Kiedy
skończyliśmy urządzać komnatę wedle naszych, czytaj Wielkiego Elektronika,
potrzeb, ja zajęłam miejsce na długim, metalowym balkonie znajdującym się nad
podłogą i zaczęłam obserwować wszystko z góry. Tylko tyle mi było potrzebne do
szczęścia w tamtym miejscu. Natomiast, Wielki Elektronik zaczął tworzenie
swojego nowego dzieła. Na razie na jego temat wiedziałam tyle, że miała być to
jakaś maszyna, zwana fantomizatorem. Nie miałam zielonego pojęcia, co to ustrojstwo
miało robić, ale nazwa brzmiała AŻ ZA nowocześnie, jak na dwudziesty pierwszy
wiek. No, ale co ja tam mogłam wiedzieć, w końcu Elektronik tworzył już portale
czy inne dziadostwa, więc kto ci tam wie.
Lecz,
wyglądało to tak, że ja stałam, patrzyłam z balkonu na to wszystko i
niemiłosiernie się nudziłam. Nie wiem, jak Elektronik to robił, ale…w ogóle nie
spał, tylko tworzył tą maszynę. Oj, zaczynałam mieć wątpliwości co do tego, czy
był człowiekiem…No, ale po jakimś czasie, nie wiem dokładnie jakim, gdyż z tych
nudów straciłam rachubę czasu, nastąpił wielki przełom w jego życiu. Otóż,
uwaga, po bardzo długim okresie czasu, skończył swe nowe dzieło.
Otóż, gdy
któregoś dnia piłowałam paznokcie, usłyszałam że Wielki Elektronik, z nieczęsto
spotykaną radością w jego głosie, zawołał:
– Sukces,
sukces, sukces!
- Coś ty tam
taki szczęśliwy? – Spytałam, nadal piłując paznokcie.
- Moje dzieło
okazało się działać! – Odpowiedział
- To twoje
urządzenie do, jak można się domyślić po nazwie, fantomizacji, nad którym
zarywałeś noce? – Zapytałam, zdmuchując pył z paznokci.
- Tak! –
Odparł
- Gratuluję,
ale do jakich celów zamierzasz wykorzystać ten sprzęt? – Spytałam, piłując
paznokcie u lewej ręki.
- Zamierzam za
jego pomocą wciągnąć Pana Kleksa do wnętrza komputera i tam się nad nim
zemścić. – Odrzekł
- Polecam go
wciągnąć do ostatniego poziomu modyfikacji do gry Portal 2, czyli NYS-5. Tylko
total game master przejdzie to za pierwszym razem. A nawet jak pokonają GLaDOS,
to na końcu jest special suprise dla wytrwałych. Ale to tak na marginesie. Poza
tym, JAK zamierzasz ściągnąć Pana Kleksa, jak nawet nie wiemy, gdzie teraz
jest? – Odparłam, zdmuchując pył z paznokci u lewej ręki i wyjmując lakier do
paznokci.
- Mam własną
grę, do której go wciągnę. A co do ściągnięcia go, to nie psuj mi tak
szczęśliwego dnia, dobrze? – Rzekł
- Haha.
Chociaż…Wiem! Ściągnij dla tego gubernatora córkę, pod postacią dziewczyny z
choćby Szkoły Przyszłości, im. Stanisława Lema. Na pewno ktoś znajomy będzie
chciał ją uratować, a znając dzieci nieuzależnione od komputerów, pójdą po
pomoc do Pana Kleksa. Kiedy będą w obrębie planety Mango ty odpalisz tą swoją
maszynę i ich ściągniesz. – Zaproponowałam, malując paznokcie prawej ręki.
- Ty to wiesz,
jak wybrnąć z każdej sytuacji. – Odparł
- Dzięki. –
Powiedziałam
Po tej
rozmowie, Elektronik wrócił do tego swojego komputera, a ja do malowania
paznokci. Chwilę potem, powiedział on:
- A teraz
zobaczymy, co robi nasz gamoniowaty gubernator.
- Twoje
stosunki międzyludzkie są przewspaniałe. – Powiedziałam z ironią w głosie,
kończąc malować paznokcie u prawej ręki i zaczynając u lewej.
- Oj, cicho. –
Rzekł
Po czym
włączył jeden z komputerów. Parę sekund później zaś, rzekł:
- No tak.
Słodycze. To jedno potrafi. Całymi dniami obżerać się kremem i ciastkami.
- KrYmem, jak
już. Heh. A poza tym, co ty chcesz od ciastek? Dobre są. Szczególnie
Napoleonki. Zawsze lepsze to niż syntetyczne żarcie. Hehe. Ale co ja tam wiem.
Za czasów Kombinatu nie byłam cywilem. HEHE. – Odparłam, dalej malując
paznokcie u lewej ręki.
- No, ale ileż
można? A poza tym, istnieje coś takiego jak syntetyczne jedzenie? – Spytał
- Już nie, ale
za czasów Kombinatu to było jedyne jedzenie dla cywili. Sama kiedyś go
spróbowałam i moja pierwsza reakcja to było: „O Boże, co za gówno.”. A poza tym,
różni ludzie, różne upodobania. On lubi słodycze, ty technologię i Szmaragdową
Szkatułkę, a ja zmienianie ludzi w idealnych żołnierzy. – Odpowiedziałam,
zamykając lakier do paznokci.
- CO?! Skąd
wiesz o Szmaragdowej Szkatułce?! – Krzyknął
- Czytam w myślach.
