Nie wiem, ile byłam nieprzytomna. Jednak,
kiedy się obudziłam, ujrzałam jakieś pomieszczenie, które wyglądało jak jakiś
stary pokój hotelowy. Oprócz tego, widziałam że zza okna dostawało się słońce.
Lecz, dosłownie po moim przebudzeniu, usłyszałam jakiś męski, skomputeryzowany
głos, który mówił:
- Dzień dobry. Czas spędzony w hibernacji
wynosi: PIĘĆDZIESIĄT DNI. W celu zachowania zgodności z przepisami stanowymi i
federalnymi wszyscy kandydaci do testowania w Centrum wydłużonej relaksacji
Aperture Science są okresowo wybudzani celem przeprowadzenia obowiązkowych
ćwiczeń fizycznych i umysłowych.
Olaboga, to żem sobie pospała. Jeszcze
pięćdziesiąt dni i wyszłyby trzy miesiące. Mimo wszystko, głos kontynuował:
- Usłyszysz sygnał dźwiękowy. Po usłyszeniu
sygnału dźwiękowego spójrz na sufit.
I, po chwili, dało się słyszeć dźwięk brzęczenia.
Słysząc to, uniosłam głowę. Ładny mieli sufit, to fakt, ale nie wiedziałam, na
cholerę była na nim jakaś metalowa szyna, jakby coś miało się po niej
przesuwać. Natomiast, gdy to zrobiłam, ten sam głos rzekł:
- Dobrze. Usłyszysz sygnał dźwiękowy. Po usłyszeniu
sygnału dźwiękowego spójrz na podłogę.
A następnie, znowu, nastał ten sam dźwięk
brzęczenia. Kiedy go usłyszałam, spojrzałam na podłogę, która również była
ładna. Tak sobie myślałam, że te głupie polecenia pewnie były dlatego, żeby
sprawdzić, czy po tak długim czasie hibernacji, obiekty testowe nie utraciły
zdolności słuchu i rozumienia poleceń. No, ale głos komputera znów powiedział:
- Dobrze. Niniejszym zakończono gimnastyczną
część twoich obowiązkowych ćwiczeń fizycznych i umysłowych.
Trochę krótko, no ale chyba wiedzą, co robią,
czyż nie? Jednak, głos nadal kontynuował:
- Na przeciwnej ścianie znajduje się obraz.
Podejdź i stań przed obrazem.
W tym momencie, odnalazłam wzrokiem owy
przedmiot, podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko. Po wykonaniu tego,
komputer rzekł:
- To jest sztuka. Usłyszysz sygnał dźwiękowy.
Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego wpatruj się w sztukę.
A następnie usłyszałam ten sam dźwięk. Kiedy
to nastąpiło, przyglądałam się obrazowi. Ładny był, ja sama chyba bym takiego
nie namalowała. W wielkim skrócie, przedstawiał on krajobraz górski. Był
również, przynajmniej dla mnie, nieco inspirujący. W czasie patrzenia,
słyszałam również taki dźwięk, jaki słyszałam pięćdziesiąt dni temu, podczas
testów, gdy coś włączało się czasowo.
Jednak, w pewnej chwili, głos z komputera
rzekł:
- Powinieneś teraz odczuwać ożywienie
umysłowe. Jeśli podejrzewasz, że wpatrywanie się w sztukę nie dostarczyło
wymaganego ożywienia umysłowego, zastanów się krótko nad tym klasycznym
utworem.
A następnie puszczona została muzyka
klasyczna. Ogólnie to nie lubiłam tego gatunku muzycznego, ale ten kawałek był
nawet przyjemny. Niestety, po paru chwilach został przerwany przez brzęczenie i
ten sam, męski głos, który rzekł:
- Dobrze. A teraz prosimy wrócić do łóżka.
