Bezpieczeństwo nie trwało długo, ponieważ któregoś dnia, kiedy ja i Breen się nudziliśmy, w pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk żołnierza Kombinatu dochodzący zza wejścia. Od razu poderwaliśmy się na równe nogi i podeszliśmy do drzwi. Kiedy to zrobiliśmy, ujrzeliśmy, że nasz ochroniarz leżał martwy na ziemi. Widząc to, unieśliśmy wzrok aby zobaczyć kto go zastrzelił. Jednak, najgorsze było to, że nie ujrzeliśmy tego kogoś. Mimo wszystko, czuliśmy się zagrożeni. Postanowiliśmy, że udamy się w podróż po świecie. Taki koczowniczy tryb życia. Zaczęliśmy więc wałęsać się po świecie. Ukrywając się. Wszyscy jeszcze nas pamiętali i tylko nieliczni nie mieli do nas wątów. Najprawdopodobniej byli to jacyś dawni zwolennicy mego imperium, bo nikt z własnej woli nie udzieliłby nam schronienia. Chodziliśmy tak dwa lata.
Po tym czasie, Breen był bliski śmierci. Nie piliśmy od bardzo długiego czasu oraz od takiego samego odstępu czasowego nie jedliśmy. On był bardziej odwodniony, wygłodzony i wycieńczony ode mnie, bo gdy coś znajdowaliśmy zdatnego do jedzenia czy picia, oddawał to mi, gdyż, jak to mówił „Ja mogę umrzeć jednak chcę abyś ty żyła jak najdłużej.”. Usiedliśmy więc na jakimś pustym placu, gdzieś z boku. Wiedziałam, że mój ukochany umrze. Chciałam z nim być w jego ostatnich chwilach.
Gdy po około godzinie zauważyłam, że powoli gasło w nim życie, powiedziałam prawie zapłakanym głosem:
- Błagam…Nie zostawiaj mnie samej…Jak ja sobie bez ciebie poradzę…
W tym momencie, chwycił mnie za dłoń i rzekł słabym głosem:
- Kochanie…Może i umrę teraz tutaj, ale zawsze będę przy tobie jako dusza…Obiecuję…I wierzę w ciebie…Wierzę, że uda ci się przetrwać samej i, że jakoś ułożysz sobie dalsze życie…
Po chwili, po raz ostatni słabo uśmiechnął się do mnie i na zawsze zamknął oczy…
Widząc to, rozpłakałam się. Nie mogłam pogodzić się ze stratą pierwszej osoby, która mnie pokochała. Osoby, dla której byłam kimś. Po godzinie zaś, poczułam się obserwowana. Jednak, gdy się odwracałam, nikogo nie dostrzegałam. Podejrzewałam więc, że Breen spełnił swoją obietnicę. Mimo wszystko, postanowiłam zostać w tamtym miejscu, przy martwym Breenie. Nie chciałam go opuszczać…
Jednak, skutkowało to tym, że byłam coraz chudsza z głodu oraz słabsza z pragnienia. Mimo to, wolałam umrzeć razem z nim. Nie wiedziałam, co mogłam robić dalej w życiu. Moje imperium upadło, a wszyscy pamiętali mnie jako despotyczną władczynię, więc nikt nie dałby mi pracy ani nie sprzedałby mi mieszkania.
Lecz, po trzech miesiącach takiego siedzenia obok martwego ukochanego, zemdlałam z wycieńczenia. Myślałam, że umrę. Jednak, moja utrata przytomności przyczyniła się do czegoś innego. Do rozpoczęcia się nowego życia…
Moje ulubione opowiadanie,czy to opowiadanie pojawi się na Wattpadzie bo pisałaś że przeniesiesz.
OdpowiedzUsuńMoja miłość Wielki Elektronik
Nie, nie pojawi się, bowiem uznałam, że to opowiadanie jest kijowe⁴, więc nie przeniosę go.
Usuńnie jest kijowe jest zajebiste
OdpowiedzUsuń