No, ale musiałam brnąć przed siebie. Od razu
weszłam po schodach znajdujących się niedaleko i przeszłam przez otwarte drzwi
do jakiegoś zniszczonego, ciemnego pomieszczenia. Kiedy szłam przed siebie, po
lewej stronie ujrzałam zniszczony korytarz, którego w pewnym momencie w ogóle
nie było. Gdy jednak podeszłam do drzwi wyjściowych, okazało się, że były
zamknięte i nie było żadnego przycisku, który by je uruchomił. Od razu
podeszłam do końca zawalonego korytarza i zaczęłam się rozglądać.
W którejś chwili, niedaleko wielkiego silosu,
ujrzałam podświetlony kawałek sufitu, na który dało się umieścić portal. Od
razu jeden dałam tam, a drugi na ścianę obok mnie i przeszłam na drugą stronę.
Okazało się, że trafiłam do kompletnie pustego, czarnego pomieszczenia, z
jednymi drzwiami, na których był napis po angielsku. Można go przetłumaczyć
jako „Awaryjne wyłączanie GLaDOS i
dyspozytor ciasta. Zachować zamknięte.”. Nie wiem, dlaczego. Nie wiem,
dlaczego uwierzyłam w to, co było tam napisane. Może to już akt totalnej
desperacji? Do dziś tego nie wiem, ale otworzyłam te cholerne drzwi. Kiedy to
zrobiłam, okazało się, że była to drewniana atrapa, która przewróciła się, a
pomieszczenie stało się jaśniejsze od światła. Zauważyłam też, że kilka
fragmentów ściany za ową atrapą wysunęło się i tak jakby spojrzało na mnie, a
po chwili, pierwszy raz od długiego czasu, usłyszałam GLaDOS:
- Szczerze i uczciwie nie sądziłam, że dasz
się na to nabrać.
W tym momencie, fragmenty ściany schowały się,
a prawa, lewa oraz dwie boczne ściany zaczęły przesuwać się coraz bliżej. Czy
ona chciała mnie zgnieść? Jednak, odezwała się jeszcze raz:
- Nawet zbudowałam kawałek dalej znacznie
bardziej skomplikowaną pułapkę, która miała na ciebie czekać, jak przejdziesz
tę łatwą. Gdybym wiedziała, że dasz się tak łatwo złapać, zwiesiłabym po prostu
z sufitu udziec indyczy na linie.
Kiedy wypowiedziała te słowa, ściany
zatrzymały się, zamykając mnie w niewielkim, kwadratowym pomieszczeniu, a
podłoga pode mną rozsunęła się i spadłam do tego pomieszczenia, które na
początku mej podróży było komorą relaksacyjną, tyle że tu miało tylko kibel.
Czyli nie chciała mnie zgnieść, dobrze było wiedzieć.
Po chwili jednak, pomieszczenie ruszyło w
przód, a GLaDOS kontynuowała:
- Miło się wspominało, ale pora przejść do
rzeczy. Mam nadzieję, że tym razem masz przy sobie coś mocniejszego niż działo
portalowe.
Zauważyłam też, że ściany przede mną otworzyły
się, ukazując odnowiony silos z GLaDOS. Szybko się zabudowała, musiałam
powiedzieć. Lecz, kiedy komora przesuwała się bliżej i, gdy GLaDOS patrzyła na
mnie, dodała:
- Bo w przeciwnym razie możesz w najbliższej
przyszłości utracić stanowisko prezesa klubu żywych. Ha ha.
„Ale masz zjebane poczucie humoru, GLaDOS. Kto
cię tak zjebanie zaprogramował?” – Pomyślałam
Chwilę potem, kiedy podjechałam bliżej,
wysunęły się chwytaki z wadliwymi wieżyczkami, jedna była nawet zapakowana i
postawiły je przed pomieszczeniem. One by mnie nie zabiły, sorki. Natomiast,
gdy owe chwytaki stawiały wieżyczki, GLaDOS przemówiła:
- Ale tak na poważnie. Żegnaj.
No powodzenia, jeśli chcesz mnie zabić
wadliwymi wieżyczkami. Jednak, po chwili, jedna się spaliła i wybuchła, a
reszta również eksplodowała, naruszając oszklone ściany komory, w której byłam.
- O, widzę, że nie próżnowałaś. – Skomentowała
GLaDOS.