W tym momencie, jako iż nie miałam wyboru,
położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chwilę potem, zasnęłam…
Znowu, nie wiem, ile spałam. Jednak, gdy
przebudziłam się po raz drugi i wstałam, zamarłam. Musiało minąć cholernie dużo
czasu, gdyż wszystko było zniszczone oraz było ciemno. Jednak, przywitał mnie
znajomy, męski głos:
- Dzień dobry. Czas spędzony w hibernacji
wynosi: dziewięć, dziewięć, dziewięć, dziewięć…dziewięć, dziewięć, dzie-
Niniejszy komunikat ma na celu poinformowanie o konieczności opuszczenia…
Jednak nie usłyszałam o opuszczenie czego
chodziło, gdyż głos zaczął cichnąć. Jednak…Dziewięć milionów dziewięćset
dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć dni?!
Przecież to było dwadzieścia siedem tysięcy trzysta dziewięćdziesiąt osiem lat!
Jeżeli ten komputer mówił prawdę, to znaczyło, że byłam cholernie daleko w
przyszłości! A poza tym, o opuszczenie czego chodziło? Czy coś mi groziło?
Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, gdyż
usłyszałam zza drzwi kolejny, męski i skomputeryzowany głos, który mówił:
- Halo? Haaalooo?
Nim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej,
podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Gdy to zrobiłam, ujrzałam za nimi jakiś
niebieskooki rdzeń. Widząc mnie, powiedział:
- AAA! Dobry Boże. Wyglądasz okropn…dobrze.
Dobrze wyglądasz.
A już chciałam złamać moje postanowienie
nieodzywania się i zamierzałam opieprzyć go. Mimo wszystko, cofnęłam się nieco,
a rdzeń wjechał do pokoju po szynie, mówiąc:
- Nic ci nie jest? Nic ci…Nie, nie, nie
odpowiadaj. Na pewno wszystko w porządku. Masz mnóstwo czasu, żeby dojść do
siebie. Nie spiesz się.
„Ale ja się dobrze czuję…Mimo iż minęło ponad
dwadzieścia tysięcy trzysta lat.” – Pomyślałam
Kiedy zaś ponownie znaleźliśmy się w głębi
pokoju, pierwszy, męski głos, ten który przywitał mnie po pięćdziesięciu
dniach, rzekł:
- Prosimy przygotować się do awaryjnej
ewakuacji.
Nie wiedziałam, co się działo z tym przeklętym
Aperture Science, ale trochę się bałam. Oczywiście, starałam się nie okazywać
mego strachu, ale rdzeń chyba zauważył mój lekki niepokój, gdyż odparł:
- Zachowaj spokój. „Przygotować się” – mówią
tylko. Wszystko w porządku. Nie ruszaj się, wydostanę nas stąd.
Trochę nie chciałam mu wierzyć, gdyż w końcu
byliśmy w Stanach Zjednoczonych i to jeszcze w wielkim ośrodku. A te dwie
rzeczy oraz komunikat o ewakuacji nigdy nie zwiastują niczego dobrego. Jednak,
ujrzałam też, że rdzeń podjechał do jakieś klapy na suficie, która się
otworzyła i, której to wcześniej nie dostrzegłam. Następnie zaś, chowając się,
dodał:
- A. Może być wskazane trzymanie się czegoś.
Taka przyjacielska rada, rób co chcesz.
Ja zaś poczułam, że miejsce, w którym byłam,
najprawdopodobniej było przygotowywane do ruszenia, gdyż usłyszałam taki
dźwięk, jak ruszający samochód, a następnie ujrzałam kawałki sufitu, które
spadły na łóżko. No teraz to serio się bałam. Natomiast rdzeń, który do mnie
przybył, rzekł:
- Żyjesz tam w dole? Słyszysz mnie? Halo?
„Chętnie bym ci odpowiedziała, ale obiecałam
sobie, że nie będę się odzywać, dopóki stąd nie wyjdę.” – Pomyślałam
Po chwili zaś, pokój w którym się znajdowałam,
na chwilę zatrzymał się, a rdzeń ponownie wyjechał z klapy. Gdy to zrobił,
przemówił:
- Większość obiektów testowych doświadcza
pewnej degradacji kognitywnej po kilku miesiącach hibernacji. Ponieważ byłaś
trzymana przez…sporo dłużej, nie jest całkowicie wykluczone, że mogłaś
doświadczyć bardzo nieznacznego poważnego uszkodzenia mózgu.
