O mnie

Moje zdjęcie
-> Zofia Ziętek -> Studentka niestacjonarna dietetyki na SGGW. -> 24 lata. -> Kocham koty, koty to NadZwierzęta. -> Dumny wróg publiczny lewicowej części Pinteresta. -> Lubię wkurwiać lewicowe dzieci. -> Zardonic to Nadbóg, jego po prostu nie da się nie wielbić z czystym sumieniem. -> Moja wiocha to Kolonia Jurki a miasto Grójec i mam w piździe to, że nadal jestem zameldowana w Warszawie. -> Aktywna użytkowniczka Reddita. -> Jestem w wielu fandomach, jednak pięć podstawowych to Zealots, BL3NDERS, C&C, Gachowate gry i Half-Life. -> Lubię czytać wszędzie, ale nie w domu. Cholera wie czemu. -> Obecnie uczę się hiszpańskiego i rosyjskiego. -> Jestem nietolerancyjnym kartoflem i jestem z tego dumna. -> Mam niedojebaną matkę, która nie przeżyje dnia bez opierdolenia mnie o byle gówno. -> Nie chcę mieć chłopaka. Po prostu nie, nie chcę mieć w życiu żadnych nieobowiązkowych ograniczeń. -> W tym roku wreszcie znalazłam postać fikcyjną, z którą mogę się utożsamiać. ;"-) -> Lubię z ChatGPT korzystać, często mi pomaga. -> Yuri z Red Alert 2 jest seksi as fuck, change my mind. -> Kocham swoje życie, jest zajebiste.

Informacje

...

sobota, 24 czerwca 2017

Rozdział LVII – Wymiana rdzenia.

No, ale musiałam brnąć przed siebie. Od razu weszłam po schodach znajdujących się niedaleko i przeszłam przez otwarte drzwi do jakiegoś zniszczonego, ciemnego pomieszczenia. Kiedy szłam przed siebie, po lewej stronie ujrzałam zniszczony korytarz, którego w pewnym momencie w ogóle nie było. Gdy jednak podeszłam do drzwi wyjściowych, okazało się, że były zamknięte i nie było żadnego przycisku, który by je uruchomił. Od razu podeszłam do końca zawalonego korytarza i zaczęłam się rozglądać.


W którejś chwili, niedaleko wielkiego silosu, ujrzałam podświetlony kawałek sufitu, na który dało się umieścić portal. Od razu jeden dałam tam, a drugi na ścianę obok mnie i przeszłam na drugą stronę. Okazało się, że trafiłam do kompletnie pustego, czarnego pomieszczenia, z jednymi drzwiami, na których był napis po angielsku. Można go przetłumaczyć jako „Awaryjne wyłączanie GLaDOS i dyspozytor ciasta. Zachować zamknięte.”. Nie wiem, dlaczego. Nie wiem, dlaczego uwierzyłam w to, co było tam napisane. Może to już akt totalnej desperacji? Do dziś tego nie wiem, ale otworzyłam te cholerne drzwi. Kiedy to zrobiłam, okazało się, że była to drewniana atrapa, która przewróciła się, a pomieszczenie stało się jaśniejsze od światła. Zauważyłam też, że kilka fragmentów ściany za ową atrapą wysunęło się i tak jakby spojrzało na mnie, a po chwili, pierwszy raz od długiego czasu, usłyszałam GLaDOS:

- Szczerze i uczciwie nie sądziłam, że dasz się na to nabrać.

W tym momencie, fragmenty ściany schowały się, a prawa, lewa oraz dwie boczne ściany zaczęły przesuwać się coraz bliżej. Czy ona chciała mnie zgnieść? Jednak, odezwała się jeszcze raz:

- Nawet zbudowałam kawałek dalej znacznie bardziej skomplikowaną pułapkę, która miała na ciebie czekać, jak przejdziesz tę łatwą. Gdybym wiedziała, że dasz się tak łatwo złapać, zwiesiłabym po prostu z sufitu udziec indyczy na linie.

Kiedy wypowiedziała te słowa, ściany zatrzymały się, zamykając mnie w niewielkim, kwadratowym pomieszczeniu, a podłoga pode mną rozsunęła się i spadłam do tego pomieszczenia, które na początku mej podróży było komorą relaksacyjną, tyle że tu miało tylko kibel. Czyli nie chciała mnie zgnieść, dobrze było wiedzieć.

Po chwili jednak, pomieszczenie ruszyło w przód, a GLaDOS kontynuowała:

- Miło się wspominało, ale pora przejść do rzeczy. Mam nadzieję, że tym razem masz przy sobie coś mocniejszego niż działo portalowe.

