O mnie

Moje zdjęcie
-> Zofia Ziętek -> Studentka niestacjonarna dietetyki na SGGW. -> 24 lata. -> Kocham koty, koty to NadZwierzęta. -> Dumny wróg publiczny lewicowej części Pinteresta. -> Lubię wkurwiać lewicowe dzieci. -> Zardonic to Nadbóg, jego po prostu nie da się nie wielbić z czystym sumieniem. -> Moja wiocha to Kolonia Jurki a miasto Grójec i mam w piździe to, że nadal jestem zameldowana w Warszawie. -> Aktywna użytkowniczka Reddita. -> Jestem w wielu fandomach, jednak pięć podstawowych to Zealots, BL3NDERS, C&C, Gachowate gry i Half-Life. -> Lubię czytać wszędzie, ale nie w domu. Cholera wie czemu. -> Obecnie uczę się hiszpańskiego i rosyjskiego. -> Jestem nietolerancyjnym kartoflem i jestem z tego dumna. -> Mam niedojebaną matkę, która nie przeżyje dnia bez opierdolenia mnie o byle gówno. -> Nie chcę mieć chłopaka. Po prostu nie, nie chcę mieć w życiu żadnych nieobowiązkowych ograniczeń. -> W tym roku wreszcie znalazłam postać fikcyjną, z którą mogę się utożsamiać. ;"-) -> Lubię z ChatGPT korzystać, często mi pomaga. -> Yuri z Red Alert 2 jest seksi as fuck, change my mind. -> Kocham swoje życie, jest zajebiste.

Informacje

...

piątek, 7 kwietnia 2017

Rozdział XLVIII – Dziewięć, dziewięć, dziewięć…


Nie wiem, ile byłam nieprzytomna. Jednak, kiedy się obudziłam, ujrzałam jakieś pomieszczenie, które wyglądało jak jakiś stary pokój hotelowy. Oprócz tego, widziałam że zza okna dostawało się słońce. Lecz, dosłownie po moim przebudzeniu, usłyszałam jakiś męski, skomputeryzowany głos, który mówił:

- Dzień dobry. Czas spędzony w hibernacji wynosi: PIĘĆDZIESIĄT DNI. W celu zachowania zgodności z przepisami stanowymi i federalnymi wszyscy kandydaci do testowania w Centrum wydłużonej relaksacji Aperture Science są okresowo wybudzani celem przeprowadzenia obowiązkowych ćwiczeń fizycznych i umysłowych.

Olaboga, to żem sobie pospała. Jeszcze pięćdziesiąt dni i wyszłyby trzy miesiące. Mimo wszystko, głos kontynuował:

- Usłyszysz sygnał dźwiękowy. Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego spójrz na sufit.

I, po chwili, dało się słyszeć dźwięk brzęczenia. Słysząc to, uniosłam głowę. Ładny mieli sufit, to fakt, ale nie wiedziałam, na cholerę była na nim jakaś metalowa szyna, jakby coś miało się po niej przesuwać. Natomiast, gdy to zrobiłam, ten sam głos rzekł:

- Dobrze. Usłyszysz sygnał dźwiękowy. Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego spójrz na podłogę.

A następnie, znowu, nastał ten sam dźwięk brzęczenia. Kiedy go usłyszałam, spojrzałam na podłogę, która również była ładna. Tak sobie myślałam, że te głupie polecenia pewnie były dlatego, żeby sprawdzić, czy po tak długim czasie hibernacji, obiekty testowe nie utraciły zdolności słuchu i rozumienia poleceń. No, ale głos komputera znów powiedział:

- Dobrze. Niniejszym zakończono gimnastyczną część twoich obowiązkowych ćwiczeń fizycznych i umysłowych.

Trochę krótko, no ale chyba wiedzą, co robią, czyż nie? Jednak, głos nadal kontynuował:

- Na przeciwnej ścianie znajduje się obraz. Podejdź i stań przed obrazem.

W tym momencie, odnalazłam wzrokiem owy przedmiot, podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko. Po wykonaniu tego, komputer rzekł:

- To jest sztuka. Usłyszysz sygnał dźwiękowy. Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego wpatruj się w sztukę.

A następnie usłyszałam ten sam dźwięk. Kiedy to nastąpiło, przyglądałam się obrazowi. Ładny był, ja sama chyba bym takiego nie namalowała. W wielkim skrócie, przedstawiał on krajobraz górski. Był również, przynajmniej dla mnie, nieco inspirujący. W czasie patrzenia, słyszałam również taki dźwięk, jaki słyszałam pięćdziesiąt dni temu, podczas testów, gdy coś włączało się czasowo.



