimo wszystko,
wyszłam przez portal.
Jednak nazwa „Aperture” mi coś mówiła. Aperture…Aperture…Aperture…Ah tak! Breen
mi kiedyś coś niecoś opowiadał o tej placówce! Podobno Black Mesa, inna
placówka badawcza, której kiedyś Breen był szefem oraz Aperture Science
konkurowało ze sobą. Jednak, w którymś momencie, o Aperture słuch zaginął. Poza
tym, testowali oni tutaj technologię portali i do tego celu używali obiektów
testowych pod postacią ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.