O mnie

Moje zdjęcie
-> Zofia Ziętek -> Studentka niestacjonarna dietetyki na SGGW. -> 24 lata. -> Kocham koty, koty to NadZwierzęta. -> Dumny wróg publiczny lewicowej części Pinteresta. -> Lubię wkurwiać lewicowe dzieci. -> Zardonic to Nadbóg, jego po prostu nie da się nie wielbić z czystym sumieniem. -> Moja wiocha to Kolonia Jurki a miasto Grójec i mam w piździe to, że nadal jestem zameldowana w Warszawie. -> Aktywna użytkowniczka Reddita. -> Jestem w wielu fandomach, jednak pięć podstawowych to Zealots, BL3NDERS, C&C, Gachowate gry i Half-Life. -> Lubię czytać wszędzie, ale nie w domu. Cholera wie czemu. -> Obecnie uczę się hiszpańskiego i rosyjskiego. -> Jestem nietolerancyjnym kartoflem i jestem z tego dumna. -> Mam niedojebaną matkę, która nie przeżyje dnia bez opierdolenia mnie o byle gówno. -> Nie chcę mieć chłopaka. Po prostu nie, nie chcę mieć w życiu żadnych nieobowiązkowych ograniczeń. -> W tym roku wreszcie znalazłam postać fikcyjną, z którą mogę się utożsamiać. ;"-) -> Lubię z ChatGPT korzystać, często mi pomaga. -> Yuri z Red Alert 2 jest seksi as fuck, change my mind. -> Kocham swoje życie, jest zajebiste.

Informacje

...

czwartek, 29 czerwca 2017

Rozdział LXII – How To Win.

Kiedy weszłam do owego pomieszczenia, GLaDOS powiedziała:

- Podłącz mnie, a ja cię wywiozę na górę.

W tym momencie ja zrobiłam to. Nawet nie wiecie, jakim śmiesznym widokiem była ziemniaczana bateria podłączona do tego czegoś na rdzenie i obracająca się. Jednak, kiedy GLaDOS była podłączona, rzekła:

- Posłuchaj, nawet jeśli nadal uważasz, że jesteśmy wrogami, to przynajmniej jesteśmy wrogami ze wspólnym interesem: zemstą.

Czy wrogami, to jeszcze nie wiem, to by się okazało po wymianie rdzenia. W każdym razie, po chwili, podłoga ruszyła w górę. Kiedy jechałyśmy, dodała:

- Lubisz zemstę, prawda? Każdy lubi zemstę. No to już, idziemy się mścić.

Po chwili dojechałyśmy do silosu z Wheatleyem. Silos wyglądał inaczej, więc nieźle się tu urządził, jak na małego debila. Ja zaś, zeszłam z tej podłogi, którą tu wjechałam, a ona zjechała z powrotem na górę. Zaś Wheatley rzekł:

- Proszę, proszę. Witaj w MOJEJ KRYJÓWCE! Według lampki na tym tutaj panelu sterowania za sześć minut cały budynek wyleci w powietrze. Jestem prawie pewien, że to problem z lampką. Ale na wszelki wypadek i tak muszę cię zabić. O czym już rozmawialiśmy.

ZA JEBANE SZEŚĆ MINUT?! W tyle to nawet nie zdążyłabym zgadnąć mojego hasła do starego komputera! Jednak, Wheatley nadal ględził, a za ścianą palił się pożar. Jej.

- Czyli powiedzmy, że to będą trzy minuty, potem minuta przerwy, wtedy zostają komfortowe dwie minuty na wyłączenie tego, co powoduje te wszystkie pożary. No, to taki jest plan. - Mówił

Brawo, debilu. Prawdziwy czarny charakter NIGDY nie zdradzał swojego planu. Ale on napierdalał dalej:

- Poza tym oglądałem z taśmy, jak ją zabiłaś i nie zamierzam popełniać tych samych błędów. Mój plan ma cztery części: Pierwsza: żadnych powierzchni portalowych. Druga: natychmiast puszczam neurotoksynę. Trzecia: osłony bombowe dla mnie. Co wiąże się bezpośrednio z punktem numer cztery: bomby do rzucania w ciebie. Ty wiesz co? Ten plan jest tak dobry, że dam ci fory i zakręcę neurotoksynę. Oczywiście żartuję. Żegnaj.

