O mnie

Moje zdjęcie
W rzeczywistości nazywam się Zofia Ziętek, mam dwadzieścia dwa lata i studiuję dietetykę na SGGW. Mam dużo pasji, ale pięć podstawowych to słuchanie muzyki, jazda transportem publicznym, pisanie opowiadań, rysowanie i jazda na rowerze. Chciałabym w przyszłości być albo laborantem, a jak to nie wypali to chciałabym robić coś związanego z dietetyką. Kiedyś chciałam być komornikiem, jakoś przez dwa lata tak miałam, ale potem skapnęłam się, że prawo to nie moja bajka. Ja nie żartuję. Co najważniejsze, tak aby nie było wątpliwości: Nie toleruję przez wielkie N społeczności LGBT i jest mi z tym zajebiście. I proszę odjaniepawlić mnie się z moralizatorską mową, bo wasze wywody tylko sprawią, że będę głośniejsza ze swymi poglądami, a i tak nie zmienię swojego zdania. :-) Fandomy, do których należę, to KatyCats/Animals/Little Monster/Undead Army/Zealots/BL3NDERS i jeszcze w pytę innych, nienazwanych. Wielbię Zardonica, Zardonic to Nadbóg i nie da się go nie wielbić. Obecnie napierdalam grę w Scratchu, będzie zajebista. Na Bloggera niedługo wrócę, przenosząc tu moją Samoanalizatornię oraz dalej pisząc bloga o lekach OTC.

Informacje

...

poniedziałek, 27 maja 2019

Rozdział LXXVII – Szczęśliwe chwile i spotkanie po latach.


Ten miesiąc był cudowny. Spędziłam go w całości z mym pierwszym ukochanym. Codziennie robiliśmy coś wspólnie, aby po prostu jak najlepiej wykorzystać dany nam czas. Byłam szczęśliwa, że chociaż przez miesiąc mogłam przebywać z mym ukochanym Breenem. Szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem, kiedy ten miesiąc minął. Codziennie albo gdzieś wychodziliśmy, albo po prostu robiliśmy coś wspólnie w silosie, który jak zapewne wiecie, miałam wynajęty na dwa miesiące. Nawet na ten czas zapomniałam o mojej tęsknocie za Wielkim Elektronikiem.


Jednak, czas mija bardzo szybko, a ja zaczęłam zastanawiać się, co uczynię za kolejny miesiąc. Dwunastego stycznia, dwa dni przed powrotem Breena na tamten świat, wieczorem, gdy oboje szykowaliśmy się już do snu, ja spojrzałam na niego i spytałam:

– Ale…Co będzie za miesiąc? Po tym czasie muszę opuścić ten silos, a nie mam mieszkania.

– Na jakiś czas zamieszkaj w swoim statku kosmicznym, zdobądź wykształcenie, pracę, kup mieszkanie i po prostu żyj jak normalny człowiek. W życiu miałaś już wystarczająco dużo przygód, więc w końcu należy ci się spokojne życie. Po prostu. Wiem, że to co powiedziałem brzmi podejrzanie prosto, ale najlepiej tak zrób. Spróbuj też powstrzymać chęć zemsty na swoich dawnych wrogach, bo uwierz mi, to nic nie da. Oni i tak cię pokonają, gdyż są, co by nie mówić, potężniejsi od ciebie. Sama nie dasz im rady, choćbyś nie wiem co robiła. Po prostu zacznij wieść normalne życie. – odpowiedział

– Myślisz, że ono tak po prostu mnie się uda? Przecież od stworzenia Kombinatu prześladuje mnie jakiś pech. No dobra, może nie od początku mego pierwszego imperium, ale od momentu zabicia moich rodziców. W ogóle…Pamiętam słowa mojej matki na chwilę przed przerobieniem jej na Zabójczynię Kombinatu. „Jeszcze tego pożałujesz! Twoje imperium się rozleci i spotka cię pasmo nieszczęść!” mówiła. Mam wrażenie, że to jej wina i, że to ona przeklęła moje życie.