Zauważyłam też, że ściany przede mną otworzyły się, ukazując odnowiony silos z GLaDOS. Szybko się zabudowała, musiałam powiedzieć. Lecz, kiedy komora przesuwała się bliżej i, gdy GLaDOS patrzyła na mnie, dodała:

- Bo w przeciwnym razie możesz w najbliższej przyszłości utracić stanowisko prezesa klubu żywych. Ha ha.

„Ale masz zjebane poczucie humoru, GLaDOS. Kto cię tak zjebanie zaprogramował?” – Pomyślałam

Chwilę potem, kiedy podjechałam bliżej, wysunęły się chwytaki z wadliwymi wieżyczkami, jedna była nawet zapakowana i postawiły je przed pomieszczeniem. One by mnie nie zabiły, sorki. Natomiast, gdy owe chwytaki stawiały wieżyczki, GLaDOS przemówiła:

- Ale tak na poważnie. Żegnaj.

No powodzenia, jeśli chcesz mnie zabić wadliwymi wieżyczkami. Jednak, po chwili, jedna się spaliła i wybuchła, a reszta również eksplodowała, naruszając oszklone ściany komory, w której byłam.

- O, widzę, że nie próżnowałaś. – Skomentowała GLaDOS.

„A co? Myślałaś, że przybędę tu nieprzygotowana?” – Pomyślałam

- Tak. Teoretycznie możemy tu siedzieć i łypać na siebie, aż ktoś padnie trupem, ale mam lepszy pomysł. – Dodała

W tym momencie, ujrzałam zbliżającą się rurę, która normalnie miałaby emitować neurotoksynę. GLaDOS zaś, powiedziała:

- Twoja stara znajoma, śmiercionośna neurotoksyna. Na twoim miejscu wzięłabym głęboki wdech. I nie wypuszczała go. Taki pomysł.

Jednak, zamiast neurotoksyny, usłyszeliśmy obijający się o ściany rury, spadający rdzeń. Kiedy zaś spadł i przeturlał się, niszcząc całkowicie szklaną szybę, zawołał:

- Witaj!

- Tak bardzo cię nienawidzę. – Powiedziała GLaDOS, gdy wyszłam przez zniszczone ściany.

„I wzajemnie.” – Pomyślałam

- Ostrzeżenie: rdzeń centralny uszkodzony w osiemdziesięciu procentach. – Usłyszeliśmy znany mi, męski, komputerowy głos.

- Dziwne, nie czuję się zepsuta. Właściwie to czuję się świetnie. – Skomentowała ostrzeżenie GLaDOS.

- Wykryto rdzeń zastępczy.

- A! To o mnie mowa! – Zawołał mój znajomy rdzeń.

- Aby rozpocząć transfer rdzenia, należy umieścić rdzeń zastępczy w gnieździe. – Poinformował męski, komputerowy głos.

On ogólnie tyle informował, że będę go nazywała Komunikatem, aby było łatwiej.

- Zmiana rdzenia? – Spytała GLaDOS i dodała:

- Chyba żartujesz.

Ja zaś, chwyciłam moim działem portalowym rdzeń i, gdy niosłam go do tego czegoś, do czego przyczepia się rdzenie, powiedział:

- Mam pomysł! Zrób, co mówi i mnie podłącz.

- NIE PODŁĄCZAJ tego małego idioty do mojego systemu centralnego. – Rzekła GLaDOS.

Zrobiłam to, czy tego chciała, czy nie. Kiedy to wykonałam, Komunikat odrzekł:

- Rdzeń zastępczy został zaakceptowany. Rdzeń zastępczy: gotowy, aby rozpocząć procedurę?

- Tak – Odpowiedział mój znajomy.

- Rdzeń uszkodzony: gotowy, aby rozpocząć procedurę? – Spytał Komunikat.

- Nie! – Odpowiedziała GLaDOS.

- Oj, a właśnie, że jest. – Skomentował mój towarzysz.

- Nienienienienie! – Zawołała GLaDOS.

- Wykryto sytuację patową. Nie można kontynuować procedury transferu. – Poinformował Komunikat.

No kurwa. Jednak, GLaDOS rzekła:

- Tak! Ty mała gnido!

- Wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie! – Zawołał mój towarzysz.

- …chyba, że asystent w rozwiązywaniu sytuacji patowych jest obecny i wciśnie przycisk rozwiązywania sytuacji patowej. – Dodał Komunikat.

O, teraz o mnie mowa. To gdzie ten przycisk?

- Nie odłączaj mnie! Nie odłączaj! Idź naciśnij! – Zawołał rdzeń.