- Pełna wydajność neurotoksyn za pięć minut. – Odparł Komunikat.

„O, fajnie. Bo ta rura z białym żelem wygląda obiecująco.” – Pomyślałam

Jednak on osłonił się takimi panelami, jeśli to mogę tak nazwać i zaczął rzucać we mnie bombami. Od razu pobiegłam za rurę z białym żelem. Kiedy tak się za nią chowałam, Wheatley rzekł:

- Dokąd to? Nie biegnij, nie biegnij! Im głębiej oddychasz, tym więcej wdychasz neurotoksyny. Cholernie to sprytne. Diabelnie.

No, ale po chwili bomba trafiła w rurę niszcząc ją i rozlewając żel po podłodze. Właśnie rozjebałam pierwszy punkt jego planu. Zaś on krzyknął:

- Nieee!

Jak dramatycznie. Jednak on dodał:

- Eee…tak naprawdę to udawałem ciebie. Bo właśnie wpadłaś w moją pułapkę. Właśnie tu i właśnie teraz. Ha. Bo tak naprawdę to ja chciałem, żebyś mnie podstępem nakłoniła do rozwalenia tej rury. To znaczy żeby ci się wydawało, że podstępem. To daje fałszywą nadzieję, a to rodzi zbytnią pewność siebie i prowadzi do błędów. I katastrofalnych w skutkach potknięć. Wszystko jest częścią mojego planu.

„Tak, tak, ale gdzie te uszkodzone rdzenie?” – Pomyślałam

No, ale po chwili ustawiłam portale tak, aby bomby uderzyły w Wheatley’a. Kiedy to nastąpiło, ten krzyknął:

- Aaa!

Po czym bariery odsłoniły go. Gdy to nastąpiło, usłyszałam GLaDOS:

- Dobra robota! Umieszczam pierwszy rdzeń w pobliżu kładki! Bierz go i spróbuj mu przyczepić!

Kiedy zaś umieszczałam portale tak, aby dostać się do rdzenia, usłyszałam że ten mówił:

- Kosmos, kosmos, chcę lecieć w kosmos, tak, proszę, kosmos. Kosmos, kosmos. Lecieć w kosmos.

LOOOL, ten rdzeń musiał być jakimś maniakiem Wszechświata. Jednak, nie słuchając, co tam dalej mówił, portalami dostałam się na kładkę i podeszłam do jej końca, po czym chwyciłam rdzeń i zeskoczyłam na dół. W tym momencie, ujrzałam że wylał się niebieski żel. Widząc to, zaczęłam się na nim odbijać tak, aby przyczepić rdzeń, co po chwili mnie się udało.


Kiedy to zrobiłam, Komunikat oznajmił:

- Ostrzeżenie: Uszkodzenie rdzenia na poziomie pięćdziesiąt procent. Naruszono system wentylacyjny: neurotoksyny nieaktywne. Eksplozja reaktora za cztery minuty.

- Uuuu…Co…co się stało? Co się stało? Co…Co…co ty mi przyczepiłaś? No co to jest? Momencik [klik klik klik] Ech, te przeklęte bomby są przyklejone. Ale nic – przekonfigurowałem osłony. Jedziemy dalej.  – Spytał Wheatley.

„Uszkodziłam cię w pięćdziesięciu procentach, ale to nic takiego. Nie przejmuj się tym.” – Pomyślałam

Jednak, po chwili, znowu osłonił się tymi barierami i zaczął we mnie rzucać bombami. Kiedy ja przekierowałam portale tak, aby znowu w niego uderzyły, ten rzekł:

- Aha, rdzeń do mnie przyczepiłaś! A kto ci podpowiedział? Ona? [Tu niby się rozglądał.] To na nic, skarbie, to mnie tylko wzmocni!

„Ta…Wzmocni…Jesteś w pięćdziesięciu procentach uszkodzony, karakanie ty.” – Pomyślałam

Jednak, kiedy bomba w niego leciała, dodał:

- Pamiętasz, jak ci powiedziałem, gdzie znaleźć to portalowe cacko, co je tak lubisz? Szczerze mówiąc, myślałem że po drodze zginiesz. Wszyscy inni zginęli.

Lecz, gdy bomba w niego uderzyła, krzyknął:

- Aaa!

I osłony znowu się schowały. Zaś po chwili GLaDOS rzekła:

- Dobra, świetnie! Teraz następny rdzeń!