– Normalnie można by to uznać za zbytnie naciąganie, ale może coś w tym jest. W świecie, do którego trafiłem po śmierci, twoi rodzice też są. Co prawda widziałem ich może z dwa razy, ale jednak są i raz na ruski rok rozmawiają na temat tamtych wydarzeń.

– Cholera. Ja w końcu też umrę, a nie chciałabym ich spotkać. Boję się, że to mogłoby się źle skończyć, mimo iż mam ponad tysiąc lat, więc nie powinni się mną interesować. No, ale w końcu to ja ich przerobiłam na Stalkera i Zabójczynię Kombinatu, więc mogą mieć do mnie pretensje.

– Szczerze, jak umrzesz to pewnie tak szybko się nie spotkacie, bo oni na serio rzadko się pojawiają.

– A właśnie! Czy tam, w tym świecie do którego trafiłeś po śmierci, jest Wielki Elektronik?

– Chyba nie. Nigdy go jeszcze nie widziałem ani nie słyszałem, aby tam trafił.

„Czyżby…?” – pomyślałam, po czym odparłam:

– Czy to możliwe, aby on ŻYŁ?

– Nie mam pojęcia, nie znam go dobrze. Ja cię tylko obserwuję, więc wiem to, co ty wiesz. A z tego co wiem, on nigdy nie wspominał ci nic o tym, aby był nieśmiertelny. – odrzekł Breen.

– W sumie…Alojzy, jego wierny sługa, coś wspominał mi o tym, że oni, a co za tym idzie i Wielki Elektronik, już żyli w czasach, gdy choćby w Chinach panowała dynastia Ming, a to było wieki temu.

– Widzisz. Więc możliwe, że Wielki Elektronik jest nieśmiertelny i nic nie stoi na przeszkodzie, abyście jeszcze kiedyś się spotkali.

– Miejmy nadzieję. Jestem ciekawa, jak mu się żyło beze mnie przez ponad dwa tysiące lat.

– A właśnie, zapomniałbym! Dzięki tobie i twojemu życiu przynajmniej dowiedziałem się, dlaczego o Aperture Science tak nagle ucichło. Szczerze, to trochę śmieszne w swojej tragedii – pracowali nad GLaDOS piętnaście lat, a ta ich zabiła w kilka sekund.

– Mieli pecha, jak widać, albo nieodpowiednio ją stworzyli.

– W sumie, jedno wchodzi w drugie. No, ale najważniejsze, że w końcu się wydostałaś z tamtego miejsca.

– Ja w sumie też się cieszę, że jestem obecnie w miejscu, w którym jestem. Jednak Aperture miało jedną zaletę – dzięki tamtemu miejscu żyję ponad dwa tysiące lat.

– Zawsze to jakaś zaleta.

Po tej rozmowie, która swoją drogą była dość długa, ale jednocześnie nie tak długa jak nasze przeciętne rozmowy w tym miesiącu, przytuliłam się do niego. Chwilę potem, kiedy on odwzajemnił gest, ja zamknęłam oczy i, parę minut potem, usnęłam…


Trzynasty stycznia, czyli ostatni dzień naszego wspólnego spotkania, wykorzystaliśmy jak najlepiej mogliśmy. Ja i Breen po prostu praktycznie każdą chwilę spędziliśmy wspólnie, aby jak najlepiej nacieszyć się sobą. Niestety. Czternastego dnia tego miesiąca, kiedy staliśmy w głównym pomieszczeniu i rozmawialiśmy, nagle za Breenem otworzył się niebiesko-biały portal. Widząc go, mój ukochany rzekł:

– To…W takim razie, ja już muszę wracać do świata zmarłych. Jednak nie martw się, kiedyś się spotkamy, już po twojej śmierci.