Od razu rozejrzałam się i, po chwili, dostrzegłam owy przycisk. Kiedy wchodziłam po schodach w kierunku przycisku, GLaDOS powiedziała:

- Nie. Rób. Tego.

- Ależ tak, zrób to! – Zawołał rdzeń.

Kiedy zaś podeszłam bliżej, fragment podłogi odepchnął mnie od mego celu, a GLaDOS dodała:

- Nie naciskaj tego guzika. Nie masz pojęcia, co robisz. Nie tak szybko!

W tym momencie, zauważyłam obok przycisku ścianę zdatną do położenia portalu. Od razu jeden tam umieściłam, a drugi dałam na jeden z fragmentów podłogi, który był do tego zdatny.

- Trzeba być wykwalifikowanym asystentem rozwiązywania sytuacji patowych, żeby nacisnąć ten guzik. Nie masz wymaganych kwalifikacji. – Skomentowała GLaDOS.

„W jakiej czasoprzestrzeni my żyjemy?” – Pomyślałam, przechodząc przez portal.

Jednak, gdy chciałam podejść do przycisku, przejście blokowały mi wysuwające się fragmenty podłogi.

- Nie słuchaj jej! To prawda, że nie masz kwalifikacji. Ale masz coś znacznie ważniejszego. Masz palec, którym możesz nacisnąć ten guzik, żeby nas nie zabiła. – Rzekł rdzeń, kiedy umieszczałam portal na drugiej ścianie.

- Podawanie się za asystenta rozwiązywania sytuacji patowych. Właśnie dodałam do listy, którą sporządziłam. To taka lista rzeczy, które zrobiłaś. I którą w zasadzie nadal sporządzam, bo nadal robisz różne rzeczy, nawet teraz, choć ci mówię, żebyś przestała. A właśnie: przestań. – Dodała GLaDOS, gdy podchodziłam do przycisku.

Chwilę potem, owy nacisnęłam, dzięki czemu zauważyłam, że przez GLaDOS przeszedł prąd i zawisła ona głową do dołu.

- AAA! – Krzyknęła

- Wróć do pomieszczenia transferu rdzenia. Rozwiązano sytuację patową.  – To słowa Komunikatu.

Od razu wykonałam polecenie i, gdy tam byłam, zauważyłam że to coś, do czego podczepiłam mego znajomego, zaczęło wsuwać się w podłogę, a on skomentował:

- A więc zaczynam! Chwila, a jeśli to będzie boleć? Jeśli będzie BARDZO boleć? Oj, o tym nie pomyślałem.

„Ty w ogóle nie myślisz.” – Pomyślałam

- Oj, będzie. Wierz mi, że będzie. – Odpowiedziała GLaDOS.

- Czy ty tak tylko mówisz, czy naprawdę będzie boleć? Tak tylko mówisz, prawda? Oj, chyba nieprawda, to naprawdę będzie boleć, prawda? – Zapytał rdzeń.

„Jak już się wydostanę, to ostatnie pytanie leci na cytat na Skype.” – Pomyślałam

Jednak, chwilę potem, owe coś się schowało, światło zgasło, a rdzeń powiedział:

- O jakim dokładnie poziomie bólu mówAAAAA!

Zauważyłam też, że takie białe coś, co było pod GLaDOS otworzyło się i ogólnie ją samą oświetliło czerwone światło. Wysunęły się z tego czegoś takie mechaniczne ręce, jak w fabrykach. Natomiast GLaDOS krzyczała:

- ZABIERAJ ŁAPY! NIE! NIE! PRZESTAŃ! Nie! NIE! NIE! AAAAAAAAAAAAAAA-

Chwilę potem, część podłogi zasłoniła ją, a następnie włączyło się światło, to coś rozsunęło się, głowa GLaDOS spadła na podłogę, a ja ujrzałam, że do centrali został podczepiony mój towarzysz.

- Łaaał! Spójrz na mnie, mała! – Zawołał

Tak się cieszył, że aż się ściany poruszały i to dosłownie.

- Udało nam się! Teraz kontroluję cały ośrodek!

„Tylko nie zgladosiej.” – Pomyślałam, po czym uśmiechnęłam się.