„A co? Myślałaś, że przybędę tu
nieprzygotowana?” – Pomyślałam
- Tak. Teoretycznie możemy tu siedzieć i łypać
na siebie, aż ktoś padnie trupem, ale mam lepszy pomysł. – Dodała
W tym momencie, ujrzałam zbliżającą się rurę,
która normalnie miałaby emitować neurotoksynę. GLaDOS zaś, powiedziała:
- Twoja stara znajoma, śmiercionośna
neurotoksyna. Na twoim miejscu wzięłabym głęboki wdech. I nie wypuszczała go.
Taki pomysł.
Jednak, zamiast neurotoksyny, usłyszeliśmy
obijający się o ściany rury, spadający rdzeń. Kiedy zaś spadł i przeturlał się,
niszcząc całkowicie szklaną szybę, zawołał:
- Witaj!
- Tak bardzo cię nienawidzę. – Powiedziała
GLaDOS, gdy wyszłam przez zniszczone ściany.
„I wzajemnie.” – Pomyślałam
- Ostrzeżenie: rdzeń centralny uszkodzony w
osiemdziesięciu procentach. – Usłyszeliśmy znany mi, męski, komputerowy głos.
- Dziwne, nie czuję się zepsuta. Właściwie to
czuję się świetnie. – Skomentowała ostrzeżenie GLaDOS.
- Wykryto rdzeń zastępczy.
- A! To o mnie mowa! – Zawołał mój znajomy
rdzeń.
- Aby rozpocząć transfer rdzenia, należy
umieścić rdzeń zastępczy w gnieździe. – Poinformował męski, komputerowy głos.
On ogólnie tyle informował, że będę go
nazywała Komunikatem, aby było łatwiej.
- Zmiana rdzenia? – Spytała GLaDOS i dodała:
- Chyba żartujesz.
Ja zaś, chwyciłam moim działem portalowym
rdzeń i, gdy niosłam go do tego czegoś, do czego przyczepia się rdzenie,
powiedział:
- Mam pomysł! Zrób, co mówi i mnie podłącz.
- NIE PODŁĄCZAJ tego małego idioty do mojego
systemu centralnego. – Rzekła GLaDOS.
Zrobiłam to, czy tego chciała, czy nie. Kiedy
to wykonałam, Komunikat odrzekł:
- Rdzeń zastępczy został zaakceptowany. Rdzeń
zastępczy: gotowy, aby rozpocząć procedurę?
- Tak – Odpowiedział mój znajomy.
- Rdzeń uszkodzony: gotowy, aby rozpocząć
procedurę? – Spytał Komunikat.
- Nie! – Odpowiedziała GLaDOS.
- Oj, a właśnie, że jest. – Skomentował mój
towarzysz.
- Nienienienienie! – Zawołała GLaDOS.
- Wykryto sytuację patową. Nie można
kontynuować procedury transferu. – Poinformował Komunikat.
No kurwa. Jednak, GLaDOS rzekła:
- Tak! Ty mała gnido!
- Wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie
wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie wyciągnij mnie! – Zawołał mój
towarzysz.
- …chyba, że asystent w rozwiązywaniu sytuacji
patowych jest obecny i wciśnie przycisk rozwiązywania sytuacji patowej. – Dodał
Komunikat.
O, teraz o mnie mowa. To gdzie ten przycisk?
- Nie odłączaj mnie! Nie odłączaj! Idź
naciśnij! – Zawołał rdzeń.
Od razu rozejrzałam się i, po chwili,
dostrzegłam owy przycisk. Kiedy wchodziłam po schodach w kierunku przycisku,
GLaDOS powiedziała:
- Nie. Rób. Tego.
- Ależ tak, zrób to! – Zawołał rdzeń.
Kiedy zaś podeszłam bliżej, fragment podłogi
odepchnął mnie od mego celu, a GLaDOS dodała:
- Nie naciskaj tego guzika. Nie masz pojęcia,
co robisz. Nie tak szybko!
W tym momencie, zauważyłam obok przycisku
ścianę zdatną do położenia portalu. Od razu jeden tam umieściłam, a drugi dałam
na jeden z fragmentów podłogi, który był do tego zdatny.
- Trzeba być wykwalifikowanym asystentem
rozwiązywania sytuacji patowych, żeby nacisnąć ten guzik. Nie masz wymaganych
kwalifikacji. – Skomentowała GLaDOS.
