O mnie

Moje zdjęcie
-> Zofia Ziętek -> Studentka niestacjonarna dietetyki na SGGW. -> 24 lata. -> Kocham koty, koty to NadZwierzęta. -> Dumny wróg publiczny lewicowej części Pinteresta. -> Lubię wkurwiać lewicowe dzieci. -> Zardonic to Nadbóg, jego po prostu nie da się nie wielbić z czystym sumieniem. -> Moja wiocha to Kolonia Jurki a miasto Grójec i mam w piździe to, że nadal jestem zameldowana w Warszawie. -> Aktywna użytkowniczka Reddita. -> Jestem w wielu fandomach, jednak pięć podstawowych to Zealots, BL3NDERS, C&C, Gachowate gry i Half-Life. -> Lubię czytać wszędzie, ale nie w domu. Cholera wie czemu. -> Obecnie uczę się hiszpańskiego i rosyjskiego. -> Jestem nietolerancyjnym kartoflem i jestem z tego dumna. -> Mam niedojebaną matkę, która nie przeżyje dnia bez opierdolenia mnie o byle gówno. -> Nie chcę mieć chłopaka. Po prostu nie, nie chcę mieć w życiu żadnych nieobowiązkowych ograniczeń. -> W tym roku wreszcie znalazłam postać fikcyjną, z którą mogę się utożsamiać. ;"-) -> Lubię z ChatGPT korzystać, często mi pomaga. -> Yuri z Red Alert 2 jest seksi as fuck, change my mind. -> Kocham swoje życie, jest zajebiste.

Informacje

...

wtorek, 10 stycznia 2017

Rozdział XXVII – Nowa maszyna.

Kiedy skończyliśmy urządzać komnatę wedle naszych, czytaj Wielkiego Elektronika, potrzeb, ja zajęłam miejsce na długim, metalowym balkonie znajdującym się nad podłogą i zaczęłam obserwować wszystko z góry. Tylko tyle mi było potrzebne do szczęścia w tamtym miejscu. Natomiast, Wielki Elektronik zaczął tworzenie swojego nowego dzieła. Na razie na jego temat wiedziałam tyle, że miała być to jakaś maszyna, zwana fantomizatorem. Nie miałam zielonego pojęcia, co to ustrojstwo miało robić, ale nazwa brzmiała AŻ ZA nowocześnie, jak na dwudziesty pierwszy wiek. No, ale co ja tam mogłam wiedzieć, w końcu Elektronik tworzył już portale czy inne dziadostwa, więc kto ci tam wie.
 
Lecz, wyglądało to tak, że ja stałam, patrzyłam z balkonu na to wszystko i niemiłosiernie się nudziłam. Nie wiem, jak Elektronik to robił, ale…w ogóle nie spał, tylko tworzył tą maszynę. Oj, zaczynałam mieć wątpliwości co do tego, czy był człowiekiem…No, ale po jakimś czasie, nie wiem dokładnie jakim, gdyż z tych nudów straciłam rachubę czasu, nastąpił wielki przełom w jego życiu. Otóż, uwaga, po bardzo długim okresie czasu, skończył swe nowe dzieło.
 