W tym momencie, ujrzałam owy. Chwilę potem, drugi rdzeń zaczął mówić:

- SZYBKO: JAK WYGLĄDA SYTUACJA? O, hej tam, cześć, ślicznotko. Jestem Rick. Co tu porabiasz? Czyżby jakaś mała przygoda?

„A tam, staram się nie wylecieć w kosmos.” – Pomyślałam, odbijając się na niebieskim żelu i umieszczając portal tak, aby dostać się na kładkę.

Kiedy zaś dostałam się tam portalami, podeszłam do jej końca, zeskoczyłam na żel, odbiłam się i chwyciłam rdzeń. Chwilę potem, zeskoczyłam z drugiej kładki, na którą przypadkowo się dostałam i za pomocą pędu przyczepiłam drugi rdzeń.


Po zrobieniu tego, Komunikat powiedział:

- Ostrzeżenie: Uszkodzenie rdzenia na poziomie siedemdziesięciu pięciu procent. Zegar eksplozji reaktora zniszczony. Aktywowano awaryjny protokół zapobiegania niepewności eksplozji reaktora: ta placówka ulegnie samozniszczeniu za dwie minuty.

- Dość! Mówiłem ci, żebyś nie przyczepiała mi tych rdzeni! Ale ty nie słuchasz. Ani trochę. Cały czas tylko milczysz. W milczeniu nie słuchasz ani słowa. Bezgłośnie mnie osądzasz. Tacy ludzie są najgorsi. – Powiedział Wheatley, otaczając się barierami u dołu i u góry.

Tak, wiedziałam że byłam super hiper zła, ale nie przesadzajmy. No, ale po chwili zaczął we mnie ciskać bombami. Ja zaś, przekierowałam bomby, aby go uderzyły, co po chwili się udało. Kiedy to nastąpiło, krzyknął:

- Aaa!

- Masz kolejny rdzeń! Ten powinien już wystarczyć! – Powiedziała GLaDOS.

Chwilę potem, fragment ściany zawalił się i ujrzałam trzeci rdzeń, najprawdopodobniej chodzącą Wikipedię, gdyż mówił fakty, ale w większości bzdurne, na przykład że kosmos nie istnieje.


Mimo wszystko, jako iż wylał się pomarańczowy żel, robiąc mi bieżnię, strzeliłam portale tak, aby dostać się do rdzenia, rozpędziłam się i chwyciłam owy. Gdy to nastąpiło, drugi portal dałam pod tym małym debilem, rozpędziłam się i przyczepiłam mu trzeci rdzeń.

- Ostrzeżenie: Uszkodzenie rdzenia na poziomie stu procent. – Odparł Komunikat.

- Aaaaaaaa! – Krzyknął Wheatley.

- Wymagana jest ręczna wymiana rdzenia.

- Achaaa. Rozumiem. [Chichocze]

- Rdzeń zastępczy: gotowy, aby rozpocząć?

- Tak jest! Dawaj! – Odpowiedziała GLaDOS.

- Rdzeń uszkodzony: gotowy, aby rozpocząć? – Spytał Komunikat.

- Co ty na to? – Odpowiedział Wheatley.

- Interpretacja niejasnej odpowiedzi jako TAK.

- Nie! Nie! NIE NIE NIE! Ktoś nie załapał mojego sarkazmu.

- Wykryto sytuację patową. Wykryto pożar w pomieszczeniu rozwiązywania sytuacji patowych. Trwa gaszenie.

- A to się tak po prostu zmywa? Pożyteczna informacja. To znaczy byłaby pożyteczna, ale nieco wcześniej.

- Do asystenta w rozwiązywaniu sytuacji patowych: proszę wcisnąć przycisk rozwiązywania sytuacji patowej.

W tym momencie, od razu zaczęłam iść, a właściwie biec w kierunku owego pomieszczenia.

- Idź nacisnąć guzik! Naciśnij go! – Krzyknęła GLaDOS, gdy podeszłam do zakratowanego pomieszczenia.

W tym momencie, zaczęli się przekrzykiwać, ale ja i tak tam szłam. Miałam cichą nadzieję, że GLaDOS w końcu by mnie wypuściła. Lecz, chwilę potem, jeden portal umieściłam na białej części sufitu, po czym wróciłam i dałam portal na białym fragmencie podłogi, po czym przeskoczyłam tam. Jednak, gdy go nacisnęłam, uderzyły mnie bomby, wypychając mnie przez zakratowaną część, po czym upadłam na podłogę. Zaś Wheatley krzyknął:

- CZĘŚĆ PIĄTA! ZAMINOWAĆ GUZIK PATA!