Po tych słowach, ja ze łzami w oczach rzuciłam się w jego ramiona. Kiedy on odwzajemnił tenże gest, powiedziałam:

– Będzie mi ciebie tak brakować…

– Nie martw się. Ja zawsze będę podążał za tobą, tak jak robiłem to do tej pory. Pamiętaj też, że kiedyś się spotkamy i wtedy będziemy już szczęśliwi na zawsze. – odparł

Ja jednak, nie chciałam aby mnie opuszczał. Czułam się tak samo jak wtedy, gdy żegnałam go, kiedy umierał. To było okropne, tracić po raz kolejny ukochanego, który jako pierwszy mnie pokochał. Jednak, po chwili, musieliśmy się puścić. Gdy to nastąpiło, rzekł:

– Zobaczymy się wkrótce.

Po czym, na pożegnanie, uśmiechnął się do mnie. Ja zaś, odwzajemniłam uśmiech, mimo iż ciężko było odwzajemnić uśmiech płacząc z rozpaczy. Lecz, chwilę potem, wszedł w portal i, po zrobieniu tego, zamknął się on za nim.


Ponownie zostałam sama. A to był taki piękny miesiąc spędzony z nim…A teraz, znowu zostałam sama jak palec. Tak bardzo chciałabym chociaż spotkać się z Wielkim Elektronikiem, to może poczułabym się lepiej. Jednak jego w tamtym momencie nie było. Parę sekund potem, upadłam na kolana, zasłoniłam sobie oczy dłońmi i jeszcze bardziej rozpłakałam się. Cierpiałam tak samo, jak po jego śmierci.


Lecz, parę minut potem, poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Od razu, czując to, odwróciłam się i, po zrobieniu tego, nie ujrzałam za sobą nikogo. Wiedząc to, byłam pewna, że to Breen wrócił do obserwowania mnie z zaświatów. Wiedziałam, że był przy mnie, ale jednocześnie nadal mi go brakowało. Trochę paradoks, ale co począć, taka już byłam i w sumie nadal jestem.


No, ale musiałam przeżyć ten miesiąc w silosie sama. W czasie jego trwania, naprawiłam fotel, gdyż fakt, nie wspominałam tego wcześniej, ale właściciel silosu nie miał nic do tego, aby dodawać tutaj rzeczy od siebie, a wręcz było to mile widziane. Zapomniałam wam po prostu o tym wcześniej powiedzieć, wybaczcie mi. Po zrobieniu tego, po prostu spędzałam czas w silosie i poza nim zajmując się różnymi czynnościami. Również, nie wiem czemu, mój statek kosmiczny gdzieś zniknął. Nie podejrzewałam, że ktoś by mi go ukradł, bo kluczyki zawsze miałam przy sobie i one nie zniknęły. Może po prostu gdzie indziej go zaparkowałam? Nie miałam pojęcia, ale najważniejsze, że zabrałam z niego wszystkie moje rzeczy.


Po dwóch miesiącach, w dzień opuszczenia silosu, schowałam do jakieś torby moje ubrania oraz niewielką broń i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Mój miecz i Portal Gun zaczepiłam na mych plecach, tak samo jak Kostkę Towarzyszącą, którą przewiesiłam przez ramię, po ówczesnym zaczepieniu jej na jakimś pasku i, po raz ostatni, opuściłam moje dotychczasowe mieszkanie. Po wyjściu z niego, udałam się w kierunku miasta.


Tam, błąkałam się po ulicach dwa dni. Przez ten czas, aby umilić sobie podróż, gdy nikt nie patrzył, rozmawiałam z moją Kostką Towarzyszącą. Fakt, tak jak kiedyś mówiła GLaDOS, nie potrafiła ona mówić, ale ja przynajmniej lepiej czułam się ze świadomością, że miałam do kogo mówić. Jednak, po dwóch dniach, gdy akurat szłam ulicą w ten pogodny poranek, gdyż był on naprawdę ładny w dniu dzisiejszym, nadal zastanawiałam się, co miałam ze sobą zrobić, skoro musiałam opuścić wynajęty silos, a nie wiedziałam, gdzie był mój pojazd. Na plecach nadal taszczyłam Kostkę Towarzyszącą, przewieszoną na mych plecach dzięki paskowi, torbę z mymi rzeczami i ubraniami oraz mój miecz i Portal Gun. Nie miałam pojęcia, gdzie miałam się podziać. Wszakże cała moja rodzina już dawno umarła, a moja jedyna, pozostała przy życiu przyjaciółka była w innym wymiarze.