Otóż, gdy któregoś dnia piłowałam paznokcie, usłyszałam że Wielki Elektronik, z nieczęsto spotykaną radością w jego głosie, zawołał:
– Sukces, sukces, sukces!
- Coś ty tam taki szczęśliwy? – Spytałam, nadal piłując paznokcie.
- Moje dzieło okazało się działać! – Odpowiedział
- To twoje urządzenie do, jak można się domyślić po nazwie, fantomizacji, nad którym zarywałeś noce? – Zapytałam, zdmuchując pył z paznokci.
- Tak! – Odparł
- Gratuluję, ale do jakich celów zamierzasz wykorzystać ten sprzęt? – Spytałam, piłując paznokcie u lewej ręki.
- Zamierzam za jego pomocą wciągnąć Pana Kleksa do wnętrza komputera i tam się nad nim zemścić. – Odrzekł
- Polecam go wciągnąć do ostatniego poziomu modyfikacji do gry Portal 2, czyli NYS-5. Tylko total game master przejdzie to za pierwszym razem. A nawet jak pokonają GLaDOS, to na końcu jest special suprise dla wytrwałych. Ale to tak na marginesie. Poza tym, JAK zamierzasz ściągnąć Pana Kleksa, jak nawet nie wiemy, gdzie teraz jest? – Odparłam, zdmuchując pył z paznokci u lewej ręki i wyjmując lakier do paznokci.
- Mam własną grę, do której go wciągnę. A co do ściągnięcia go, to nie psuj mi tak szczęśliwego dnia, dobrze? – Rzekł
- Haha. Chociaż…Wiem! Ściągnij dla tego gubernatora córkę, pod postacią dziewczyny z choćby Szkoły Przyszłości, im. Stanisława Lema. Na pewno ktoś znajomy będzie chciał ją uratować, a znając dzieci nieuzależnione od komputerów, pójdą po pomoc do Pana Kleksa. Kiedy będą w obrębie planety Mango ty odpalisz tą swoją maszynę i ich ściągniesz. – Zaproponowałam, malując paznokcie prawej ręki.
- Ty to wiesz, jak wybrnąć z każdej sytuacji. – Odparł
- Dzięki. – Powiedziałam
Po tej rozmowie, Elektronik wrócił do tego swojego komputera, a ja do malowania paznokci. Chwilę potem, powiedział on:
- A teraz zobaczymy, co robi nasz gamoniowaty gubernator.
- Twoje stosunki międzyludzkie są przewspaniałe. – Powiedziałam z ironią w głosie, kończąc malować paznokcie u prawej ręki i zaczynając u lewej.
- Oj, cicho. – Rzekł
Po czym włączył jeden z komputerów. Parę sekund później zaś, rzekł:
- No tak. Słodycze. To jedno potrafi. Całymi dniami obżerać się kremem i ciastkami.
- KrYmem, jak już. Heh. A poza tym, co ty chcesz od ciastek? Dobre są. Szczególnie Napoleonki. Zawsze lepsze to niż syntetyczne żarcie. Hehe. Ale co ja tam wiem. Za czasów Kombinatu nie byłam cywilem. HEHE. – Odparłam, dalej malując paznokcie u lewej ręki.
- No, ale ileż można? A poza tym, istnieje coś takiego jak syntetyczne jedzenie? – Spytał
- Już nie, ale za czasów Kombinatu to było jedyne jedzenie dla cywili. Sama kiedyś go spróbowałam i moja pierwsza reakcja to było: „O Boże, co za gówno.”. A poza tym, różni ludzie, różne upodobania. On lubi słodycze, ty technologię i Szmaragdową Szkatułkę, a ja zmienianie ludzi w idealnych żołnierzy. – Odpowiedziałam, zamykając lakier do paznokci.
- CO?! Skąd wiesz o Szmaragdowej Szkatułce?! – Krzyknął
- Czytam w myślach. A tak na serio, to raz jak jechałam w twojej dawnej bazie windą, akurat w tym samym momencie, w którym ze mną jechał również Alojzy Bąbel, jako iż nam się nudziło, poprosiłam go aby opowiedział jakąś ciekawą historię. I opowiedział o Szkatułce, w której nikt nie wie, co jest. – Odparłam, czekając, aż lakier wyschnie.
- Ech…Czyli już znasz moją tajemnicę… - Powiedział zniechęcony.
- Widzisz. Życie. Life is brutal. A poza tym, nie chcę ci psuć ciekawości, ale doprowadzi ona do twojej zguby. – Odparłam
- Przynajmniej mam jakiś cel w życiu. Ale pogadamy później. Trzeba się temu nieudacznikowi pochwalić maszyną. – Rzekł