- Ho-ho-ho! Patrzcie Państwo. Nieźle, co? Ogromny robot. Gigantyczny! Czy mi się tylko wydaje? Nie no, jestem normalnie ogromny, co nie? – Spytał

„Tak, tak, dawaj windę. Chcę do domu, którego nie mam.” – Pomyślałam

- A tak, oczywiście. Winda ewakuacyjna! Już ją wzywam. Proszę bardzo. Winda wezwana. – Odparł

„Czy ty mi czytasz w myślach?” – Pomyślałam

W tym momencie, weszłam do windy, która podjechała. Kiedy zaś weszłam do niej, rdzeń mówił:

- Ale ty tam malutka w dole jesteś! Ledwo cię widzę! Mikroskopijna i nic nieznacząca!
Zaczęłam coś przeczuwać. Jednak on, kontynuował:

- Czekaj, właśnie mi coś przyszło do głowy. A jak ja wyglądam? Skoro taki teraz jestem ogromny i w ogóle? Wiedziałem, że rządzenie wszystkim będzie fajowe, ale to…to naprawdę jest fajowe. I wiesz co jeszcze? Normalnie teraz jestem geniuszem!

Po czym powiedział coś chyba po hiszpańsku, nie wiem, co to było, bo ja znałam tylko angielski, rosyjski, niemiecki, włoski, suahili, chiński i japoński. On chyba też nie wiedział, co powiedział, bo po wypowiedzeniu tych słów, skomentował je:

- Nawet nie wiem, co właśnie powiedziałem! Ale mogę się dowiedzieć! Ach tak, winda. Wybacz. Ciągle zapominam.

Po czym owa ruszyła w górę, a mój znajomy, obracając się, dalej paplał:

- To ciało jest naprawdę, naprawdę niesamowite! Jakoś nie mogę przywyknąć, jaka jesteś malutka! Ale ja jestem ogromny!

Po czym zaczął się śmiać. W tym momencie, a właściwie, gdy skończył, winda zatrzymała się w górze i ponownie ruszyła w dół, po czym rdzeń chyba zgladosiał, bo powiedział:

- W zasadzie to dlaczego musimy w tej chwili iść?

W tym momencie światło zgasło, a rdzeń został podświetlony na czerwono.

- Masz pojęcie, jakie to wspaniałe uczucie?

„Tak, mam. Dwa razy byłam imperatorem.” – Skomentowałam w myślach.

- Ja to zrobiłem! Malutki Wheatley to zrobił! – Zawołał

O, ten chuj nazywał się Wheatley. No zawsze lepiej późno niż wcale. Zaś winda zatrzymała się, a GLaDOS odezwała się:

- Ty nic nie robiłeś. To ona odwalała całą pracę.

O dziękuję, GLaDOS za…Chwila. To ona mnie teraz broniła? Chyba zaczynałam coś rozumieć.

- Doprawdy? I obie tak uważacie? – Spytał Wheatley.

Nareszcie mogłam do niego mówić po imieniu. Mimo wszystko, tak. Obie tak uważałyśmy, bo Wheatley praktycznie nic nie robił.

- Więc może pora, żebym coś zrobił. – Dodał

W tym momencie, z tego okrągłego podestu pod nim, wysunęła się mechaniczna ręka, chwyciła głowę GLaDOS i zaczęła ją ciągnąć.

- …Co robisz?...NIE! NIE! NIE! – Krzyczała GLaDOS, gdy ten chwytak ją wciągnął, a podłoga zamknęła się.

- I nie myśl sobie, paniusiu, że ciebie też nie rozgryzłem. Wiesz kim jesteś? Samolubem. Raz za razem poświęcałem się, żebyśmy tu mogli dotrzeć! A ty co poświęciłaś? NIC. Zero. Potrafiłaś tylko mną POMIATAĆ. A TERAZ kto tu rządzi? Kto tu rządzi? JA!

„Ty naprawdę tak uważasz, kretynie? Przecież ty nic nie robiłeś. Jedyne co, to wyciągnąłeś mnie z dwudziestej pierwszej komory testowej, rozbiłeś jakąś szybę i tyle. Całą resztę paplałeś o niczym.” – Pomyślałam, nieco wkurwiona.

Jednak, w pewnej chwili, usłyszałam taki dźwięk, jaki wydaje kuchenka mikrofalowa, gdy jedzenie zostanie przygotowane, po czym Wheatley odwrócił się, a z podłogi wysunął się chwytak, trzymający baterię ziemniaczaną.

- Aaa… - Odparł Wheatley.

Chwytak został przysunięty bliżej mnie, abym mogła lepiej widzieć owego ziemniaka. Po żółtym oku zorientowałam się, że w owej baterii została zamknięta GLaDOS. Ledwo nie jebłam ze śmiechu. Serio, uświadomienie sobie tego było naprawdę śmieszne.

- Widzisz to? To bateria z kartofla. Taka zabawka dla dzieci. A teraz ona w niej mieszka. – Wytłumaczył rdzeń i zaśmiał się.

- Znam cię. – Powiedziała GLaDOS.

- Że co?