„W jakiej czasoprzestrzeni my żyjemy?” –
Pomyślałam, przechodząc przez portal.
Jednak, gdy chciałam podejść do przycisku,
przejście blokowały mi wysuwające się fragmenty podłogi.
- Nie słuchaj jej! To prawda, że nie masz
kwalifikacji. Ale masz coś znacznie ważniejszego. Masz palec, którym możesz
nacisnąć ten guzik, żeby nas nie zabiła. – Rzekł rdzeń, kiedy umieszczałam
portal na drugiej ścianie.
- Podawanie się za asystenta rozwiązywania
sytuacji patowych. Właśnie dodałam do listy, którą sporządziłam. To taka lista
rzeczy, które zrobiłaś. I którą w zasadzie nadal sporządzam, bo nadal robisz
różne rzeczy, nawet teraz, choć ci mówię, żebyś przestała. A właśnie: przestań.
– Dodała GLaDOS, gdy podchodziłam do przycisku.
Chwilę potem, owy nacisnęłam, dzięki czemu
zauważyłam, że przez GLaDOS przeszedł prąd i zawisła ona głową do dołu.
- AAA! – Krzyknęła
- Wróć do pomieszczenia transferu rdzenia.
Rozwiązano sytuację patową. – To słowa
Komunikatu.
Od razu wykonałam polecenie i, gdy tam byłam,
zauważyłam że to coś, do czego podczepiłam mego znajomego, zaczęło wsuwać się w
podłogę, a on skomentował:
- A więc zaczynam! Chwila, a jeśli to będzie
boleć? Jeśli będzie BARDZO boleć? Oj, o tym nie pomyślałem.
„Ty w ogóle nie myślisz.” – Pomyślałam
- Oj, będzie. Wierz mi, że będzie. –
Odpowiedziała GLaDOS.
- Czy ty tak tylko mówisz, czy naprawdę będzie
boleć? Tak tylko mówisz, prawda? Oj, chyba nieprawda, to naprawdę będzie boleć,
prawda? – Zapytał rdzeń.
„Jak już się wydostanę, to ostatnie pytanie
leci na cytat na Skype.” – Pomyślałam
Jednak, chwilę potem, owe coś się schowało,
światło zgasło, a rdzeń powiedział:
- O jakim dokładnie poziomie bólu mówAAAAA!
Zauważyłam też, że takie białe coś, co było
pod GLaDOS otworzyło się i ogólnie ją samą oświetliło czerwone światło.
Wysunęły się z tego czegoś takie mechaniczne ręce, jak w fabrykach. Natomiast
GLaDOS krzyczała:
- ZABIERAJ ŁAPY! NIE! NIE! PRZESTAŃ! Nie! NIE!
NIE! AAAAAAAAAAAAAAA-
Chwilę potem, część podłogi zasłoniła ją, a
następnie włączyło się światło, to coś rozsunęło się, głowa GLaDOS spadła na podłogę,
a ja ujrzałam, że do centrali został podczepiony mój towarzysz.
- Łaaał! Spójrz na mnie, mała! – Zawołał
Tak się cieszył, że aż się ściany poruszały i
to dosłownie.
- Udało nam się! Teraz kontroluję cały
ośrodek!
„Tylko nie zgladosiej.” – Pomyślałam, po czym
uśmiechnęłam się.
- Ho-ho-ho! Patrzcie Państwo. Nieźle, co?
Ogromny robot. Gigantyczny! Czy mi się tylko wydaje? Nie no, jestem normalnie
ogromny, co nie? – Spytał
„Tak, tak, dawaj windę. Chcę do domu, którego
nie mam.” – Pomyślałam
- A tak, oczywiście. Winda ewakuacyjna! Już ją
wzywam. Proszę bardzo. Winda wezwana. – Odparł
„Czy ty mi czytasz w myślach?” – Pomyślałam
W tym momencie, weszłam do windy, która
podjechała. Kiedy zaś weszłam do niej, rdzeń mówił:
- Ale ty tam malutka w dole jesteś! Ledwo cię
widzę! Mikroskopijna i nic nieznacząca!