Jednak, w pewnej chwili, głos z komputera rzekł:

- Powinieneś teraz odczuwać ożywienie umysłowe. Jeśli podejrzewasz, że wpatrywanie się w sztukę nie dostarczyło wymaganego ożywienia umysłowego, zastanów się krótko nad tym klasycznym utworem.

A następnie puszczona została muzyka klasyczna. Ogólnie to nie lubiłam tego gatunku muzycznego, ale ten kawałek był nawet przyjemny. Niestety, po paru chwilach został przerwany przez brzęczenie i ten sam, męski głos, który rzekł:

- Dobrze. A teraz prosimy wrócić do łóżka.

W tym momencie, jako iż nie miałam wyboru, położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Chwilę potem, zasnęłam…



Znowu, nie wiem, ile spałam. Jednak, gdy przebudziłam się po raz drugi i wstałam, zamarłam. Musiało minąć cholernie dużo czasu, gdyż wszystko było zniszczone oraz było ciemno. Jednak, przywitał mnie znajomy, męski głos:

- Dzień dobry. Czas spędzony w hibernacji wynosi: dziewięć, dziewięć, dziewięć, dziewięć…dziewięć, dziewięć, dzie- Niniejszy komunikat ma na celu poinformowanie o konieczności opuszczenia…

Jednak nie usłyszałam o opuszczenie czego chodziło, gdyż głos zaczął cichnąć. Jednak…Dziewięć milionów dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć dni?! Przecież to było dwadzieścia siedem tysięcy trzysta dziewięćdziesiąt osiem lat! Jeżeli ten komputer mówił prawdę, to znaczyło, że byłam cholernie daleko w przyszłości! A poza tym, o opuszczenie czego chodziło? Czy coś mi groziło?



Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, gdyż usłyszałam zza drzwi kolejny, męski i skomputeryzowany głos, który mówił:

- Halo? Haaalooo?

Nim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej, podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Gdy to zrobiłam, ujrzałam za nimi jakiś niebieskooki rdzeń. Widząc mnie, powiedział:

- AAA! Dobry Boże. Wyglądasz okropn…dobrze. Dobrze wyglądasz.

A już chciałam złamać moje postanowienie nieodzywania się i zamierzałam opieprzyć go. Mimo wszystko, cofnęłam się nieco, a rdzeń wjechał do pokoju po szynie, mówiąc:

- Nic ci nie jest? Nic ci…Nie, nie, nie odpowiadaj. Na pewno wszystko w porządku. Masz mnóstwo czasu, żeby dojść do siebie. Nie spiesz się.

„Ale ja się dobrze czuję…Mimo iż minęło ponad dwadzieścia tysięcy trzysta lat.” – Pomyślałam

Kiedy zaś ponownie znaleźliśmy się w głębi pokoju, pierwszy, męski głos, ten który przywitał mnie po pięćdziesięciu dniach, rzekł:

- Prosimy przygotować się do awaryjnej ewakuacji.

Nie wiedziałam, co się działo z tym przeklętym Aperture Science, ale trochę się bałam. Oczywiście, starałam się nie okazywać mego strachu, ale rdzeń chyba zauważył mój lekki niepokój, gdyż odparł:

- Zachowaj spokój. „Przygotować się” – mówią tylko. Wszystko w porządku. Nie ruszaj się, wydostanę nas stąd.

Trochę nie chciałam mu wierzyć, gdyż w końcu byliśmy w Stanach Zjednoczonych i to jeszcze w wielkim ośrodku. A te dwie rzeczy oraz komunikat o ewakuacji nigdy nie zwiastują niczego dobrego. Jednak, ujrzałam też, że rdzeń podjechał do jakieś klapy na suficie, która się otworzyła i, której to wcześniej nie dostrzegłam. Następnie zaś, chowając się, dodał:

- A. Może być wskazane trzymanie się czegoś. Taka przyjacielska rada, rób co chcesz.

Ja zaś poczułam, że miejsce, w którym byłam, najprawdopodobniej było przygotowywane do ruszenia, gdyż usłyszałam taki dźwięk, jak ruszający samochód, a następnie ujrzałam kawałki sufitu, które spadły na łóżko. No teraz to serio się bałam. Natomiast rdzeń, który do mnie przybył, rzekł:

- Żyjesz tam w dole? Słyszysz mnie? Halo?