A potem nastąpiła nieinteresująca mnie scena, gdyż naprawdę, nie była ani troszkę interesująca. Po prostu, Wielki Elektronik jako test swojej maszyny, sfantomizował jakieś wielkie, szklane pudło landrynek (aż mnie się jeść zachciało) i dał je gubernatorowi. No i też była gatka o tej córce dla gubernatora i takie tam. Meh. Nic interesującego, bo jakby to było ciekawe, to przyłożyłabym większą wagę do ich rozmowy. Jednak, gdy gubernator odszedł, Wielki Elektronik, znowu, zasiadł do tego swojego sensu życia. Widząc to, powiedziałam:
- A ty znowu do fantomizatora. To już chyba uzależnienie.
- Oj, no nie przesadzaj. Ja tylko oczekuję na tą cholerę. Przynajmniej mam co robić w życiu. – Odrzekł
- No…W takim trwającym parę wieków życiu to można się nudzić, jeśli nie ma się celu. – Odparłam, malując usta szminką.
- Nosz kurwa. Ty chyba o mnie wszystko wiesz. – Odparł ze słyszalnym zirytowaniem w głosie.
- Nie wszystko. Np. Nie wiem czemu masz takiego pierdolca na punkcie tego aby wszystko było równe i estetyczne. – Powiedziałam, malując rzęsy.
- A ty lubisz, gdy coś jest krzywo? – Spytał
- No nie, ale te dwa milimetry to możesz darować. Nawet ta twoja maszyna jest równiejsza niż krawężniki w Niemczech. – Odpowiedziałam, odgarniając włosy i wyjmując telefon.
- Wszystko musi być IDEALNIE równo. Bo tak jest ładnie. – Rzekł
- Ech…Ciebie to nigdy nie zrozumiem. – Rzekłam, szukając aparatu w telefonie.
Chwilę później, ładnie uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i zrobiłam sobie selfie. Tak. Ja też. Poza tym, byłam cholernie fotogeniczna. Następnie zaś, wstawiłam je na Facebooka. Parę sekund później, usłyszałam, że Elektronik mówił:
- Co ty tam cykasz?
- Selfie na Facebooka. Od dziesięciu lat nie dodawałam tam nowego zdjęcia, więc wypada cyknąć fotkę. Fani czekają. – Odpowiedziałam
- Kobiety…W ogóle to ty masz jakichś fanów na Facebooku? - Odparł
- No co? A ty tymczasem jopisz się od kilku godzin w obiektyw tej maszyny, jak jebany snajper. A poza tym, mam. Dawnych zwolenników byłego Kombinatu. Myślisz, że kto w czasach Kombinatu np. podprowadzał rebeliantom amunicje do broni i oddawał mym żołnierzom? – Zauważyłam
- Czekam na tego starego durnia. A poza tym, jesteś niezła. Stwórz komunistyczne imperium. Miej fanów. – Odparł
- Ej! Hakujesz konto Wallace Breena? – Spytałam
- Nie…A co? – Odpowiedział
- Bo pierwsze polubienie mam z jego konta! A on nie żyje! – Krzyknęłam
- Widzisz? Tak cię kochał, że nawet po śmierci klika „Lubię to!” pod twoimi zdjęciami. – Powiedział
- Aż jestem ciekawa, jakim kurwa cudem.
Jednak, po tej długiej rozmowie, nastała cisza. Na pewien moment, gdyż przeglądając Facebooka ujrzałam że w którymś momencie, Judith Mossman była online. To ta kurwa jeszcze żyła? Widząc to, powiedziałam:
- Ty weź odstąp na chwilę ten fantomizator…
- A po co ci on? – Spytał
- Judith Mossman żyje. Trzeba tą pierdołę zajebać.
- A co? Pokłóciłyście się?
- Nein, ale to ona rozpoczęła zniszczenie Kombinatu. Była szpiegiem Kombinatu. A potem okazała się zdrajcą. I chcę tą sukę zabić.
- No widzisz? A ja miałem wiernego agenta…
- Ta. Bo ty, Alojzy i golarz Filip to trójca która chce podprowadzić Kleksowi szkatułkę. Właściwie to już duet.
- Skąd wiesz o Filipie?
- Nie tylko o szkatułce Alojzy opowiedział…
- Suuuper. Ty to już chyba o mnie wszystko wiesz. – Powiedział zniechęconym głosem.
- Nie wszystko, ale ok.
Jednak, po tej długiej rozmowie, co tutaj za często się nie zdarzało, zapanowała cisza. Przez długi czas mieliśmy spokój. Aż do pewnego zdarzenia, które rozpoczęło realizację mej ostatniej wizji…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.