Zaczęłam coś przeczuwać. Jednak on,
kontynuował:
- Czekaj, właśnie mi coś przyszło do głowy. A
jak ja wyglądam? Skoro taki teraz jestem ogromny i w ogóle? Wiedziałem, że
rządzenie wszystkim będzie fajowe, ale to…to naprawdę jest fajowe. I wiesz co
jeszcze? Normalnie teraz jestem geniuszem!
Po czym powiedział coś chyba po hiszpańsku,
nie wiem, co to było, bo ja znałam tylko angielski, rosyjski, niemiecki,
włoski, suahili, chiński i japoński. On chyba też nie wiedział, co powiedział,
bo po wypowiedzeniu tych słów, skomentował je:
- Nawet nie wiem, co właśnie powiedziałem! Ale
mogę się dowiedzieć! Ach tak, winda. Wybacz. Ciągle zapominam.
Po czym owa ruszyła w górę, a mój znajomy,
obracając się, dalej paplał:
- To ciało jest naprawdę, naprawdę
niesamowite! Jakoś nie mogę przywyknąć, jaka jesteś malutka! Ale ja jestem
ogromny!
Po czym zaczął się śmiać. W tym momencie, a
właściwie, gdy skończył, winda zatrzymała się w górze i ponownie ruszyła w dół,
po czym rdzeń chyba zgladosiał, bo powiedział:
- W zasadzie to dlaczego musimy w tej chwili
iść?
W tym momencie światło zgasło, a rdzeń został
podświetlony na czerwono.
- Masz pojęcie, jakie to wspaniałe uczucie?
„Tak, mam. Dwa razy byłam imperatorem.” –
Skomentowałam w myślach.
- Ja to zrobiłem! Malutki Wheatley to zrobił!
– Zawołał
O, ten chuj nazywał się Wheatley. No zawsze
lepiej późno niż wcale. Zaś winda zatrzymała się, a GLaDOS odezwała się:
- Ty nic nie robiłeś. To ona odwalała całą
pracę.
O dziękuję, GLaDOS za…Chwila. To ona mnie
teraz broniła? Chyba zaczynałam coś rozumieć.
- Doprawdy? I obie tak uważacie? – Spytał
Wheatley.
Nareszcie mogłam do niego mówić po imieniu.
Mimo wszystko, tak. Obie tak uważałyśmy, bo Wheatley praktycznie nic nie robił.
- Więc może pora, żebym coś zrobił. – Dodał
W tym momencie, z tego okrągłego podestu pod
nim, wysunęła się mechaniczna ręka, chwyciła głowę GLaDOS i zaczęła ją ciągnąć.
- …Co robisz?...NIE! NIE! NIE! – Krzyczała
GLaDOS, gdy ten chwytak ją wciągnął, a podłoga zamknęła się.
- I nie myśl sobie, paniusiu, że ciebie też
nie rozgryzłem. Wiesz kim jesteś? Samolubem. Raz za razem poświęcałem się,
żebyśmy tu mogli dotrzeć! A ty co poświęciłaś? NIC. Zero. Potrafiłaś tylko mną
POMIATAĆ. A TERAZ kto tu rządzi? Kto tu rządzi? JA!
„Ty naprawdę tak uważasz, kretynie? Przecież
ty nic nie robiłeś. Jedyne co, to wyciągnąłeś mnie z dwudziestej pierwszej
komory testowej, rozbiłeś jakąś szybę i tyle. Całą resztę paplałeś o niczym.” –
Pomyślałam, nieco wkurwiona.
Jednak, w pewnej chwili, usłyszałam taki
dźwięk, jaki wydaje kuchenka mikrofalowa, gdy jedzenie zostanie przygotowane,
po czym Wheatley odwrócił się, a z podłogi wysunął się chwytak, trzymający
baterię ziemniaczaną.
- Aaa… - Odparł Wheatley.
Chwytak został przysunięty bliżej mnie, abym
mogła lepiej widzieć owego ziemniaka. Po żółtym oku zorientowałam się, że w
owej baterii została zamknięta GLaDOS. Ledwo nie jebłam ze śmiechu. Serio,
uświadomienie sobie tego było naprawdę śmieszne.
- Widzisz to? To bateria z kartofla. Taka
zabawka dla dzieci. A teraz ona w niej mieszka. – Wytłumaczył rdzeń i zaśmiał
się.
- Znam cię. – Powiedziała GLaDOS.
- Że co?
W tym momencie, chwytak przysunął się bliżej
Wheatley’a.