Kiedy zaś podparłam się na rękach, Wheatley rzekł:

- Co? Jeszcze żyjesz? Żartujesz. No cóż, nadal jestem w tej obudowie i nadal tu rządzę. I NIE MAM BLADEGO POJĘCIA JAK TO WSZYSTKO NAPRAWIĆ.

Lecz, w tym momencie spojrzałam na niego, a potem chwyciłam działo portalowe, które leżało obok mnie i uniosłam wzrok. Dach się odsunął, ukazując księżyc.

- Musiałaś się bawić w kotka i myszkę, co? A inni próbowali tu pracować. No to teraz wszyscy za to zapłacimy. WSZYSCY TU ZGINIEMY. – Powiedział Wheatley.

A ja portalem strzeliłam w księżyc, gdyż i tak nie miałam wyjścia. Kiedy portal na księżycu się otworzył, zaczęliśmy być zasysani do drugiego portalu.

- Aaa! Aaaaaaaa! – Krzyknął Wheatley.

Po chwili, zostałam zassana do portalu. Oczywiście odruchowo chwyciłam Wheatley’a, bo był podłączony, więc daleko bym nie odleciała. Jednak, gdy wylecieliśmy przez portal, krzyknął:

- KOSMOS!

Uniosłam wzrok. Fakt, byliśmy na księżycu. Jak ja dawno w kosmosie nie byłam, szczerze powiedziawszy. Chwilę potem, spuściłam wzrok.

- Aaa! Puść! Jesteśmy w kosmosie! – Krzyknął

- Kosmos? KOSMOS! – Krzyknął pierwszy rdzeń i wyleciał daleko w kosmos.

- Puszczaj! Puszczaj! Nadal jestem podłączony. Dam radę się wciągnąć. Mogę jeszcze to naprawić!

- Już to naprawiłam. I ty już NIE wrócisz. – Wtrąciła się GLaDOS, a następnie przez portal wysunął się chwytak i wytrącił Wheatley’a, który mówił:

- O nie. Zmiana planu. Trzymaj mnie. Mocno!

Kiedy zaś został wytrącony, ja spojrzałam za nim w górę, a on wołał:

- Złap mnie złap mnie złap mnie! Złap mnieee!

Chwilę potem, spojrzałam w dół. Byłam trzymana przez chwytak, który wciągnął mnie z powrotem do Aperture Science. Gdy tam byłam, gwałtownie puścił mnie na ziemię. Ostatnie, co ujrzałam przed utratą przytomności to ciągniętą przez chwytak głowę GLaDOS, która rozglądała się. Wtedy zemdlałam…


Woah, co to była za przygoda. Nie wiem, ile byłam nieprzytomna, ale kiedy się obudziłam i podniosłam się, zauważyłam że byłam w windzie. Widziałam przed sobą dwa, nieznane mi roboty oraz to, że GLaDOS, już na swoim miejscu, odwróciła się. Chwilę potem, gdy stałam, zaczęła mówić:

- Bogu dzięki, nic ci nie jest. Wiesz co? Będąc Caroline, dowiedziałam się czegoś bardzo cennego. Myślałam, że jesteś moim najgorszym wrogiem, a tak naprawdę przez cały czas byłaś moją najlepszą przyjaciółką.

„Ooo…Jakie słooodkie.” – Pomyślałam, a ona kontynuowała:

- Dzięki temu nagłemu wzruszeniu, którego doświadczyłam, gdy ratowałam ci życie dowiedziałam się innej ważnej rzeczy: gdzie w moim mózgu mieszka Caroline.

- Usunięto Caroline. – Przemówił Komunikat.

- Żegnaj, Caroline.

Po czym, nawet panele się schowały w dół, a GLaDOS mówiła nadal:

- Powiem ci, że kasując przed chwilą Caroline, dowiedziałam się czegoś bardzo cennego. Najprostsze rozwiązanie problemu jest na ogół najlepsze. Powiem szczerze. Zabicie cię nie jest łatwe.