„Chętnie bym ci odpowiedziała, ale obiecałam sobie, że nie będę się odzywać, dopóki stąd nie wyjdę.” – Pomyślałam

Po chwili zaś, pokój w którym się znajdowałam, na chwilę zatrzymał się, a rdzeń ponownie wyjechał z klapy. Gdy to zrobił, przemówił:

- Większość obiektów testowych doświadcza pewnej degradacji kognitywnej po kilku miesiącach hibernacji. Ponieważ byłaś trzymana przez…sporo dłużej, nie jest całkowicie wykluczone, że mogłaś doświadczyć bardzo nieznacznego poważnego uszkodzenia mózgu.

No i pod koniec oczywiście musiał pierdolnąć moim ulubionym oksymoronem. Jednak, rdzeń kontynuował:

- Nie ma powodu do niepokoju. Właściwie, jeśli czujesz niepokój, to zatrzymaj to uczucie. Bo uczucie niepokoju jest prawidłową reakcją na informację, że masz poważne uszkodzenie mózgu.

Jednak ja nie czułam, aby tak było. Mogłam się ruszać, widzieć, żyłam, słyszałam i mówić także prawdopodobnie umiałam, a i czułam zapachy, więc co mu strzeliło do…hmm…jego obwodów? Lecz, rdzeń nie chciał przestać mówić:

- Czy ty rozumiesz, co do ciebie mówię? W ogóle? Czy to ma sens? Wystarczy powiedzieć „Tak”.

- Tak – Powiedziałam, mimo iż właśnie kompletnie rozjebałam swoje postanowienie.

- OK. To jest odpowiedź.

Jednak, nim zdążył powiedzieć więcej, usłyszeliśmy jakiś dźwięk, prawdopodobnie alarmu czy jakiegoś ostrzeżenia. Natomiast rdzeń, którego imienia tak na dobrą sprawę nigdy nie poznałam, dodał:

- To mi wystarczy. Po prostu trzymaj się mocno.

A następnie się schował do tej klapy. Zaś głos z komputera rzekł:

- Wszystkie zabezpieczenia reaktora są nieaktywne. Proszę przygotować się na stopienie rdzenia reaktora.

Nie no, super. Podejrzewałam, że tak to by się skończyło, ale oczywiście musiałam mieć cholerną rację. Mimo wszystko, chwyciłam się czegoś trwałego, tak na wszelki wypadek, a następnie zaczęłam czekać na rozwój wydarzeń. Chwilę potem, miejsce w którym byłam, ruszyło przed siebie. W czasie drogi, przednia ściana i trochę bocznej, uległy zniszczeniu. Natomiast rdzeń rzekł:

- No dobrze, miałem ci nie mówić, ale trochę mi się tu grunt pod nogami pali. Jak tam na dole? Trzymasz się?

„Tak, poza tym, że sufit mnie się wali na głowę!” – Pomyślałam ze złością.

Natomiast, rdzeń kontynuował:

- Wyczerpało się zasilanie zapasowe, więc całe centrum relaksacji przestało budzić cholerne obiekty testowe. Zaczekaj! To trochę trudne!

Ej, no zajebiście. Prawdopodobnie zostałam ostatnią, żywą osobą w Aperture Science. Jeeej! A poza tym, skoro padło zasilanie zapasowe, to jakim cudem mnie obudzono po tylu latach? Czyżby całe zostało przekierowane do mej komory? Jednak, przestałam nad tym się zastanawiać, gdyż ten rdzeń był gadułą i mówił:

- Ale MNIE oczywiście nikt nic nie powiedział. O nie. W końcu po co mi informacje o funkcjach życiowych dziesięciu cholernych tysięcy obiektów testowych, za które rzekomo odpowiadam? Ej, ciasno będzie…Widzisz tam coś? Zmieszczę się? Mam dość miejsca?

Cholera, nie mówcie mi, że to była reinkarnacja rdzenia ciekawości sprzed ponad dwudziestu tysięcy trzystu lat. Błagam, tylko nie to. Jednak, rdzeń nadal kontynuował, w czasie gdy ze ścian i sufitu już za wiele nie zostało, a my zmierzaliśmy do przodu:

- Dobra, muszę się tylko skupić! A myślisz, że na kogo spadnie wina, jak szefostwo tu przyjdzie i znajdzie dziesięć tysięcy warzyw?