- Inżynierowie próbowali wszystkiego, żeby
mnie…utemperować. Spowolnić. Raz nawet przyczepili mi moduł tłumienia
inteligencji. Trzymał się mojego mózgu jak złośliwy guz, generując niekończący
się strumień okropnych pomysłów. – Wyjaśniała GLaDOS.
- Nie! Nie słucham cię, nie słucham! – Zawołał
Wheatley.
- To był twój głos.
- Nie! Nie! Kłamiesz! Łżesz!
- Tak. To ty jesteś złośliwym guzem. Ty nie
jesteś zwykłym debilem. Twój debilizm jest specjalnie zaprojektowany.
Ledwo powstrzymywałam śmiech. Ale to fakt, Wheatley
był debilem, a jego debilizm dawał się we znaki na każdym kroku.
- NIE! JESTEM! DEBILEM! – Krzyknął Wheatley,
po czym chwytak uderzył w szybę windy, uszkadzając nieco ją.
- WŁAŚNIE, ŻE JESTEŚ! JESTEŚ DEBILEM, KTÓREGO
STWORZYLI, ŻEBY ZROBIĆ ZE MNIE IDIOTKĘ! – Krzyknęła GLaDOS.
W tym momencie, chwytak bardziej rozbił szybę
windy, wrzucając ziemniaczaną GLaDOS na podłogę przed mymi stopami. Wheatley
zaś, kontynuował:
- No a jak teraz? I KTO TERAZ JEST DEBILEM?
„TY!” – Krzyknęłam w myślach.
Przyłączyłabym się do tej kłótni, ale
obiecałam sobie, że przed wydostaniem się stąd nigdy się nie odezwę.
- A czy debil potrafiłby TAK! CIĘ! WALNĄĆ! ŻE!
ZLECISZ DO! TEGO! DOŁU?! Hm? Debil by tak potrafił? – Kontynuował ten idiota.
Zaś chwytak uderzał w windę tak, że zaczęła
ona spadać coraz niżej, aż winda zniszczyła się i zaczęłam spadać. Ostatnie
słowa tego idioty, które usłyszałam, to:
- O-o.
„TAK WŁAŚNIE ROBI DEBIL!” – Krzyknęłam w
myślach, spadając wraz z GLaDOS w dół.
Kiedy tak leciałam z dużą prędkością w dół, w
którymś momencie to GLaDOS zaczęła mówić:
- O, cześć. A więc jak się miewasz? BO JA
JESTEM KARTOFLEM.
„GLaDOS, weź mnie nie rozśmieszaj, bo zaraz
nie wytrzymam i jebnę ze śmiechu.” – Pomyślałam, a po chwili dało się słyszeć
wolne oklaski dochodzące od strony GLaDOS.
Chwilę potem, dalej mówiła:
- Super. Mój procesor powolnych oklasków się
tu zmieścił. Zawsze coś. Ponieważ nigdzie w tej chwili nie zmierzamy…To znaczy
oczywiście gdzieś tam zmierzamy. Nawet niepokojąco szybko. Ale skoro poza tym
nie nic innego mamy do roboty, oto kilka faktów. On nie jest zwyczajnym
debilem. Jest wytworem najwybitniejszych umysłów całego pokolenia,
współpracujących w wyłącznym celu stworzenia najgłupszego debila w dziejach
ludzkości. A ty właśnie przekazałaś mu kontrolę nad całym obiektem.
„A co miałam zrobić? I tak, i tak bym zginęła,
a poza tym musiałam jakoś rozwiązać sytuację patową. Na dodatek, dopiero teraz
uświadomiłam sobie to wszystko.” – Pomyślałam
A uświadomiłam sobie, że wszystkiemu winna
była władza. GLaDOS teraz nieco się zmieniła, bo nie rządziła. Wheatley z nawet
przyjaznego rdzenia zmienił się w maszynę do zabijania, bo poczuł smak władzy.
No, ale z mych refleksji wyrwały mnie powolne oklaski GLaDOS.
- Dobrze, nadal działa. Słuchaj, tak na
wypadek, gdyby ta otchłań okazała się jednak mieć dno: mogłabyś może zdjąć
jeden ze swoich butów do skoków i…no wiesz, wepchnąć mnie do niego? Tylko
pamiętaj, żeby lądować na jednej nodze. – Powiedziała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.