„I to chyba jest najlepszy komplement, jaki człowiek może usłyszeć od robota.” – Skomentowałam w myślach, a ona kontynuowała:

- Wiesz, jak wyglądały moje dni? Po prostu testowałam. Nikt mnie nie mordował. Ani nie wsadzał w ziemniak. Ani nie karmił mną ptaków. Miałam całkiem przyjemne życie. Ale pojawiłaś się ty, ty niebezpieczna, niema wariatko. I wiesz co? Wygrałaś. Idź sobie.

Winda ruszyła po ostatnich dwóch słowach. Gdy jechała, GLaDOS dodała tylko:

- Było miło. Nie wracaj.

Nie zamierzałam tam wracać. Wystarczająco dużo nasiedziałam się w Aperture Science. Ale miło mi było, że jednak na serio mnie wypuściła na wolność. Jednak, po jakimś czasie, winda zatrzymała się przed jakimiś zamkniętymi drzwiami, które się zamknęły. Gdy się otworzyły, ujrzałam…wieżyczki, które we mnie celowały.


No tak. Czego ja mogłam się spodziewać po GLaDOS? Czyli miałam tu zginąć? Nigdy się nie wydostać? Ale po chwili stało się coś, co mnie zdziwiło. Promienie wieżyczek wyłączyły się, a one zaczęły swoimi skrzydłami, że tak to nazwę, przygrywać przyjemną muzyczkę. Chwilę potem, winda ruszyła dalej, a ja dostrzegłam kolejne wieżyczki, które grały tą samą muzyczkę.


Chwilę potem, winda nieco spowolniła, a ja wjechałam do pomieszczenia pełnego stojących wieżyczek. Jedna z nich grała tą samą muzykę, a druga śpiewała „Cara mia”. Chwilę potem, wszystkie wieżyczki zaczęły grać, a jedna z nich śpiewała. Aż uśmiechnęłam się, widząc i słysząc to. Było to naprawdę miłe pożegnanie ze strony GLaDOS. Winda jechała powoli przez jakiś czas, widziałam nawet z tyłu wielką wieżyczkę z inną teksturą niż pozostałe. Jakiś czas później, gdy była wysoko, przyspieszyła. W czasie jazdy widziałam też pomieszczenia Aperture, które jeszcze nie były odbudowane.


No, ale w końcu dojechała do drzwi wyjściowych, które otworzyły się. Od razu oślepiło mnie światło słoneczne, którego tyle nie widziałam. Od razu wyszłam z Aperture i ujrzałam, że byłam na jakimś słonecznym polu pełnym pszenicy, złocistej pszenicy. Zaczęłam się rozglądać, ale po chwili usłyszałam trzask drzwi i odwróciłam się. Ujrzałam jakąś starą komórkę, co mnie zdziwiło. Drugim wejściem do Aperture Science było takie małe zadupie? Jednak, chwilę potem, drzwi otworzyły się raz jeszcze i wypadła z nich, uwaga, brudna Kostka Towarzysząca! Widać było jej serduszko, dlatego wiedziałam, że to była ta. Chwilę potem, drzwi zamknęły się, a właściwie zatrzasnęły.


W tym momencie, przed chwyceniem kostki, odwróciłam się tyłem i krzyknęłam na cały głos, rozpościerając ramiona:

- WOLNOŚĆ!!!

Tak dawno nie słyszałam swojego głosu, że już zapomniałam, jak on brzmiał. Mimo wszystko, po chwili, odwróciłam się jeszcze raz i od razu chwyciłam przedmiot za pomocą działa portalowego, które ciągle miałam przy sobie i ruszyłam przed siebie, na poszukiwania mojego starego statku kosmicznego. Liczyłam na to, że odnalazłabym owy pojazd, który teraz byłby moim jedynym domem. Cud chciał, że po około trzech godzinach błądzenia po polu dotarłam do drogi, na której owy stał.


Widząc go, weszłam do środka. Od środka nie zmienił się nic od mojej ostatniej wizyty w nim. Będąc znowu w domu, umyłam kostkę, postawiłam ją koło tub z moimi kombinezonami, a na ową kostkę położyłam działo portalowe, wzięłam kombinezon i poszłam się przebrać.


Jednak to nie był koniec moich przygód życiowych…

________________________________________________

Woah, nareszcie skończyłam wątek gier "Portal" i "Portal 2". Naprawdę, mozolnie szło mi pisanie tego typu FanFiction, ale ostatecznie się udało. <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.