Lecz, w którejś chwili, usłyszałam za sobą dziwnie znajomy, męski i wręcz hipnotyczny głos:

– Ramoninth?

Słysząc to, odwróciłam się. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam kogoś, kogo nie spodziewałam się spotkać w tym momencie. Był to…Wielki Elektronik. Widząc go, zawołałam z radością w głosie:

– Elektronik! Ty żyjesz!

Po czym, rzuciłam mu się w ramiona. W tym momencie, nieco zaśmiał się i rzekł:

– Mnie też miło cię widzieć.

A następnie poczułam, że pocałował mnie w policzek, pierwszy raz odkąd się znaliśmy. Tak się cieszyłam, że go spotkałam, normalnie nie macie pojęcia. Byłam wtedy taka szczęśliwa, że chociaż on mi na tym świecie został. Poczułam też, że on również odwzajemnił przytulenie. Kilka minut potem, gdy emocje opadły i oboje się puściliśmy, idąc przed siebie, Wielki Elektronik spytał:

– Opowiadaj. Co się działo u ciebie przez ten cały czas, gdy byliśmy rozdzieleni?

– Przygotuj się na przynajmniej dwugodzinną opowieść. – odpowiedziałam

– Już się boję.

W tym momencie, zaczęłam opowiadać to wszystko, co wam do tej pory opowiedziałam, oczywiście od momentu mojej ucieczki z planety Mango. O świecie podobnym do Krainy Grzybów, o czterech latach tortur, które tam przeżyłam, o mojej przyjaciółce oraz ucieczce z nią, o moich nowych mocach oraz zmianach, które mnie dotknęły, o powrocie na Ziemię i trafieniu do Aperture Science, o tym, jak musiałam tam przetrwać z GLaDOS, a potem z Wheatleyem, wspomniałam też o Kostce Towarzyszącej, którą obecnie przy sobie miałam, o tym jak koniec końców GLaDOS mnie uratowała i wypuściła, o moich znajomych z 2Fort oraz o dniach spędzonych tam, o ucieczce po zamordowaniu ich przez naszych przeciwników, o nieudanej próbie zemsty na pozostałych przy życiu wrogach, o szczęśliwych chwilach spędzonych z Breenem i o moim dwudniowym włóczeniu się po ulicy. Opowiadałam mu to wszystko może dwie i pół godziny, łącznie z prezentacją działania Portal Gun oraz moich mocy. A on słuchał uważnie, w ogóle mi nie przerywając, co znaczyło, że ciekawiło go to.


Gdy zaś skończyłam moją długą opowieść, Wielki Elektronik rzekł:

– Czyli chcesz mi powiedzieć, że byłaś przetrzymywana wraz z nową przyjaciółką w psychodelicznym świecie z psychopatą, który zmuszał was do aktorstwa w porąbanych filmach, którego koniec końców zabiłaś przy udanej próbie ucieczki, potem po powrocie na Ziemię zostałaś zamknięta w opustoszałej placówce badawczej, w której na ponad dwa tysiące lat zostałaś zamknięta i zdana na pastwę losu zabójczej machiny, która zanim stała się tym, czym się stała, była normalną kobietą, i po uświadomieniu jej tego znormalniała, a także od niej dowiedziałaś się, że byłaś adoptowana, po czym po wypuszczeniu cię trafiłaś do dwóch konkurujących ze sobą firm, w których ginęliście x razy, aż w końcu jedni wymordowali drugich na zawsze, a tobie udało się uciec, po czym próbowałaś zemścić się na naszym wspólnym wrogu oraz na swoich innych pozostałych przy życiu wrogach, ale ci to nie wyszło, po czym spotkałaś martwego od x lat Breena, który został na określony czas przywrócony do życia i spędziliście wspaniale czas, po czym on znów musiał odejść, a ciebie wywalono z wynajętego silosu i dwa dni włóczyłaś się po mieście rozmawiając z kostką, którą masz na plecach?