A tak na serio, to raz jak jechałam w twojej dawnej bazie windą, akurat w tym
samym momencie, w którym ze mną jechał również Alojzy Bąbel, jako iż nam się
nudziło, poprosiłam go aby opowiedział jakąś ciekawą historię. I opowiedział o
Szkatułce, w której nikt nie wie, co jest. – Odparłam, czekając, aż lakier
wyschnie.
- Ech…Czyli
już znasz moją tajemnicę… - Powiedział zniechęcony.
- Widzisz.
Życie. Life is brutal. A poza tym, nie chcę ci psuć ciekawości, ale doprowadzi
ona do twojej zguby. – Odparłam
- Przynajmniej
mam jakiś cel w życiu. Ale pogadamy później. Trzeba się temu nieudacznikowi
pochwalić maszyną. – Rzekł
A potem
nastąpiła nieinteresująca mnie scena, gdyż naprawdę, nie była ani troszkę
interesująca. Po prostu, Wielki Elektronik jako test swojej maszyny,
sfantomizował jakieś wielkie, szklane pudło landrynek (aż mnie się jeść
zachciało) i dał je gubernatorowi. No i też była gatka o tej córce dla
gubernatora i takie tam. Meh. Nic interesującego, bo jakby to było ciekawe, to
przyłożyłabym większą wagę do ich rozmowy. Jednak, gdy gubernator odszedł,
Wielki Elektronik, znowu, zasiadł do tego swojego sensu życia. Widząc to,
powiedziałam:
- A ty znowu
do fantomizatora. To już chyba uzależnienie.
- Oj, no nie
przesadzaj. Ja tylko oczekuję na tą cholerę. Przynajmniej mam co robić w życiu.
– Odrzekł
- No…W takim
trwającym parę wieków życiu to można się nudzić, jeśli nie ma się celu. –
Odparłam, malując usta szminką.
- Nosz kurwa.
Ty chyba o mnie wszystko wiesz. – Odparł ze słyszalnym zirytowaniem w głosie.
- Nie
wszystko. Np. Nie wiem czemu masz takiego pierdolca na punkcie tego aby
wszystko było równe i estetyczne. – Powiedziałam, malując rzęsy.
- A ty lubisz,
gdy coś jest krzywo? – Spytał
- No nie, ale
te dwa milimetry to możesz darować. Nawet ta twoja maszyna jest równiejsza niż
krawężniki w Niemczech. – Odpowiedziałam, odgarniając włosy i wyjmując telefon.
- Wszystko
musi być IDEALNIE równo. Bo tak jest ładnie. – Rzekł
- Ech…Ciebie
to nigdy nie zrozumiem. – Rzekłam, szukając aparatu w telefonie.
Chwilę
później, ładnie uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i zrobiłam sobie selfie.
Tak. Ja też. Poza tym, byłam cholernie fotogeniczna. Następnie zaś, wstawiłam
je na Facebooka. Parę sekund później, usłyszałam, że Elektronik mówił:
- Co ty tam
cykasz?
- Selfie na
Facebooka. Od dziesięciu lat nie dodawałam tam nowego zdjęcia, więc wypada
cyknąć fotkę. Fani czekają. – Odpowiedziałam
- Kobiety…W
ogóle to ty masz jakichś fanów na Facebooku? - Odparł
- No co? A ty
tymczasem jopisz się od kilku godzin w obiektyw tej maszyny, jak jebany
snajper. A poza tym, mam. Dawnych zwolenników byłego Kombinatu. Myślisz, że kto
w czasach Kombinatu np. podprowadzał rebeliantom amunicje do broni i oddawał
mym żołnierzom? – Zauważyłam
- Czekam na
tego starego durnia. A poza tym, jesteś niezła. Stwórz komunistyczne imperium.
Miej fanów. – Odparł
- Ej! Hakujesz
konto Wallace Breena? – Spytałam
- Nie…A co? –
Odpowiedział
- Bo pierwsze
polubienie mam z jego konta! A on nie żyje! – Krzyknęłam
- Widzisz? Tak
cię kochał, że nawet po śmierci klika „Lubię to!” pod twoimi zdjęciami. –
Powiedział
- Aż jestem
ciekawa, jakim kurwa cudem.
Jednak, po tej
długiej rozmowie, nastała cisza. Na pewien moment, gdyż przeglądając Facebooka
ujrzałam że w którymś momencie, Judith Mossman była online. To ta kurwa jeszcze
żyła? Widząc to, powiedziałam:
- Ty weź
odstąp na chwilę ten fantomizator…
- A po co ci
on? – Spytał
- Judith
Mossman żyje. Trzeba tą pierdołę zajebać.
- A co?
Pokłóciłyście się?
- Nein, ale to
ona rozpoczęła zniszczenie Kombinatu. Była szpiegiem Kombinatu. A potem okazała
się zdrajcą. I chcę tą sukę zabić.
- No widzisz?
A ja miałem wiernego agenta…
- Ta. Bo ty,
Alojzy i golarz Filip to trójca która chce podprowadzić Kleksowi szkatułkę.
Właściwie to już duet.
- Skąd wiesz o
Filipie?
- Nie tylko o
szkatułce Alojzy opowiedział…
- Suuuper. Ty
to już chyba o mnie wszystko wiesz. – Powiedział zniechęconym głosem.
- Nie
wszystko, ale ok.
Jednak, po tej
długiej rozmowie, co tutaj za często się nie zdarzało, zapanowała cisza. Przez
długi czas mieliśmy spokój. Aż do pewnego zdarzenia, które rozpoczęło
realizację mej ostatniej wizji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujcie i obserwujcie szczerze. Chcę poznać prawdziwe opinie na temat tego, co tworzę. I pamiętajcie, że do gówna typu LBA nominacji nie przyjmuję. Usuwam je, choćbym była na drugim końcu Polski.