No i pod koniec oczywiście musiał pierdolnąć
moim ulubionym oksymoronem. Jednak, rdzeń kontynuował:
- Nie ma powodu do niepokoju. Właściwie, jeśli
czujesz niepokój, to zatrzymaj to uczucie. Bo uczucie niepokoju jest prawidłową
reakcją na informację, że masz poważne uszkodzenie mózgu.
Jednak ja nie czułam, aby tak było. Mogłam się
ruszać, widzieć, żyłam, słyszałam i mówić także prawdopodobnie umiałam, a i
czułam zapachy, więc co mu strzeliło do…hmm…jego obwodów? Lecz, rdzeń nie
chciał przestać mówić:
- Czy ty rozumiesz, co do ciebie mówię? W
ogóle? Czy to ma sens? Wystarczy powiedzieć „Tak”.
- Tak – Powiedziałam, mimo iż właśnie
kompletnie rozjebałam swoje postanowienie.
- OK. To jest odpowiedź.
Jednak, nim zdążył powiedzieć więcej,
usłyszeliśmy jakiś dźwięk, prawdopodobnie alarmu czy jakiegoś ostrzeżenia.
Natomiast rdzeń, którego imienia tak na dobrą sprawę nigdy nie poznałam, dodał:
- To mi wystarczy. Po prostu trzymaj się
mocno.
A następnie się schował do tej klapy. Zaś głos
z komputera rzekł:
- Wszystkie zabezpieczenia reaktora są
nieaktywne. Proszę przygotować się na stopienie rdzenia reaktora.
Nie no, super. Podejrzewałam, że tak to by się
skończyło, ale oczywiście musiałam mieć cholerną rację. Mimo wszystko,
chwyciłam się czegoś trwałego, tak na wszelki wypadek, a następnie zaczęłam
czekać na rozwój wydarzeń. Chwilę potem, miejsce w którym byłam, ruszyło przed
siebie. W czasie drogi, przednia ściana i trochę bocznej, uległy zniszczeniu.
Natomiast rdzeń rzekł:
- No dobrze, miałem ci nie mówić, ale trochę
mi się tu grunt pod nogami pali. Jak tam na dole? Trzymasz się?
„Tak, poza tym, że sufit mnie się wali na
głowę!” – Pomyślałam ze złością.
Natomiast, rdzeń kontynuował:
- Wyczerpało się zasilanie zapasowe, więc całe
centrum relaksacji przestało budzić cholerne obiekty testowe. Zaczekaj! To
trochę trudne!
Ej, no zajebiście. Prawdopodobnie zostałam
ostatnią, żywą osobą w Aperture Science. Jeeej! A poza tym, skoro padło
zasilanie zapasowe, to jakim cudem mnie obudzono po tylu latach? Czyżby całe
zostało przekierowane do mej komory? Jednak, przestałam nad tym się
zastanawiać, gdyż ten rdzeń był gadułą i mówił:
- Ale MNIE oczywiście nikt nic nie powiedział.
O nie. W końcu po co mi informacje o funkcjach życiowych dziesięciu cholernych
tysięcy obiektów testowych, za które rzekomo odpowiadam? Ej, ciasno
będzie…Widzisz tam coś? Zmieszczę się? Mam dość miejsca?
Cholera, nie mówcie mi, że to była
reinkarnacja rdzenia ciekawości sprzed ponad dwudziestu tysięcy trzystu lat.
Błagam, tylko nie to. Jednak, rdzeń nadal kontynuował, w czasie gdy ze ścian i
sufitu już za wiele nie zostało, a my zmierzaliśmy do przodu:
- Dobra, muszę się tylko skupić! A myślisz, że
na kogo spadnie wina, jak szefostwo tu przyjdzie i znajdzie dziesięć tysięcy
warzyw?
„Hej, pytanie wieku. Kto trzęsie teraz Aperture
Science, skoro GLaDOS została zniszczona bądź wyłączona?” – Pomyślałam
- Arggh, no i przywaliłem, przywaliłem w
to…Słuchaj, musimy uzgodnić zeznania, dobra? Gdyby ktoś pytał – choć oczywiście
nikt nie będzie pytał, bez obaw – ale gdyby ktoś pytał, to mów, że jak ostatnio
sprawdzałaś, to o ile ci wiadomo wszyscy wyglądali na całkiem żywych. Jasne?