– No. Tak było i wiem, że ta historia jest nieprawdopodobna, ale jednak taszczę tu ze sobą dowody na to, że to prawda. – odpowiedziałam

– Wierzę ci. Wierzę ci, bo miałem nieprzyjemność oglądać w Internecie te poronione filmiki, o których mówiłaś. W ogóle nie szło cię na nich rozpoznać, a ja sam potem chyba z dwie noce nie mogłem zasnąć. A poza tym, takiego działa portalowego jak ty masz, nie dostanie się byle gdzie.

– O shitten faken, te filmiki trafiły do sieci?!

– No. Zresztą, sama spójrz.

A następnie wyjął telefon, włączył go i chwilę potem przysunął mi go, przez co dopiero teraz zobaczyłam, w czym właściwie kazano mi brać udział. Filmy były popularne, mniej niż Kraina Grzybów, ale jednak i nie rozumiałam z nich nic. Również bałam się tego co widziałam jak cholera, ale starałam się nie okazywać mego lęku. Kiedy zaś wszystkie się skończyły, rzekłam:

– Nie wiedziałam, że to w ogóle trafiło do normalnego Internetu. 
Podejrzewałam, że te filmiki są tylko w Deep lub Dark Web.

– Współczuję ci, szczerze powiedziawszy. Ja bym nie chciał być zmuszony do brania udziału w czymś takim. – odparł, chowając telefon.

– W ogóle…Gdzie ja mam się teraz podziać? Silos musiałam opuścić, a mój pojazd gdzieś zaginął, a nawet jakby, to nie jest on zdatny do mieszkania na dłuższą metę.

– Jeśli chcesz, możesz zamieszkać ze mną, u mnie w domu.

– Nie sprawi ci to kłopotu?

– Coś ty. W końcu cię kocham, więc chcę dla ciebie jak najlepiej.

– Dziękuję…

– Nie ma za co, kochanie. Po prostu jesteś dla mnie ważna, więc wiedząc, że mógłbym zapewnić ci dach nad głową, nie porzuciłbym cię na ulicy.

Po tej rozmowie, ruszyliśmy dalej w ciszy, czasem tylko na dłużej o czymś rozmawiając.


Jednak, po jakichś około dwudziestu minutach, doszliśmy pod jakiś dość spory dom jednorodzinny. Jak dla mnie, był on bardzo ładny. Był w kształcie normalnego domu jednorodzinnego, tylko od naszej strony miał dobudowany też taki, hmm, jakby to nazwać, nie do końca wypełniony prostokąt. Widoczny był garaż, a dokładniej drzwi do niego oraz podjazd, na którym, po bokach, stały niewielkie latarnie, nawet nie większe ode mnie. Niedaleko garażu, było wgłębienie, w którym było wejście do domu, a do niego prowadziły trzy schodki. Z mej perspektywy widać było też okna po bocznej stronie oraz niewielki balkon. Widać było też cztery okna na dachu. Wokół całego domu widniał wielki, ładny ogród.


Szczerze powiedziawszy, podobał mnie się jego dom. Od razu, widząc go, rzekłam:

– Ładny dom…

– Dzięki. Nieskromnie powiem, że sam go wybudowałem. – odpowiedział

– Serio? Nie wiedziałam, że masz zdolności budowlane.

– Nie osobiście, jak coś, bo wiadomo, że sam bym nie dał rady. Ja tylko stworzyłem plan oraz wykupiłem ziemię, a resztę zbudowali za mnie wynajęci robotnicy.

Mimo wszystko, po tej krótkiej rozmowie, weszliśmy na teren mieszkania i weszliśmy do środka budynku…

1 komentarz:

Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.