„Hej, pytanie wieku. Kto trzęsie teraz Aperture Science, skoro GLaDOS została zniszczona bądź wyłączona?” – Pomyślałam

- Arggh, no i przywaliłem, przywaliłem w to…Słuchaj, musimy uzgodnić zeznania, dobra? Gdyby ktoś pytał – choć oczywiście nikt nie będzie pytał, bez obaw – ale gdyby ktoś pytał, to mów, że jak ostatnio sprawdzałaś, to o ile ci wiadomo wszyscy wyglądali na całkiem żywych. Jasne? Żywych, nie martwych. - Kontynuował rdzeń.

„Ah, te kłamstwa. To chyba tutaj dziedziczne.” – Pomyślałam

Następnie, zaczęłam trochę wyglądać przez szczeliny. Widziałam wiele pomieszczeń, wyglądających jak kontenery. W ogóle, to nie wiedziałam, że w Aperture Science było DZIESIĘĆ TYSIĘCY obiektów testowych. Jednak, teraz ci ludzie najprawdopodobniej byli martwi. Hehć. Jednak, po chwili, rdzeń znowu rzekł:

- OK, już prawie jesteśmy. Po drugiej stronie ściany jest jeden ze starych torów testowych. Jest tam jedno takie urządzenie, które będzie nam potrzebne, jeśli się mamy stąd wydostać. To chyba stacja dokowania. Przygotuj się…

Świetnie, kurwa świetnie. Znowu miałam przemierzać pomieszczenia testowe? Wiedziałam, jak to się kończyło i, że najprawdopodobniej coś by na przeszkodziło w ucieczce. Po chwili jednak, dojechaliśmy do jakieś ściany z żółtymi strzałkami, w którą pomieszczenie zaczęło uderzać jak taran. Zaś rdzeń dodał:

- Mam dobre wieści: to nie jest stacja dokowania. Jedną zagadkę mniej. Spróbuję z tą ścianą na ręcznym sterowaniu. Trzeba będzie zastosować trochę techniki, więc trzymaj się!

Po czym zaczął uderzać pomieszczeniem w ścianę z większą siłą. W czasie uderzania, znów rzekł:

- Już prawie! Pamiętaj: szukasz działa, które robi dziury. Tylko nie takie od kul, a takie…Nieważne, zorientujesz się. Tym razem naprawdę się trzymaj!

I znów uderzył, tylko z większą siłą, dzięki czemu rozwalił ścianę. Nim zeskoczyłam w dół, rzekł:

- Uf. Proszę bardzo! Szczerze mówiąc, twój obecny stan raczej nie ułatwi ci poradzenia sobie z takim kalejdoskopem kognitywnym. Ale…hm…przynajmniej dobrze skaczesz. Więc…masz tę przewagę. Przewagę skakania. Po prostu zrób, co możesz i spotkamy się dalej.

W tym momencie, skoczyłam w dół. Dzięki temu, wpadłam przez szklany sufit do pomieszczenia, w którym wiele lat temu zaczynałam swoje testy. Kiedy zeskakiwałam, rdzeń zawołał za mną:

- Oby tak dalej! Powodzenia!

Kiedy zaś wpadłam do tego pomieszczenia, ujrzałam że radyjko było inne oraz nie grało muzyki i stało na podłodze, zegar nad wyjściem wskazywał godzinę dwunastą oraz zamiast łóżka było szkło. Zaś po chwili, ten sam głos z komputera rzekł:

- Dzień dobry. Witamy ponownie w laboratorium Aperture Science Enrichment Center. Doświadczamy aktualnie trudności technicznych, spowodowanych okolicznościami o potencjalnie apokaliptycznym znaczeniu, które znajdują się poza naszą kontrolą. Jednakże dzięki awaryjnym protokołom testowym możemy kontynuować testowanie. Te nagrane komunikaty dostarczać będą wsparcia w zakresie instrukcji i motywacji, tak aby badania naukowe mogły być kontynuowane nawet w przypadku ekologicznej, społecznej, ekonomicznej lub strukturalnej katastrofy. Otwarcie portalu i rozpoczęcie awaryjnego testowania za trzy…dwa…jeden.

Zastanawiałam się przez to, co powiedział ten komputerowy głos, czy na świecie była jakaś apokalipsa czy coś innego. No, ale mógł on też przesadzać. A poza tym, po tym komunikacie wnioskowałam, że jebać wszystko. Testowanie najważniejsze.


Jednak, chwilę potem, portal otworzył się. Ja zaś, wyszłam przez niego i kontynuowałam to, do czego byłam przeznaczona…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.