W tym momencie, chwytak przysunął się bliżej Wheatley’a.

- Inżynierowie próbowali wszystkiego, żeby mnie…utemperować. Spowolnić. Raz nawet przyczepili mi moduł tłumienia inteligencji. Trzymał się mojego mózgu jak złośliwy guz, generując niekończący się strumień okropnych pomysłów. – Wyjaśniała GLaDOS.

- Nie! Nie słucham cię, nie słucham! – Zawołał Wheatley.

- To był twój głos.

- Nie! Nie! Kłamiesz! Łżesz!

- Tak. To ty jesteś złośliwym guzem. Ty nie jesteś zwykłym debilem. Twój debilizm jest specjalnie zaprojektowany.

Ledwo powstrzymywałam śmiech. Ale to fakt, Wheatley był debilem, a jego debilizm dawał się we znaki na każdym kroku.

- NIE! JESTEM! DEBILEM! – Krzyknął Wheatley, po czym chwytak uderzył w szybę windy, uszkadzając nieco ją.

- WŁAŚNIE, ŻE JESTEŚ! JESTEŚ DEBILEM, KTÓREGO STWORZYLI, ŻEBY ZROBIĆ ZE MNIE IDIOTKĘ! – Krzyknęła GLaDOS.

W tym momencie, chwytak bardziej rozbił szybę windy, wrzucając ziemniaczaną GLaDOS na podłogę przed mymi stopami. Wheatley zaś, kontynuował:

- No a jak teraz? I KTO TERAZ JEST DEBILEM?

„TY!” – Krzyknęłam w myślach.

Przyłączyłabym się do tej kłótni, ale obiecałam sobie, że przed wydostaniem się stąd nigdy się nie odezwę.

- A czy debil potrafiłby TAK! CIĘ! WALNĄĆ! ŻE! ZLECISZ DO! TEGO! DOŁU?! Hm? Debil by tak potrafił? – Kontynuował ten idiota.

Zaś chwytak uderzał w windę tak, że zaczęła ona spadać coraz niżej, aż winda zniszczyła się i zaczęłam spadać. Ostatnie słowa tego idioty, które usłyszałam, to:

- O-o.

„TAK WŁAŚNIE ROBI DEBIL!” – Krzyknęłam w myślach, spadając wraz z GLaDOS w dół.

Kiedy tak leciałam z dużą prędkością w dół, w którymś momencie to GLaDOS zaczęła mówić:

- O, cześć. A więc jak się miewasz? BO JA JESTEM KARTOFLEM.

„GLaDOS, weź mnie nie rozśmieszaj, bo zaraz nie wytrzymam i jebnę ze śmiechu.” – Pomyślałam, a po chwili dało się słyszeć wolne oklaski dochodzące od strony GLaDOS.

Chwilę potem, dalej mówiła:

- Super. Mój procesor powolnych oklasków się tu zmieścił. Zawsze coś. Ponieważ nigdzie w tej chwili nie zmierzamy…To znaczy oczywiście gdzieś tam zmierzamy. Nawet niepokojąco szybko. Ale skoro poza tym nie nic innego mamy do roboty, oto kilka faktów. On nie jest zwyczajnym debilem. Jest wytworem najwybitniejszych umysłów całego pokolenia, współpracujących w wyłącznym celu stworzenia najgłupszego debila w dziejach ludzkości. A ty właśnie przekazałaś mu kontrolę nad całym obiektem.

„A co miałam zrobić? I tak, i tak bym zginęła, a poza tym musiałam jakoś rozwiązać sytuację patową. Na dodatek, dopiero teraz uświadomiłam sobie to wszystko.” – Pomyślałam

A uświadomiłam sobie, że wszystkiemu winna była władza. GLaDOS teraz nieco się zmieniła, bo nie rządziła. Wheatley z nawet przyjaznego rdzenia zmienił się w maszynę do zabijania, bo poczuł smak władzy. No, ale z mych refleksji wyrwały mnie powolne oklaski GLaDOS.

- Dobrze, nadal działa. Słuchaj, tak na wypadek, gdyby ta otchłań okazała się jednak mieć dno: mogłabyś może zdjąć jeden ze swoich butów do skoków i…no wiesz, wepchnąć mnie do niego? Tylko pamiętaj, żeby lądować na jednej nodze. – Powiedziała

W tym momencie, chciałam ją chwycić, ale była niżej niż ja, dlatego nie dałam rady. Ale i tak, po chwili, z impetem uderzyłam w jakieś drewniane bele, raz i drugi. Od mocnego uderzenia, zemdlałam. Jedyny plus, że wreszcie nastała cisza…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.