Żywych, nie martwych. - Kontynuował rdzeń.
„Ah, te kłamstwa. To chyba tutaj dziedziczne.”
– Pomyślałam
Następnie, zaczęłam trochę wyglądać przez
szczeliny. Widziałam wiele pomieszczeń, wyglądających jak kontenery. W ogóle,
to nie wiedziałam, że w Aperture Science było DZIESIĘĆ TYSIĘCY obiektów
testowych. Jednak, teraz ci ludzie najprawdopodobniej byli martwi. Hehć.
Jednak, po chwili, rdzeń znowu rzekł:
- OK, już prawie jesteśmy. Po drugiej stronie
ściany jest jeden ze starych torów testowych. Jest tam jedno takie urządzenie,
które będzie nam potrzebne, jeśli się mamy stąd wydostać. To chyba stacja
dokowania. Przygotuj się…
Świetnie, kurwa świetnie. Znowu miałam przemierzać
pomieszczenia testowe? Wiedziałam, jak to się kończyło i, że najprawdopodobniej
coś by na przeszkodziło w ucieczce. Po chwili jednak, dojechaliśmy do jakieś
ściany z żółtymi strzałkami, w którą pomieszczenie zaczęło uderzać jak taran.
Zaś rdzeń dodał:
- Mam dobre wieści: to nie jest stacja
dokowania. Jedną zagadkę mniej. Spróbuję z tą ścianą na ręcznym sterowaniu.
Trzeba będzie zastosować trochę techniki, więc trzymaj się!
Po czym zaczął uderzać pomieszczeniem w ścianę
z większą siłą. W czasie uderzania, znów rzekł:
- Już prawie! Pamiętaj: szukasz działa, które
robi dziury. Tylko nie takie od kul, a takie…Nieważne, zorientujesz się. Tym
razem naprawdę się trzymaj!
I znów uderzył, tylko z większą siłą, dzięki
czemu rozwalił ścianę. Nim zeskoczyłam w dół, rzekł:
- Uf. Proszę bardzo! Szczerze mówiąc, twój
obecny stan raczej nie ułatwi ci poradzenia sobie z takim kalejdoskopem
kognitywnym. Ale…hm…przynajmniej dobrze skaczesz. Więc…masz tę przewagę.
Przewagę skakania. Po prostu zrób, co możesz i spotkamy się dalej.
W tym momencie, skoczyłam w dół. Dzięki temu,
wpadłam przez szklany sufit do pomieszczenia, w którym wiele lat temu
zaczynałam swoje testy. Kiedy zeskakiwałam, rdzeń zawołał za mną:
- Oby tak dalej! Powodzenia!
Kiedy zaś wpadłam do tego pomieszczenia,
ujrzałam że radyjko było inne oraz nie grało muzyki i stało na podłodze, zegar
nad wyjściem wskazywał godzinę dwunastą oraz zamiast łóżka było szkło. Zaś po
chwili, ten sam głos z komputera rzekł:
- Dzień dobry. Witamy ponownie w laboratorium
Aperture Science Enrichment Center. Doświadczamy aktualnie trudności
technicznych, spowodowanych okolicznościami o potencjalnie apokaliptycznym
znaczeniu, które znajdują się poza naszą kontrolą. Jednakże dzięki awaryjnym
protokołom testowym możemy kontynuować testowanie. Te nagrane komunikaty
dostarczać będą wsparcia w zakresie instrukcji i motywacji, tak aby badania
naukowe mogły być kontynuowane nawet w przypadku ekologicznej, społecznej,
ekonomicznej lub strukturalnej katastrofy. Otwarcie portalu i rozpoczęcie
awaryjnego testowania za trzy…dwa…jeden.
Zastanawiałam się przez to, co powiedział ten
komputerowy głos, czy na świecie była jakaś apokalipsa czy coś innego. No, ale
mógł on też przesadzać. A poza tym, po tym komunikacie wnioskowałam, że jebać
wszystko. Testowanie najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.